Czy chcemy czy nie, kiedyś przed każdym rodzicem stanie takie wyzwanie. Choćbyśmy byli nie wiadomo jak pokojowo nastawieni do ludzi, towarzyscy i sympatyczni, w życiu każdego rodzica przychodzi taka chwila, że musi postawić granice innemu dziecku. Czy tylko i aż, aby ochronić życie i zdrowie swojego dziecka albo po to, by zabawa była przyjemna dla wszystkich dzieci lub cała sytuacja wpisywała się w ramy choćby luźno pojętej kultury zabawy i wspólnego przebywania dzieci i dorosłych. Od tego, w jaki sposób to zrobimy, zależy czy kogoś skrzywdzimy i czego nauczymy nasze dzieci.
MOJE DZIECKO JEST ZAWSZE BEZ WINY, TWOJE ZAWSZE WINNE
To pierwsza z możliwych do obrania taktyk, gdy chcemy postawić granice innemu dziecku podczas wspólnej zabawy z naszym. Czy łatwiej przyjąć, że moje dziecko jest „tym dobrym”, że „nie mogło tego zrobić”? Czasem tak. Gdyż czasem przyznanie się, że moje dziecko coś zrobiło, co mi i innym może się nie podobać, to równocześnie przyznanie przed sobą, że nie jestem idealnym rodzicem. A może więcej. To może być głębokie przekonanie, często nie do końca uświadomione, że: „skoro moje dziecko broi, to jestem złym rodzicem”. Łatwiej wtedy przerzucić winę na kogoś innego. Na inne dziecko. Na innego rodzica.
A co lepiej zrobić? Dla siebie. Dla swojego dziecka. Przyjrzeć się temu przekonaniu. Zaakceptować je. Zajrzeć, jakie i skąd biorące się lęki za nim tkwią. Oswoić je. Przyjąć też, że ma idealnych rodziców. Przyjąć, że wchodzenie w spory, to naturalne wyznaczanie granic. U kilkulatków jeszcze nie tak „cywilizowane” (w domyśle asertywne) jakbyśmy jako ich rodzice chcieli. Czy sami za każdym razem „dajemy radę” w złości? Nie. No body is perfect.
Czego ta postawa uczy naszego dziecko? Tego, że to inni są zawsze winni.
MOJE DZIECKO JEST ZAWSZE WINNE, TWOJE JEST CACY
Tendencja druga jest równie krzywdząca. Uderza we własne dziecko. To próba niewidzenia, że inni czasem naruszają nasze i naszych dzieci granice. To często postawa rodzica uległego, chcącego za wszelką cenę uniknąć sporu. Przekonanie: „Na pewno moje coś zrobiło. I tamto teraz się broni.” I stojące za nim: „Jestem złym rodzicem, na pewno czegoś nie nauczyłam/łem”. Podobnie jak w przypadku przekonania poprzedniego, warto się mu lepiej przyjrzeć. Skąd się wzięło? Dlaczego oceniamy siebie tak źle? Co takie stanowisko mówi o poziomie mojej asertywności? Czy aby na pewno taką postawę defensywną chcę przekazać mojemu dziecku? Te i wiele innych pytań można sobie zadać, aby zweryfikować swoją postawę dotyczącą stawiania granic innemu dziecku.
Czego ta postawa uczy naszego dziecko? Tego, że to ono jest zawsze winne.
„KTO CIĄGLE SZUKA WINY, TEN ZABŁĄDZI”
Śpiewa Kult w piosence „Grzesznik”. Kto czytał mój wpis o zdaniach na zawołanie, ten domyśla się, że to kolejne z nich. Podpowiada mi często w sytuacjach spornych, nie tylko z dziećmi, żeby nie skupiać się na szukaniu winnych. Jak wynika z dwóch poprzednich akapitów to zawsze prowadzi do krzywdy którejś ze stron. Na czym za to warto się skupić:
– potrzebach obu stron,
– udzieleniu informacji i/lub
– powiedzeniu o swoich odczuciach bądź
– powiedzeniu o swoich oczekiwaniach i
– oczywiście – akceptacji uczuć i stojących za nimi potrzeb.
W sytuacjach, kiedy jednorazowo dziecko np. sypie piaskiem, rzuca kamieniem, wystarczy powiedzieć krótko, jak bawić się daną rzeczą inaczej. Najczęściej dzieciom to wystarczy. Moje doświadczenie w 100% to potwierdza. Mniej słów, a właściwe słowa, to często najlepsza droga do sukcesu w relacji.