Wyręczanie jest jednym z głównych grzechów rodzicielstwa i to jeszcze szybko i najłatwiej rozgrzeszanych.
…bo ja to zrobię szybciej. …bo potrzeba dzisiaj ładniej. …bo nie może pójść byle jak. …bo … dodaj swoje argumenty.
I tutaj warto dostawić obserwatora z zewnątrz, który brutalnie powie w starym stylu: „Nie pamięta wół, jak cielęciem był”. Nie pamięta. Fakt. Najdalszy od zarzutu. Po prostu psychologiczny fakt. Łatwo zapominamy, ponieważ nie chcemy pamiętać. Wyparliśmy. Tym łatwiej zapominamy, im bardziej zranione nasze wewnętrzne dziecko. A czym zranione? Właśnie takim traktowaniem, które także fałszywie motywuje do wyręczania.

A co myśli i czuje wyręczane dziecko?

Jakiekolwiek podasz powód, dla którego wyręczasz, dziecko odbiera je jako komunikat przeciwko sobie: „Jestem niezdarą.” „Nic nie potrafię”. „Rodzice mają ze mną kłopot”. I tak dalej w tym stylu. Uczucia, jakie za tymi komunikatami stoją, można łatwo zgadnąć: niezadowolenie z siebie, rozczarowanie sobą, złość, a nawet gniew na siebie, może nienawiść do siebie, bezwartościowość, smutek, żal do siebie, że zawodzi się rodziców, czyli osoby dla dziecka do pewnego wieku będące źródłem być albo nie być.

Wszystkie uczucia są tak samo ważne i tak samo potrzebne. Prawda, pod którą się podpisuję obiema rękami. Wszystkie uczucia są sygnałami i za nimi idą wnioski. Oczywiście, że tak. Zdecydowanie tak. Z rozczarowania porażką można wyciągnąć wniosek, że trzeba więcej ćwiczyć daną aktywność. Pod warunkiem, że mamy szansę zrobić coś samemu.
Wyręczanie podcina skrzydła, zanim dziecko sprawdzi, czy w ogóle potrafi i co potrafi. To takie przed-założenie, że nie potrafi wcale.

Co takie przed-założenie robi dziecku?

Odbiera chęć, by robić cokolwiek. Odbiera motywację, zanim ona jeszcze miała szansę się zrodzić. Często pracuję z rodzicami, którzy padli ofiarą wyręczania kilkulatków i przychodzą z pytaniami: „W jaki sposób zmotywować 10. czy 12latka? On/ona nic nie chce robić. Niczego nowego nie chce spróbować. Obowiązki spycha na mnie – zrób sam/a”. I na 99% przypadków w tle stoi właśnie wyręczanie dziecka w wieku kilku lat. Na tamten czas wszelkie argumenty by wyręczyć były zasadne – patrz początek tekstu. A teraz nastolatki odpowiadają wyręczającym je kiedyś rodzicom: „Nie potrafię”. „Nie umiem.” „Zrób sam/a, bo i tak zrobisz to lepiej” „Przecież i tak zrobię to źle”. Itd. Itp.

Po co się ruszać, kiedy będzie źle.

To taki klasyczny wychowawczy strzał w stopę.
Pozorne zyskanie czasu przez rodzica przy wyręczeniu przekłada się na tracenie czasu na te i inne czynności przez wiele lat w przyszłości. Czynności, które spokojnie w ramach chętnej współpracy z rodzicem w dobrowolnym podążaniu za nim jako autorytetem mogłoby zrobić dziecko, które miało chwilę, by zrobić „po swojemu”, „mniej starannie”, „wolniej”, „nie tak dobrze jak rodzic” robi przez lata rodzic. I sam sobie może za to podziękować. Dziecko zniechęcone totalnie ma zero motywacji i powodów, by coś zrobić.

W jaki sposób dać dziecku zrobić coś szybko i sprawnie bez wyręczania?

Pokazać jeden raz. Zwykle wystarczy.
Zachęcić, by dziecko zrobiło samo.
Powstrzymać się od wszelkiej krytyki.
Przyjąć, że dziecko zrobiło coś najlepiej i pochwalić.
Tak! Zrobiło coś najlepiej jak potrafiło w danej chwili i to jest godne największego zachwytu! Więc się zachwyć! Najlepiej jak potrafisz na tę chwilę. Trening czyni mistrza, że tu mrugnę okiem.
Nawet jeśli nie do końca wyszło. Pochwalić za spróbowanie. Fakt podjęcia próby jest tak samo ważny jak to, czy była udana czy nie. Rodzice tych nastolatków, którzy czują opór na wszelkie działanie po latach wyręczania (można czytać też ogłupiania) dziecka pewnie powiedzą, że to podjęcie próby jest nawet ważniejsze.

Pomagać czy nie pomagać?

Czasem tak. Oczywiście! To rodzicielstwo wspierające!
Pomagaj, jeśli dziecko prosi. Patrz tylko, czy już nie wpadło w postawę: „Nic nie potrafię. Lepiej jak ty, mamo, tato, to zrobisz”. Jeśli wpadło, to zachęć do samodzielności.
Pomagaj, jeśli dziecko jest zmęczone. To widać i łatwo odróżnić. To taka pomoc, jak pomogłoby się każdemu innemu człowiekowi bez umniejszania jego umiejętnościom.
Pomagaj zawsze wtedy, kiedy uczciwe poczujesz, że to TYLKO zwykła pomoc w konkretnej sytuacji, a nie wyręczanie. To się po prostu czuje.

Zatem wspieraj, zachęcaj, pomagaj, ale nie wyręczaj. Znajdź minutę tu, dwie-trzy tam, by pozwolić samemu, a świetnie rozwiniesz u dziecka samodzielność i zrobisz SOBIE i DZIECKU prezent na przyszłość – dziecko chętnie zrobię czynności, które już potrafi i ochoczo sięgnie po rozwijanie nowych umiejętności.
WłączJakMówić – Zachęcaj do Samodzielności!

Dodaj komentarz