Codziennie Zrób Dla Siebie Coś Wyjątkowego_3

Wyrzuty sumienia są jak pies sąsiada. Kiedy chcesz, żeby był cicho, zawsze zaczyna ujadać (dla wyjaśnienia, nie mam żadnego konkretnego psa na myśli, najbliższy sąsiad ma kota). Masz ochotę delikatnie zadbać o siebie, od razu włącza się on -wewnętrzny krytyk (ten ujadający pies), ze zbiorem naszych wewnętrznych przekonań o tym, co nam wolno, nie wolno, wypada, nie wypada i innymi „genialnymi” podpowiedziami. Mówi oczywiście:

„Egoistka z Ciebie. Zamiast się zająć…”

i tu można stworzyć długaśną listę osób, którym według naszego „pieska” należy się troska, uwaga, przysługa przed nami. Na pewno wiesz, kto się pojawi. Jeśli jesteś na razie córką, na pewno pojawią się rodzice, a może jakaś ciocia lub babcia. Jeśli żoną – no cóż, chłopem powinnaś się zająć. Matką – chyba jasne, dzieci są na pierwszym miejscu. I tu można dywagować. Oczywiście nie odciągam Cię od pomagania komukolwiek. Sama pomagam i to sporo. Nauczyłam się jednak, że z pustego i Salomon nie naleje. A to oznacza, że gdy sama jestem zmęczona tak, że padam na twarz, na pewno nie będę wstanie nikomu pomóc, a jedynie pogryźć, żeby mi dali święty spokój. Dlaczego piszę o padaniu na twarz? Bo nas – kobiety uczy się altruizmu: wszyscy przede mną, ja na szarym, szarym, niewidocznym końcu, do którego nie dochodzi się nigdy. A wypoczęta osoba (nieważne, czy córka, czy mama, czy żona) to osoba zadowolona, mogąca dużo lepiej i chętniej pomóc.

No dobrze, ale maseczki, zabiegi, SPA to już rozpieszczanie. Ooo… przybiegł „piesek” i ujada:

„Ty to hedonistka jesteś. Tylko byś leżała i pachniała”.

„Co za psisko wstrętne! Pierwszy albo drugi raz tu jestem. A nawet jakbym była milionowy trzynasty, to tak jak każdej innej osobie zwykła przyjemność się należ. Np. jak mężowi piwo i/lub mecz z kolegami (mój nie pije i nie kibicuje piłce nożnej, ale ma inne hobby – z definicji przyjemne)”. Rozpieszczanie siebie może mieć wiele postaci. Czasem to niekoniecznie SPA, to coś, co naprawdę, bardzo, bardzo, z całych sił chciałoby się robić i zostawia się na koniec dnia i zamiast to w końcu, gdy wszyscy pójdą spać, zrobić, zasypia się. Po prostu ze zmęczenia się zasypia.

Zatem egoistka – nie, hedonistka – nie. Jeśli musimy już etykietkować, to wymyśliłam

self-care-istka.

W moim wolnym tłumaczeniu osoba dbająca o siebie. Zwyczajnie. To, co często uważamy za wyjątkowe powinno być dla nas codziennością.

Dziś od rana biegałam między przedszkolem, szkołą i przemokły mi buty. Uświadomiłam sobie, że gdyby stało się to mojemu dziecku, zrobiłabym szereg zabiegów zapobiegających przeziębieniu. Wobec siebie dawniej często mi się nie chciało, bo szkoda mi było czasu. 5 minut!!! Dziś zrobiłam wszystko wobec siebie, jakbym to zrobiła wobec osoby, którą kocham. Potraktowałam siebie wyjątkowo. Wczoraj zaopiekowałam się swoimi paznokciami, swoim podniebieniem – uwielbiam pizzę domowej roboty i rozpieszczam się nią, kiedy się da i oczywiście poćwiczyłam przez chwilę jogę.

A Ty? Podejmuj wyzwanie i chwal się, co dla siebie zrobisz dziś, jutro, pojutrze. Ciało, intelekt, emocje odwdzięczą Ci się na maksa. „Piesia” odgoń,  a jak nie da rady, to zobacz mój Program Akceptacji Własnego Ciała lub wersję VIP i zobaczysz, pójdzie sobie precz.

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Dodaj komentarz