Młodszy płaczliwie w drodze z przedszkola:
„Mama, a dlaczego ja mam urodziny w zimie, a inne dzieci mają w lecie”
Dałam najprostszą informację.
Wystarczyło.
Do czasu.
Wieczorem, bardziej płaczliwie: „Mama, ja chcę mieć urodziny w lecie.”
Wiem, że chcesz. Rozumiem, dzieci teraz mają i też byś już chciał” – próbowałam zgadnąć, o co chodzi w tymi urodzinami.
Po 5 minutach.
Nadal płaczliwie, a ja zmęczona, zaczynałam na tę płaczliwość cierpnąć cała. Żeby skrócić męki obojga, zaczęłam intensywnie myśleć:
„Skoro akceptuję potrzebę, czyli chęć obchodzenia urodzin w lecie i dalej jęczy, to znaczy, że chodzi o coś innego niż sam fakt urodzin w lecie!!!
Brawo Ja. Lepiej późno niż później.
Do synka:
„Skoro chcesz mieć teraz urodziny, to pewnie z jakiegoś konkretnego powodu…”
Synek: „Tak, mama. Chcę dostać takie same karty piłkarskie, jak Jaś.”
Ja w myślach tańcząc tylko mi znany taniec radości, wieńczący koniec jęków dla moich uszu: „Tadam! Jak się cieszę, że na to wpadłam!”
Do synka: „Chcesz karty! Do tego, żebyś mógł dostać karty nie potrzeba urodzin. Dowiedz się od Jasia, gdzie można kupić te karty i jutro mi powiedz.”
Koniec tematu, koniec tematu, bo dziś zupełnie temat nie wrócił.
Podsumowując. Rozmowy z dziećmi rozwijają:
– instynkt samozachowawczy rodzica – jak się nie wysilę, to umrę od jęków
– kreatywność – z dziećmi czasem wszystko jest oczywiste, a czasem to zabawa z konkretną łamigłówką
– świadomość, jak czasem jesteśmy zafiksowani na jedynie słusznym powodzie (tu: myśl, że dziecko chce mieć urodziny w lecie, to tylko dlatego, bo jest lato)
– często chodzi o odblokowanie czegoś pośrodku – żeby mieć karty, nie trzeba mieć urodzin, ani nawet o efekt – czyli mieć karty, a po prostu o to, że karty można po prostu mieć. I taka świadomość – tu może dla niektórych rodziców spora niespodzianka – dzieciom bardzo często wystarcza.
Dziś takie podsumowanie z przymrużeniem oka, a tekścik w ramach #DzieckoMówiRodzicSłucha