Macie tak, że chcielibyście, żeby Wasza relacja z dzieckiem wyglądała jakoś konkretnie według Waszych wyobrażeń? Każdy z nas rodziców ma mniej lub bardziej uświadomioną tendencję, by do tego dążyć. Warto jednak jak najszybciej od tego odejść. Tak się po prostu nie da. Każde z dzieci jest inne, a dodatkowo każdy rozumowy pomysł, by jakaś relacja miała konkretny kształt jest pułapką, prowadzącą w sferę oczekiwań i nieporozumień. 

Zatem relacje z moimi synami mam różne. Chłopcy mają różne chyba wszystko. Od temperamentów do stylów przywiązania albo odwrotnie. Obaj mają jednak wspólną taką według mnie nowoczesną cechę niepisania do mnie wiadomości tekstowych. Znaczy piszą. Piszą wtedy, kiedy coś potrzebują na już i mama jest pewnikiem, że załatwi. Podchodzę do tego ze śmiechem, że święto, kiedy któryś napisze.

Dziś było zatem takie święto. Jak się okazało prawie narodowe. Mam Whatsapp na telefonie i laptopie. Siedzę sobie zatem przed laptopem i pracuję, a tu z prawej wjeżdża wiadomość od syna: „Litwo, Ojczyzno moja, Ty jesteś jak zdrowie…” Cóż… zaskoczenie opanowuję w sekundę, stwierdzając, że nasza miłość matczyno-synowska ma chyba wymiar literacki i niejako patriotyczny. Za wiadomością wszedł syn: „Wydrukuj”. „Mógłbyś do mnie pisać, jakoś Mamusiu Kochana, Ty jesteś jak zdrowie…” Na co syn: „Kolega dokańcza to inaczej…. Ty jesteś jak zaraza.” Na co ja: „Nie, nie, to niech sobie zostawi, ja jestem przekonana, że jestem jak zdrowie.”

Wydrukowałam. Powtórzyliśmy chwilę razem tę Inwokację z tą samą niechęcią oboje. Minęło kilka godzin, a ja nadal się zastanawiam, dlaczego „cicho grusze siedzą”. Nie wiecie czasem? Myślę, że słuchają, co tam pleciemy nad Inwokacją. Ciekawe, czy też doszły do wniosku, że ten utwór nadal w pewien sposób łączy.