komunikowanie zlosciJesteś w domu? Masz dobry humor? W Twoim życiu panuje spokój? Nic niespodziewanego się nie dzieje? Wykorzystaj ten czas dla siebie i dla dziecka. Chwile takiego życiowego wytchnienia, sprzyjają szlifowaniu, odświeżaniu podejścia z “Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały”. Kiedy jesteśmy w dobrym humorze warto ćwiczyć mówienie do dziecka według zasad, które preferujemy. Im dłużej ten czas trwa, tym większa pewność, że to, co teraz w chwilach spokoju, przychodzi nam z jakimś trudem, wymaga zastanowienia, stanie się naszym nawykiem. Im więcej praktyki w warunkach – nazwijmy je – sprzyjających, tym większe prawdopodobieństwo, że w sytuacji kryzysowej, powiemy do dziecka mniej treści, których nie chcemy powiedzieć. Im więcej “gryzienia się w język”, gdy mało w nas gniewnych emocji, tym mocniejszy nawyk powstrzymania się na czas, gdy zaleje nas ledwie- lub niekontrolowana fala złości. Niewyspanie, stres, zmęczenie, rozdrażnienie, nieprzytomność umysłu to wrogowie – nawet – wydawałoby się – świetnie wypraktykowanego podejścia. W największym zmęczeniu budzą się w nas najgłębsze przyzwyczajenia. Na szczęście, nie wszystkie i nie na raz. Z grzechów głównych u mnie na przykład wypłynęły ostatnio nakazy i zakazy. Przychodzą bowiem dni, kiedy nasza frustracja bierze górę i irytuje nas wszystko. Na ten czas trzeba być już uzbrojonym we właściwe nawyki komunikowania swojej złości. Praktykowane przez długie miesiące metody przechodzą w nieświadomość. Podobno przyzwyczajenie to druga natura, a przyzwyczajenie staje się nawykiem po około 30 dniach. Sama ćwiczę ponad rok i czasem wyrwie mi się coś, co nie do końca mi się podoba. Zdarza się też, że w chwili kryzysu wyćwiczone zwroty mogą pojawić się na przemian ze starymi. Lepiej wykrzyczeć z furią: “Nie życzę sobie, żebyś go trącał!”, “Nienawidzę, kiedy tak robisz”, zamiast “Zostaw go!” czy coś gorszego. Nie obrażamy wtedy dziecka, mówimy czy krzyczymy, ale o własnych uczuciach, z tzw. perspektywy “ja”. I nawet jeśli czujemy, że zalała nas tak wielka złość, że z trudem ją w sobie akceptujemy, to warto przyjrzeć się całej sytuacji już na chłodno. Z dystansu na pewno bilans okaże się nie taki najgorszy, jak się “w ferworze walki” wydawało. Zatem gdy radość u Ciebie gości, ćwicz się mocno na czas złości 😉

Dodaj komentarz