Czasem nawet marzę o tym, by było odczuwalnie więcej lepszych. „Odczuwalnie”, bo wystarczy, że ja jestem mniej zmęczona, bardziej wyspana i cierpliwość wtedy większa, myślenie lepsze. Przykłady, które Wam prezentuję na tej stronie nawiązują do książki (przyjmijmy, że „książka” to będzie zawsze „Jak mówić…”), jednak są wzięte z naszego codziennego zmagania z budowaniem relacji głównie między mną a moim trzyletnim synkiem. Piękny post piszę szybko, ale czasem poprzedza go kilkudniowe zmaganie w jakimś temacie. Ja tak jak Wy co dzień odkrywam, co jeszcze powinnam zmienić. Każda nowa sytuacja, każde nowe zdarzenie, (a sami wiecie, że przy dzieciach, jedno zdarzenie goni drugie i potrafi ich być czasem kilka na dzień) pokazuje, na ile zmieniłam swoje podejście, a na ile funkcjonuję jeszcze w wyuczonych schematach – powielając zachowania, którymi nasiąkłam od dzieciństwa.
Pewnie zaobserwowaliście, że z braku czasu, w stresie, zmęczeni nie zastanawiamy się często, co powiedzieć, mówimy to, co sami słyszeliśmy jako dzieci. Książkę przestudiowałam pierwszy raz bardzo gruntownie kilka miesięcy temu. Spędziłam nad nią ponad tydzień: dzień w dzień, w każdej wolnej chwili, głownie karmiąc młodszego syna. Nie czytałam jednym tchem, zatrzymywałam się, analizowałam, porównywałam, przekładałam tekst z książki na naszą relację. W trakcie czytania przewijały mi się w głowie obrazy tych sytuacji, które koniecznie są do naprawienia. Czasem płakałam, że jakiś błąd można tak łatwo było naprawić dużo wcześniej, gdyby tylko była WIEDZA. Czasem cieszyłam się, że już sporo z mężem wiemy i dobrze podchodziliśmy do wielu spraw. Z każdym dniem synek jest coraz starszy, wchodzi w interakcje z coraz bardziej kontaktowym młodszym bratem, z dziećmi z osiedla i placów zabaw. Mam za sobą chyba setki przepracowanych sytuacji, (niewiele z nich jest tutaj, bo nie nadążam ich spisywać, a ze zmęczenia zapominam do wieczora, choć postaram się jakoś usprawnić ich spisywanie), ale są dni kiedy myślę, że nic nie wiem, że nic z książki nie pamiętam, bo akurat coś mnie zaskakuje. I wracam do książki… Czytam tam, gdzie wiem, że jest odpowiedź. Od nowa. Na nowo przemyśliwując, na nowo odkrywając porady tylko w już innym, przyniesionym przez życie kontekście. Więc jak będzie Wam trudno, to pomyślcie, że jest nas tu więcej i pani od postów prawie nigdy nie pisze ich zrelaksowana przy kawce (choć chyba jak każdy rodzic czasem o tym marzy), wysysając je z palca.