Kiedy mam ochotę na rybę, a zjem naleśnika i może jeszcze kotleta albo i zupę, nadal będę mieć ochotę na rybę. Dodatkowo będę mieć pełny brzuch tego, co zbędne i nie jest rybą, zatem od tego będę podrażniona, niezadowolona i … nadal będę chcieć rybę.
W ten sam sposób czuje się dziecko w sferze emocjonalnej, kiedy dostaje za dużo tego, co zbędne, a nie dostaje tego, czego akurat potrzebuje.
I żeby przygotować naleśnika, zupę, kotleta potrzebuję wykonać dużo więcej czynności niż żeby od razu przygotować rybę, którą chcę. To dokłada zmęczenie i poczucie bezsensu, zniechęcenia, pracy na marne.
Rodzic, który zaspokaja dziecku te potrzeby, które są nie tymi potrzebami co dziecko ma realnie w danej chwili, czuje się tak samo. Jakby ładował w próżnię i to męczy, rozczarowuje, zniechęca.
Rybę zaś mogę kupić gotową i zrobić na szybko w piekarniku albo oczywiście usmażyć w kilkanaście minut. I gotowe – jestem zadowolona.
Tak też jest rodzic zadowolony, kiedy zobaczy, czego dziecko realnie w danej chwili potrzebuje i da w kilka, a może kilkanaście minut.
I jakie dziecko syte emocjonalnie i jaki rodzic zadowolony, że tak sprawnie to zrobił.