Pierwszy dzień. Po roku bez jednej łzy w innym przedszkolu. Płacz i tulenie się do mamy. Płacz rzewny i taki, który zdarza się w naprawdę smutnych momentach. Moje zaskoczenie i nie zaskoczenie.
Dlaczego zaskoczenie?
Po roku bez łzy, takiej reakcji nie spodziewałam się i nie przewidziałam.
Dlaczego brak zaskoczenia?
Długotrwały trening w podążaniu za dziecięcymi uczuciami i ich głęboka akceptacja to grunt, który sprawia, że żadna reakcja nie dziwi. To otwarcie na wszystko, co dziecko może czuć. Bez zakładania, jak ma być. To postawa, która jedyne, co zakłada, to zrzekniecie się wszelkich oczekiwań, co dziecko powinno czuć, a czego nie czuć w danej sytuacji, w każdej sytuacji. To świadomość, że każde dziecko jest inne, że każdy człowiek jest inny i że na jakąś sytuację i sposób reagowania w niej składa się wiele czynników. To trwanie w tu i teraz, które widzi, słyszy, doświadcza, lecz nie ocenia. To rozumiejące bycie obok, a jednocześnie głębokie bycie Z… z dzieckiem, z jego uczuciami, z całym jego teraźniejszym przeżywaniem. To przyjmowanie. To wczucie, które łączy dziecko i rodzica, zbliża i wzbogaca. Pogłębia miłość. Wzmacnia więź.

Co to daje dziecku?

Poczucie, że rodzic jest z nim.
Zwiększenie poczucia bezpieczeństwa w sytuacji, gdy jest mu ono tak bardzo potrzebne. W nowym miejscu, z nowymi dziećmi to poczucie bezpieczeństwa przecież w mniejszym lub większym stopniu spada.
Zgodę,  że to, co się z dzieckiem dzieje, jest naturalne i nie podlega dyskusji.
Sygnał, że rodzic jest po jego stronie.
Zgodę, że dziecko może być takie, jakie jest i że skoro czuje to, co czuje, to tak ma być i to jest jak najbardziej ok.
Wsparcie w trudnościach, zamiast zaprzeczania, że one rysują się przed dzieckiem;
Bycie z dzieckiem, zamiast ucieczki emocjonalnej – może wynikającej z bezradności, może ze strachu, co zrobić z dziecięcymi uczuciami, których jest dużo i są tak przytłaczające. Jeśli rodzica przytłaczają, to jak muszę przytłaczać dziecko? Czy na miejscu dziecka wolelibyście rodzica, który jest obok, choć nie wie, co zrobić czy rodzica, który ucieka i udaje, że wie, co zrobić, w dodatku wpiera dziecku, że ono też ma to wiedzieć?
Potwierdzenie i czas, aż wybrzmią te wszystkie uczucia, które pojawiły się w związku z nowym.
I chyba najważniejsze, ZGODA, ŻE MOJE DZIECKO MUSI SAMO PRZEŻYĆ TO, CO MA DO PRZEŻYCIA. Ja za niego tego nie przeżyję, choć bardzo chciałabym, bo jak każdy rodzic nie mogę patrzyć, kiedy moje dziecko jest smutne, cierpi. Więcej, im szybciej pozwolę mu to przeżyć i wesprę swoim akceptującym byciem z nim, tym szybciej poradzi sobie z tymi uczuciami i pójdzie do przodu.

Co to daje rodzicowi?

Wbrew pozorom, spokój. Spokój, że damy radę. Spokój wypływający z akceptacji, z zaprzestania walki, z zaprzestania uciekania przed uczuciami dziecka. Spokój, który udziela się dziecku, a wypływa stąd, że rodzic daje dziecku najlepszy prezent – fizyczną i psychiczną obecność, czyli poczucie bycia RAZEM, bycia Z, bycia DLA, bycia W: smutku, żalu, tęsknocie, obawie, strachu, niepewności, braku poczucia bezpieczeństwa,  itd. itp.
Pewność, że pozwala dziecku się wewnętrznie od niego uniezależnić, usamodzielnić.
Świadomość, że jego dziecko po takiej i innych akceptacjach, poradzi sobie z uczuciami i sytuacjami.
Zaufanie dziecka do niego i gwarancję, że dziecko w trudnej sytuacji zwróci się do niego.
A stąd świadomość, że jako rodzic położył cegiełkę pod wyższe poczucie własnej wartości dziecka.
I przede wszystkim to, co powinno być najważniejsze w byciu rodzicem: BYCIE W PEŁNI OBECNYM W NAJWAŻNIEJSZYCH CHWILACH ŻYCIA DZIECKA.

Po więcej o adaptacji, nie tylko od strony akceptacji, zapraszam na transmisję Adaptacja Dziecka Do Przedszkola lub w Krakowie spotkanie ze mną na żywo w Klubie Kultury Wena w poniedziałek 9 września o g. 10.00 w ramach Strefy Rodzica (wstęp wolny).

 

Dodaj komentarz