Kiedy jakiś temat gruchnie w mediach społecznościowych, dociera wcześniej czy później i do mnie, mimo iż żyję sobie od jakiegoś czasu w dość mocnej izolacji i tak zwanym swoim świecie. Podobnie było i z tematem obecności jednej pani psychiatry i kogoś z telewizji, by brać udział w ustawieniach.
Pani była tam podobno tylko w celu zebrania dowodów przeciwko metodzie ustawień. Podobno brała udział w swoim ustawieniu i stawała jako reprezentant do ustawień innych uczestników. Piszę podobno, bo wiem to z drugiej ręki, czyli z opisów oburzonych specjalistów od ustawień.

OSOBISTE PODSTAWY DO ZABRANIA GŁOSU

Daję sobie prawo do zabrania głosu w tym temacie, gdyż posiadam wewnętrzne przekonanie, że moje osobiste i z klientami doświadczenie szeroko pojętej pracy metodą ustawień daje mi podstawy, by zabrać ważny głos w dyskusji. Z metodą ustawień zetknęłam się po raz pierwszy w 2017 roku. To było bardzo mocne doświadczenie. Mój system rodzinny po wykonanym przez telefon ustawienia na butach (tak dobrze czytasz) wyrzucił , a raczej zablokował ponowne wejście w nasze pole osobie, która wykonywała dla mnie ustawienie. Dostałam od przodków informację wprost, z jakiego powodu. To był pierwszy pokaz potęgi systemu dla mnie jako wówczas osoby totalnie początkującej. 

ZAWODOWE PODSTAWY DO ZABRANIA GŁOSU

Praca z klientami dała mi sposobność doświadczenia, w jaki sposób działają pola morfogenetyczne systemów rodzinnych. Pracowałam głównie w sesjach indywidualnych. Byłam stawiana w sytuacjach, gdzie pod kwestiami wychowawczymi doświadczałam pokazywania mi się przyczyn rodowych. Systemy niejako zapraszały mnie i pokazywały przyczynę. To za każdym razem było dla mnie zaskoczenie i stanięcie przed czymś tyle większym ode mnie, że czułam się wzruszona doświadczaniem ogromnego zaszczytu, że to właśnie mnie dany system wybrał, by towarzyszyć czy też niejako przeprowadzić przez sytuację, którą ten system miał gotową do uzdrowienia.

WNIOSKI Z MOJEJ SKROMNEJ PRACY USTAWIENIOWEJ

W największym skrócie mogę napisać, że historie ludzi i ich rodów są niepojęte, a nawet nieprawdopodobne. To, co ktoś mógł przeżyć często nie mieści się w przyzwyczajonym do ograniczeń rozumie. Konsekwencją tego jest również obieranie przez system właściwej, lecz często zwykłym rozumem poddawanej w wątpliwość drogi do uzdrowienia. Wiele jest przed nami zakryte. Praca ustawieniowa zaczyna się dużo wcześniej niż z wejściem na salę warsztatową czy zdzwonieniem się w sesji online. Dla mnie często podejmowana przez klienta pewna decyzja o zapłacie za sesję uruchamiała dla mnie spływanie informacji o danej kwestii do pracy i przygotowywała mnie wewnętrznie do przeprowadzenia procesu. Po sesji system działa też tak, że spotykają klientów sytuacje, osoby, które mają naprowadzić ich krok po kroku do całkowitego uzdrowienia. Proces uzdrowienia nie dzieje się cudem za jednym zamachem. To, co spotyka klientów po ustawieniu trwa tyle, ile potrzeba, by zaistniały wszystkie konieczne do tego uzdrowienia warunki. To są wspomniane sytuacje, zdarzenia, które niosą uwolnienie emocji, dożycie traum, wypowiedzenie niewypowiedzianych słów, wyrównanie w czynach i materii itd. itp.

„FAŁSZYWA” OBECNOŚĆ NA USTAWIENIACH

Z mojego doświadczenia wynika, że tak zwana „fałszywa” obecność na ustawieniach jest tak samo ważna jak ta z tak zwanych czystych szczerych intencji, czyli że ktoś przyszedł z szacunkiem do metody. System chcący być uzdrowionym znajdzie najwłaściwszą i często też jedyną możliwą drogę, by wejść na początek na drogę uzdrawiania. Systemy są poza moralną oceną, co jest dobre, a co złe. Jeśli system pani psychiatry nie miał innej możliwości, by ją sprowadzić na salę warsztatową – jestem przekonana – że mógł sięgnąć po taki środek. Wielu terapeutów tkwi bardzo mocno w rozumie, w przeczytanych książkach, publikacjach.
W swojej pracy bazuje na tej wiedzy, bez doświadczania czucia. Często mając nie przepracowane swoje traumy osobiste i rodowe. Wyjście z umysłu jest doświadczeniem bardzo trudnym. Mało kto decyduje się na nie bez wyraźniej negatywnej motywacji. Wierzę, że gdyby system tej pani był przeciwny jej byciu na ustawieniach albo inne systemy, w tym system prowadzącego ustawienia, wyczuły zagrożenie, to wszystko wydarzyło, by się tak, że to ustawienie nie doszłoby do skutku. Przykładowo, pani by nie dojechała z y tak zwanych przyczyn losowych albo wydarzenie nazywane losowym sprawiłoby, że ustawienie zostałoby odwołane, przełożone itp.

