
Lubienie brata i zazdrość w jednym
Szliśmy ze spaceru. Koleżanka zapytała mnie, czy mój synek lubi brata. Starszy syn szedł obok. Powtórzyłam pytanie do niego z pełną świadomością, że dziecko ma odpowiadać samo za siebie. Koleżance przemknął przez twarz cień zdziwienia z tego powodu. Synek z szerokim uśmiechem odpowiedział, że lubi. Na to koleżanka zadała drugie pytanie, czy jest zazdrosny. Synek z tym samym uśmiechem odpowiedział, że tak. Spokój. Tak… chyba to odczułam w tej sytuacji. I nie będę ukrywać, że jeszcze coś: może minimalną satysfakcję, że rady z JakMówić działają, że oba uczucia są zaakceptowane, że istnieją bez zgrzytu obok siebie.
Dziecko wie, czego potrzebuje. Rodzic ma się tego dowiedzieć.
Do tego doszło jeszcze zastanowienie, że to w ogóle możliwe, bo kiedy ja byłam mała zazdrość była zła i nieakceptowana. I jeszcze o radzeniu sobie z tą zazdrością, gdyż ma ona i ciemne strony. Brat to konkurencja. Konkurencja, która w dodatku jest noszona na rękach, karmiona tylko przez mamę i mama ćwierka do niej przy przewijaniu, przed i po karmieniu. Pisząc o zaspokajaniu wszystkich potrzeb emocjonalnych dzieci, równocześnie wprowadzałam w życie bycie rzeką z szerokimi brzegami, żeby każde dostało to, czego potrzebuje. Przytulałam, najczęściej jak to było możliwe, wstawałam rano i jak tylko mnie wołał układałam z nim kolejkę, pilnowałam czytania bajek na dobranoc. Próbowałam robić wszystko to, co przed urodzeniem brata i chyba nawet trzy razy więcej. Działało na chwilę. Jakby dziecko „nie piło” przez lata. I postawiłam na rozmowę. Autorki doradzają, żeby dość często rozmawiać z dziećmi o uczuciach.Na ile skuteczna jest rozmowa z 3latkiem o zazdrości?
Zastanawiałam się, czy to wyjdzie z trzylatkiem. Spróbowałam. Zaczęłam oczywiście od słownej akceptacji uczuć: „Jesteś zazdrosny”. „O brata?” I potoczyło się samo Mój mały synek opowiedział mi, jak jest o mnie zazdrosny. Zadał mi pytania, które wskazywały, że się bał, że może mnie w jakiś sposób stracić i na końcu okazało się, że chce… ćwierkania. Tak, ćwierkania, tak jak do brata. Chodzi o zagadywanie, takie zabawianie jak to zwykle robimy do małego dzidziusia. I co? I ćwierkam. Dowiedzenie się, czego synek najbardziej chce, a co dostaje jego brat, i danie mu tego, wyeliminowało mnóstwo męczących mnie, a bezskutecznych działań. W tym układanie ciuf o 7 rano.