family-155562_1280„…koncepcja porozumienia bez przemocy jest zachwycająco prosta i skuteczna. Tylko jak to wdrożyć, samemu, znikąd wsparcia a „przeciwnik” ma przewagę liczebną…???” – napisała jedna z mam czytających tego bloga. A ja zostałam z kołaczącym się po głowie zdaniem, że dziecko nie jest moim ani Twoim, ani żadnego rodzica wrogiem czy przeciwnikiem. Zostałam też z często powracającą do mnie refleksją, że to nie jest takie oczywiste. Smutek nachodzi mnie często, kiedy patrzę na dorosłe dzieci i ich rodziców i widzę, że toczy się między nimi walka o to, kto jest wygranym a kto przegranym. Pewnie już kojarzycie tę prawidłowość w kontekście asertywności: ja jestem wygrany – ty jesteś przegrany, albo ja jestem przegrany – ty wygrany. Kiedy patrzymy na schemat „ja jestem wygrany – ty jesteś przegrany” na szkoleniu z asertywności i przykłady odnoszą się do jakichś tam ludzi, których spotykamy na co dzień rzadziej, a nawet i częściej, nie ma to mimo wszystko tak osobistego wydźwięku. Kiedy jednak rozpoznajemy ten schemat w relacji z najbliższymi – bo tak zostaliśmy nauczeni, bo tym nasiąknęliśmy i to bezwiednie powielamy – wygląda to dużo bardziej dramatycznie. Bo kto jest wygranym, a kto przegranym. Kiedy dziecko jest małe, roli wygranego nie może grać nikt inny niż rodzic. Jeśli dziecko chce być dobre i nikogo nie ranić, to kosztem siebie utrwala rolę przegranego – ZAWSZE PRZEGRANEGO, w każdej późniejszej życiowej sytuacji. Jeśli nie postawi najwyżej bycia dobrym, a zaspokajanie swoich potrzeb, role szybko się odwrócą i wiadomo, że dziecko nie może być zawsze „górą”, więc będzie walka – raz rodzic wygrany, raz dziecko. Ten schemat też dziecko poniesie w życie i według niego będzie rozgrywać (?) swoje relacje. Jak to przerwać? Przede wszystkim poobserwować siebie i uświadomić sobie, w którym momencie wchodzę w schemat. Czy wtedy, kiedy czuję się zagrożona? Czy może, kiedy chcę się poczuć lepsza od kogoś? A może odwrotnie, widzę przy kimś swoje kompleksy i coś pcha mnie, aby ustawić sytuację: ja jestem wygrana/y – Ty przegrana/y? Kiedy już jest się świadomą/ym, kiedy wpadamy w schemat, warto wstrzymać się na chwilę z działaniem, mówieniem i zastanowić, co muszę zrobić, aby stać się partnerem dla swojego rozmówcy. Czy – jeśli gram zawsze rolę przegranego – lepiej zaznaczyć swoją pozycję, pokazać „ja też tu jestem, mam swoje zdanie, równie ważne, jak Twoje”? Czy – jeśli dążę zawsze do bycia wygranym – dać drugiej osobie przestrzeń dla jej uczuć, potrzeb, dać czas i sposobność, aby to wyraziła. Uszanować to i rozważyć w kontekście tego, na czym mi zależy. Warto zacząć ćwiczyć już z małymi dziećmi (wszystkie sposoby komunikowania się z dzieckiem przedstawiane na tej stronie służą właśnie temu). To przecież, że znów wspomnę myśl Korczaka, „ludzie, tylko niskiego wzrostu”. A kiedyś urosną i fajnie by było, gdyby nie musieli wówczas uświadamiać sobie brutalnie, że ich relacje osobiste, zawodowe nie układają się, bo nie potrafią postawić siebie i kogoś na równej pozycji wygranego. Szczególnie trudno bywa tym dorosłym dzieciom, które nauczyły się roli przegranego. Ona niezwykle ciąży i każdy kiedyś zdobędzie się na to, by się od niej w końcu – na chwilę czy na zawsze – uwolnić. Przecież „lepiej umrzeć stojąc niż żyć na kolanach”, a to z reguły właśnie czyjeś być albo nie być w życiu, bo życie to przecież relacje.

Ps. Jeśli chcesz posłuchać tego tekstu, zobacz Audiobook z tekstami z bloga.

4 thoughts on “Dziecko nie jest Twoim wrogiem”

  1. Pani tak pieknie pisze o tym wszystkim, ale jak to ogarnac na codzien… Jestem z natury cholerykiem i staram sie…. Dzien, tydzien, nawet miesiac mi wychodzi i co z tego, jak wystsrczy jeden dzien nerwow…, zeby wszystko zepsuc nad czym sie tak dlugo pracowalo.

    1. Codziennie rano zaczynam od nowa. Jak wszyscy popełniam błędy. Po ponad dwuletnim stosowaniu tego podejścia każdego dnia, zapewne popełniam ich mniej, lecz też każdego dnia muszę się starać. Cierpliwość zwiększa zrozumienie i wiedza. Zrozumienie, że dzieci uczą się radzić sobie z uczuciami. A wiedza o prawidłowościach, etapach rozwoju, świadomość zaś pomaga nie krzyczeć, mówić z szacunkiem, a co najważniejsze – kiedy zrobię coś nie tak – przepraszać, przyznawać się do błędu przed dziećmi. Bo nie ilość błędów jest ważna, lecz bycie fair wobec dziecka, uczciwym wobec niego – to wyraz szacunku.

        1. Przepraszanie nie jest łatwe. Są osoby, które przepraszam z wielkim trudem, nawet za trącenie, innych przewinień wobec nich unikam.
          Mam to szczęście, że wobec dzieci nie mam blokad w przepraszaniu. Może to kwestia pozwolenia sobie na bycie niedoskonałym, ale starającym się ze wszystkich sił rodzicem. Trudniej, gdy jest się stale zbyt niedoskonałą córką – za to naprawdę ciężko przepraszać.

Dodaj komentarz