„ZAFAŁSZOWANIE” USTAWIEŃ INNYCH UCZESTNIKÓW

Śmiem twierdzić, że nie ma czegoś takiego. Głęboko wierzę i jestem przekonana, że to, co podobno zmyśliła pani psychiatra mogło być prawdą dla pozostałych osób odbywających swoje ustawienia. Nawet jeśli nie, to zakładam, że ustawienia tych osób z przyczyn znanych tylko ich systemom wymagały na daną chwilę zafałszowania. Tak. Według mojego doświadczenia tak to działa. Na wczesnym etapie uzdrawiania widzimy prawdę o sytuacjach niejako zafałszowaną przez nasze traumy. Chore części nas nie mają możliwości widzieć zdrowej prawdy, To dla nich za dużo. Zdarza się też, że takie „zafałszowanie” jest niezbędne do uruchomienia pracy z prawdą, a dokładniej ku prawdzie. Mam na myśli na przykład, że przedstawiciele zebranych tam systemów (jak wiedzą specjaliści ustawiający i nie tylko grupę łączy podświadomie wspólny problem do rozwiązania, który ich tam sprowadził), mają za cel uaktywnić wrażliwość na bycie oszukiwanymi i wyjść z roli ofiar. Albo z drugiego bieguna uaktywnić w sobie przekonanie o prawie do bycia w swojej prawdzie, zaufania do niej i pewności w głoszeniu jej. Cokolwiek to jest, ich systemy znajdą najlepszy sposób, by zapewnić nakierowanie na umożliwiające to sytuacje.

NAGONKA NA PANIĄ PSYCHIATRĘ

Skoro jest, to pewnie ta pani potrzebuje tego doświadczyć. Nic nie zmusza do czucia tak mocno, jak uderzenie przez los w jakąś bardzo ważną dla danego człowieka sferę. To też jest tak, że co wzniesione na chorym fundamencie musi być zburzone do korzeni, by zbudować na nowo na zdrowym. Oczywiście, przypomnę, że jej zachowanie oceniane przyjętymi potocznie normami może wydawać się naganne. Mając na uwadze opisane przeze mnie tło systemowe przy ustawieniach ocenę moralną odsunęłabym jednak na bok. Tak. Jestem totalnie świadoma tego, co piszę. Dawniej pierwsza popłynęłabym na wewnętrznej (bo publicznie brakłoby mi odwagi) ocenie, że ja tak nigdy bym nie postąpiła. Zostaję jednak przy interpretacji systemowej. Kto najgłośniej krzyczy? Ofiary. Ofiary i jeszcze raz ofiary. Wszystkich krzyczących, womitujących oburzeniem odsyłam z czułością do pracy własnej. Pracowałam z byciem oszukaną. Boli. Bardzo boli. Warto jednak się z tym spotkać i uzdrowić. Dla siebie. Dla swoich dzieci. To chyba tyle najszybciej i na gorąco w tym temacie.

POSTAWA Z PUNKTU WYCHOWAWCZEGO

To, co jeszcze co jakiś czas w tym temacie mi się nasuwa, to zastosowanie postawy, którą zaleca się, kiedy jedno dziecko zrobi coś drugiemu. Każdy z nas doskonale wie, kiedy robi coś źle, niewłaściwie. Nawet dzieci. To tradycyjne podejście, by tłumaczyć, wyjaśniać, perswadować, oburzać się nad złym czynem tego, kto zrobił coś krzywdzącego zdecydowanie przynosi marny skutek wychowawczy. Wzbudza chęć odwetu i poczucia krzywdy, z której chce się zemsty, zamiast powodować wyciąganie wniosków, by na przyszłość unikać takiego zachowania. W sytuacji, gdzie są dwie strony: krzywdząca i pokrzywdzona, a rozumiem, że tu pokrzywdzonymi są osoby biorące udział w swoich ustawieniach i ustawiający. Warto zając się nimi, ich uczuciami. Uspokoić, że ich procesy są ważne. Uszanować ich prawo do niepokoju, do zwątpienia, do poczucia krzywdy i pozwolić na odczucie jej. To może być nawet najważniejszy efekt tego „fałszywego” uczestnictwa pani psychiatry i jej znajomego w tychże rozsławionych przez nich ustawieniach.