Tłumaczenie dziecku codziennych sytuacji z perspektywy rodzica to przekazywane z pokolenia na pokolenie „narzędzie wychowawcze”. Przekazywane, mimo iż w większości przypadków bezskuteczne. Przekonałam się o tym sama, odkrywając jednocześnie, że skuteczna i najzdrowsza dla dziecka i rodzica w ich relacji jest akceptacja uczuć. O tym zdarzeniu poniżej.

Nic gorszego niż tłumaczenie, że coś jest lepsze

Gumowce w znaki drogowe – marzenie każdego chłopca, powiecie. I ja tak z góry założyłam, lecz się pomyliłam. Mój trzylatek tak się przywiązał do poprzednich, gładkich, nijakich, że choć za małe od kilku miesięcy, nie chciał się z nimi rozstać. Po kryjomu w końcu oddałam je siostrzenicy i był spokój, aż do dzisiaj. Na zewnątrz mokro, a mój synek postanowił ubrać stare buty, które – choć z odłażącą podeszwą, są ostatnio na topie. I zaczęło się. Obie z babcią na przemian tłumaczymy, dlaczego ma iść w gumowcach: że ładne, że tamte przemokną, że każdy mu będzie zazdrościł znaków drogowych na butach itd., itp., jakieś 5 minut. A on się miota i woła, że albo stare buty albo stare (za małe) gumowce.

Akceptacja uczuć czyni cuda

Miałam z tyłu głowy, że powinnam zaakceptować uczucia i powiedzieć, na czym polega problem, ale gumiaki wydawały mi się tak super, że nie mogłam zrozumieć, dlaczego rozbija się za starymi bez wzoru. W końcu skapitulowałam i mówię – akceptując uczucia: „Wiem, że tęsknisz za starymi gumowcami, bo je lubiłeś. Problem polega na tym, że one są już u cioci, bo były za małe, a na spacer możesz iść albo w tych gumowcach albo wcale”. I wiecie, co się stało? Mój jeszcze przed chwilą wojujący trzylatek, rzucił mi się na szyję, pocałował z uśmiechem i usiadł bez słowa do ubierania gumiaków.

Podsumowanie

Wiedząc w teorii, poprzez własne doświadczenie przekonałam się, że tłumaczenie, przekonywanie to forma zaprzeczania uczuciom dziecka, która wywołuje w dziecku tylko większy protest i opór. Powyższa sytuacja pokazała też, że jeśli coś nam się podoba, to często trudno zrozumieć, dlaczego drugiej osobie może się nie podobać. To też swego rodzaju pułapka, w którą wpadamy nie tylko jako rodzice, ale też w innych relacjach. Akceptacja to zgoda, że dziecko może czuć to, co czuje. I jak widać to punkt wyjścia do tego, by dziecko czuło się rozumiane, było wdzięczne za to zrozumienie i z radością za rodzicem podążało.

Dodaj komentarz