Pan napisał, że mnie odlubił. Pod tekstem o tym, że nie chcę krzyczeć na dzieci, by sprzątały, chcę je inaczej do tego zachęcić. Jego prawo. Skoro tak zdecydował, to miał ku temu swoje powody, które mogę poznać, nie muszę. Na pewno uszanuję.
Jak to jednak ja, zaczęłam się zastanawiać, co w tekście „Sprzątanie bez przymusu i zdartej płyty” mogło spowodować odlubienie z poinformowaniem mnie o tym. Czy napisałam zbyt jednostronnie i ogólnikowo? Może. Zdarza mi się. Nie chce mi się objaśniać dokładnie. Leniwie zakładam, że kto mnie stale czyta i ogląda, albo jeszcze lepiej zna z warsztatów, to zna mój przekorny sposób bycia, wsparty sarkazmem i zmuszaniem do myślenia, a także czasem surowy sposób wypowiadania się. Co ujęłam w sposób nie do końca czytelny? Gdzie posunęłam się za daleko w moim wolnomyślicielstwie? Czy któreś zdanie, które pisząc już miałam za ryzykownie śmiałe i podatne na niezrozumienie, jednak rzeczywiście takim się okazało? Odnoszę wrażenie, że w blogowaniu – o zgrozo, właśnie skojarzyłam,
W BLOGOWANIU JAK W POLITYCE
z każdego zdania trzeba się tłumaczyć. Nie miejcie mi za złe, bo piszę pod wpływem emocji: skoro ja muszę się tłumaczyć z każdego zdania, to staje się jasne, dlaczego wiele dzieci musi się tłumaczyć z tego, co czuje.
Nie chce mi się, ale spróbuję wyjaśnić moje stanowisko, bo to okazja do podniesienia ważnej kwestii. Zaznaczę przy tym, że dopóki pan mi nie odpisze, to tylko mogę zgadywać, który wątek mu nie przypadł do gustu, bo on najlepiej wie. Wybieram natomiast taki, gdyż długo już noszę go w sobie.
Mam wrażenie, że w naszym społeczeństwie pewnych tematów, wątków nie można poruszać w żadną stronę. Świadomie nawiązałam do przypowieści biblijnej w tekście, bo ją znam i wywarła na mnie ogromne wrażenie. Właśnie dlatego, że porusza kwestię roli kobiety. Wraca do mnie przy wielu okazjach i w wielu autorefleksjach dotyczących osobistego rozwoju, w których sprzątanie i jego miejsce na liście moich priorytetów pojawiało się kiedyś dość często. Pisząc o przypowieści muszę brać jednak pod uwagę, że:
– odpiszą się ci, którzy są – nazwijmy to ogólnie – religijni, bo urazi ich zbyt swobodna z przypowieścią polemika
– odpiszą się ci, którzy – też ogólnie – religijni nie są – bo w ogóle poruszyłam wątek religijny.
Szanuję osoby ze wszystkimi poglądami, bo tak już mam i bardzo nad sobą pracuję, by być otwartą na to, jak inni ludzie postrzegają świat. Wiecie, to wspaniale ubogaca. Miło jest zobaczyć świat oczami innego człowieka i pomyśleć: „Wow. Tak też na to można spojrzeć!” To wpisuje się według mnie w mój osobisty
SZACUNEK DLA DOROBKU LUDZKOŚCI
Kiedy jeszcze nie mieliśmy dzieci jeździliśmy po Bieszczadach za znajomymi. Zdobywaliśmy szczyty i szukaliśmy z mężem ciekawych miejsc, które można zobaczyć. Jednego dnia, gdy chcieliśmy odpocząć po wspinaczce pojechaliśmy do cerkwi. Podchodzimy. Była otwarta. Zwiedzamy. Szanujemy ciszą. Zachwycamy się pięknem ikon, malowideł, architektury. Nie zastanawiam się, czy wierzę czy nie wierzę. Wdycham podniosłość budowli, właściwą temu miejscu dostojność ciszy, wyczuwalne w powietrzu skupienie wszystkich, którzy tu byli przed nami. Otacza nas historia. Nasi znajomi stoją kilka metrów od wejścia. Wychodzę do nich zdumiona, że nie oglądają, nie wchodzą. Odpowiada on, mocno urażony: „Ja jestem niewierzący. Moja noga tam nie postanie.” Patrzę na nią, ona na niego. Przesuwa się metr bliżej cerkwi, lecz zawraca: „Ja tak jak on”.
Stoimy z mężem jak wryci. Po mojej głowie jak kozice górskie biegają myśli: „To kultura.” „To historia”. „To piękno”. „To być może jedyna okazja, żeby to zobaczyć”. Za nimi idzie smutek i pytania. Ucinam je. Milczymy i odjeżdżamy. Szanujemy ich postawę, choć tak mocno dla nas niezrozumiałą. Zostaje w nas jednak ta sytuacja na lata. Wraca w skojarzeniach ze zdarzeniami, których jesteśmy świadkami w mediach, w życiu. Bo:
ŚWIADOMOŚĆ, INTELIGENCJA, DZIEDZICTWO ZOBOWIĄZUJE
Do ciekawości. Do otwartości. Do myślenia. Do słuchania i czytania ze zrozumieniem. Do sięgania po czyjś kontekst, gdy wiem, że to samo zdanie można odczytać inaczej właśnie w zależności od kontekstu. Do rezygnacji z nadinterpretacji, gdy wiem, że może mi coś zasłaniać. Do rezygnacji z uprzedzeń i przypisywania czegoś, co się nam zdaje, że ktoś myśli. Do pewnych elementarnych zachowań, np. odkrywania historii. Do szacunku. Do wysiłku. Do poznawania. Do wrażliwości. Do pokory. Do odpowiedzialności. Do merytorycznej polemiki i upewnienia się, że zrozumiałam tak, jak mi się wydaje, że zrozumiałam. Do poczucia humoru, włącznie z ironią i sarkazmem (to już niekoniecznie, ale się tym często posługuję, więc dodaję).
Do polemiki, o tym, co ważne, do której zapraszam.
Do polemiki, o tym, co ważne, do której zapraszam.
Miał być tu koniec, lecz dopełnię tematu sprzątania. Szanuję każde podejście do tej kwestii. Mam świadomość, jakie mogą być, bo zwracają się z tym do mnie klientki i nie tylko. Moje zmieniało się przez lata. Od wewnętrznego przymusu, żeby był wszędzie błysk, przez sprzątanie raz na trzy tygodnie, bo nienawidzę, do stanowiska, że każdy w naszym domu lubi względny porządek i ma wziąć za to odpowiednią do wieku, rozwoju, umiejętności, odpowiedzialność – z własnej woli, z własnego wyboru, a ja jako świadomy rodzic mogę mu w tym jedynie umiejętnie pomóc (o tej pomocy będzie w kursie).