Daj wędkę zamiast ryby

Co zwykle robimy, kiedy dziecko zrobi coś – według nas źle albo przynamniej nie tak dobrze, jak my to zrobimy lub wyobrażamy, że ma być zrobione? Odganiamy i robimy sami. Z jakiego powodu? Robimy tak, ponieważ uważamy, że zrobimy to lepiej, szybciej. Zwykle zadaję wtedy pytanie: „Czego uczy dziecko nasze zachowanie?”
I w tle rodzi się drugie: „Czy tego właśnie chcę dziecko nauczyć?”

Co komunikujemy dziecku naprawiając coś za nie?

Kiedy odganiamy dziecko od zrobienia czegoś, posprzątania, naprawienia błędu komunikujemy mu, że:
– nie potrafi
– nie nadaje się
– jest kłopotem
– tylko przysparza rodzicowi utrapienia i pracy
– jego „straszne” błędy tylko rodzic potrafi naprawić
– itd. itp.

Czego uczymy dziecko, kiedy coś za nie naprawiamy?

Przykładowo. Dziecko rozsypało coś, a ty podbiegasz ze zmiotką. Mową ciała i komunikatem dajesz do zrozumienia, że dziecko na odejść. Ma odejść, bo „nabroiło”, a Ty teraz jesteś jedyną osobą, która najlepiej to naprawi. I uczysz tego właśnie. Sam/a strzelając sobie w stopę na przyszłość. Odbierasz dziecku „ręce”, czyli sprawczość, samodzielność, motywację do działania. Uczysz, że ono nie potrafi, że się nie nadaje, że tylko psuje, a ty zrobisz to najlepiej.

Skutki naprawiania za dziecko

Skutki takiego działania sobie wyobrażacie.
Dla Ciebie – rodzica:
– robisz prawie wszystko sam/a (skoro tylko ty potrafisz najlepiej)
– prawie wszystkie Twoje komunikaty trafiają w próżnię, ponieważ dziecko już zapamiętało na stałe, że ono nie potrafi i zostawia to Tobie
– żalisz się, że dziecko nie chce nic robić
– obwiniasz się, że masz złe dziecko, bo nic nie chce robić
– itp.

Skutki dla dziecka:
– czuje się nieudane
– ma brak motywacji (po co ma coś robić, skoro zrobi źle)
– nie chce niczego robić samo
– kłamie o błędach, o sytuacjach, w których coś mu się nie udało
– boi się działać, gdyż spodziewa się kłopotów
– nie potrafi naprawić błędu, szkody i
– nie potrafi wyjść z trudnej sytuacji, pozostaje w niej bezradne, gdyż nie jest nauczone naprawiania błędów.

Co robić zamiast odpędzania dziecka?

Za każdym razem pozwolić dziecku naprawić sytuację, coś – co nazywamy błędem w takim stopniu, w jakim na daną chwilę potrafi. Już dwulatkowi można pozwolić np. zamieść chrupki. Oczywiście w taki sposób, by tylko zobaczył, że po rozsypaniu się zamiata. W praktyce to oznacza przyniesienie zmiotki i łopatki przez rodzica. Pozwolenie, by dziecko zamiotło tyle, ile potrafi. Bez krytykowania, bez zmuszania, bez wytykania. Pozwolić, by odeszło zadowolone, że pozmiatało. Dokończyć za dziecko tę część naprawy sytuacji, dla której w dziecku na ten moment brakło przestrzeni. Pozwolić, by zostało ze świadomością, że zrobiło coś dobrze. I w każdej innej sytuacji analogicznie ze starszymi dziećmi i z dotyczącymi ich sytuacjami. Pomaga pytanie: „Co możesz/chcesz z tym zrobić?”

5% dziecka dziś, to zaczyn pod 100% w przyszłości

100% wysiłku dziecka przy jakiejkolwiek czynności, przykładowo przy tym zamiataniu chrupek, to na początku może 5% dla Ciebie – rodzica teraz. Tylko że to na teraz dziecka 100%. I aby to 5% rosło, do 10, 15, 20, 50, 100% Twoich potrzebujesz akceptować te etapy. Pozwalać odchodzić dziecku po daniu jego 100%, niezależnie od tego, ile na dzisiaj brakuje do Twojego 100%. Tylko w ten sposób dziecko dojdzie do pełnego wykonania czynności. I tak z dnia na dzień masz tu korzyści. Masz dziecko, które chce próbować, chce robić, nauczone jest, że błędy, sytuacje są do naprawienia, wie o sobie, że sobie poradzi, gdy będzie kłopot. 5% dziecka dziś to zaczyn pod coraz większą samodzielność i motywację dziecka w codzienności i pełną w przyszłości.

Dodaj komentarz