Bajki. Bajki. Bajki. Kto uwielbia bajki, ręka w górę. Kto uwielbia bajki z dziećmi w domu albo w kinie, serduszko w komentarzu poproszę. Ja mogę dać milion komentarzy, bo bajki oglądam od zawsze i zaraziłam nimi dzieci i wiele innych osób. Uwielbiam też chodzić do kina i wróciłam do tej przyjemności po kilku latach przerwy. Najpierw sama, a teraz nareszcie z dziećmi. Proponując synom kino, miałam w głowie umyślony zupełnie inny film. Zatrzymałam swój typ jednak dla siebie, nauczona, że dzieci zaskakują i bardzo warto dawać się im zaskakiwać. I było totalnie warto. Dzieci wybrały Sonic 2.
No dobrze, ale to druga część, a co z pierwszą? Zorganizowaliśmy szybko obejrzenie jedynki. Hmm… dzieciom bardzo się podobała… Ja oglądałam wyrywkowo i fragmentami, więc pierwsza część wydała mi się jakaś za bardzo drętwo amerykańska i patetyczna. Poszłam do kina z nastawieniem, że mogę być rozczarowana. Pomyślałam: „Dzieci pewnie będą zachwycone. Ja to liczę się z tym, że przesiedzę i się przenudzę.”
„Ja mam szczęście, mam szczęście” – mogę sobie zaśpiewać, ponieważ film oglądaliśmy z uśmiechami na twarzy, emocjonując się mocno. Postaci posiadają cechy, które liczą się dla mnie w realnym życiu. Bajka zaś daje emocje i rozrywkę, ale też ma głębsze przesłanie i przekazuje cenione przeze mnie wartości. Mam na myśli: przyjaźń, rodzinę, bycie w porządku, to że można na kogoś liczyć. Dodatkowym walorem jest pokazanie w jednej relacji tego, co bardzo ważne w wychowaniu – zły oznacza poraniony i wymagający więcej wsparcia i miłości, zamiast walki z nim i szkodzenia mu. I koniec spojlerowania. Kogo zachęciłam, niech śmiga do kina.
Po tak zachwycającej drugiej części, zdecydowałam się obejrzeć w całości pierwszą. Okazało się, że moje oglądanie fragmentami dało mi podstawy do krzywdzącej oceny tego obrazu. Jest równie wart obejrzenia, co dwójka, choć pchając się uporczywie w porównanie druga część jest lepsza niż pierwsza. Według mnie ma większy rozmach i żwawszą akcję, a także mocniejsze przesłanie pro przyjaźń i pro rodzina – to ostatnie we właściwym tego słowa znaczeniu, bez nabytej w naszym kraju pejoratywności.