rodzina
Efekty jak skarb
Są takie dni, kiedy efekty wychowawcze się kumulują, a wszystkie dotyczące ich uczucia, słowa, sytuacje, chciałabym ukryć gdzieś, gdzie nikt ich nie znajdzie, z obawy, że znikną. To dni, kiedy wysiłek włożony w mówienie do dzieci tak, aby akceptować i nazywać uczucia, szanować ich potrzeby, zachęcać do współdziałania, nie karać, tylko pokazywać konsekwencje, nie krytykować, lecz pokazywać, że można inaczej, nie etykietować itd. itp., (to dalej i tym podobne, czyli 80 porad znajdziesz w moim e-booku), procentuje z taką siłą, że nie wiem, czy szczypać się, aby sprawdzić, czy to nie sen czy właśnie schować to wszystko z obawy, żeby nie zniknęło, żeby nikt nie zabrał. (Jest odwrotne do tego, które znają chyba wszyscy rodzice, kiedy czasem wszystko się nie układa.) To uczucie, które podpowiada, by krzyczeć: „TO MOJE. TO KONSEKWENTNIE WYPRACOWANE! Codziennie robię wszystko, aby dzieci mnie słuchały, za mną podążały!”

Skąd się biorą efekty wychowawcze? Pamiętam, że kiedy zaczynałam się interesować relacją rodzic-dziecko (jakieś 20 lat temu), wiedziałam, czego nie chcę. Nie chciałam na przykład, by moje dzieci robiły gesty i zabiegi wobec siebie, mnie i innych osób tylko dlatego, że wypada. Wtedy jeszcze nie znałam żadnych metod, gromadziłam wszelką wiedzę psychologiczną, która mogłaby mi w tym pomóc, i… dbałam o szczerość i bycie fair w relacjach. Teraz mając dzieci nie nakazuję i nie zakazuję. Dbam o to, by dziecko czuło się rozumiane, a przez to kochane. Stosuję wszystkie 80 porad, które dla Was spisałam i cierpliwie czekam na efekty wychowawcze. Jedne są od razu. To zaskakuje, kiedy udziela się informacji „spodnie leżą na podłodze”, a dziecko podnosi je i odnosi na swoje miejsce. Takie sytuacje (które są marzeniem niejednego rodzica) to jednak dopiero początek drogi. Dalej są wspaniałe relacje, bo uczymy się je tworzyć i podtrzymywać. Kto nie chce mieć wspaniałej relacji ze swoim dzieckiem?

Akceptacją fascynacja Mnie najbardziej fascynuje akceptacja uczuć – ją stosuję stale do dzieci. Wiem, jak boli brak zrozumienia i jak dziecko czuje się niekochane, kiedy rodzic nie słyszy potrzeby, która stoi za uczuciami. Mówisz, nawet jako dorosła już osoba: „Synek wymiotował całą noc”. Oczekujesz choćby tekstu: „To podżyłaś swoje”. A dostajesz np. „Czym wy go karmicie?! Przecież niedawno wymiotował” (niedawno = wymiotował pół roku albo nawet rok wcześniej). Kiedy 6 latek mówi mi, że chce iść pod blok i waha się, najlepszą odpowiedzią, jaką chce usłyszeć, to zauważenie/ nazwanie tego wahania. Nie ukrywam, że zaczynałam, jak każdy, kto podjął się stosowania podejścia z „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”, od nazywania jedynie złości, smutku, radości. Gwarantuję jednak, że stopniowo widzimy coraz więcej uczuć i coraz lepiej potrafimy je rozróżniać i nazywać. Ich bogactwo odkrywa się przed każdym, kto chce je zobaczyć. Zobaczenie ich to też plusy. Wielu z nas boi się uczuć drugiego człowieka: „Przeraża mnie jej gniew”, „O Jezu, co ja zrobię z jego ogromnym smutkiem”. Co zrobisz? Nazwiesz, zaakceptujesz i TO NAJWIĘCEJ, CO MOŻESZ DAĆ i CO DRUGA OSOBA CHCE OTRZYMAĆ. Nie ma nic wspanialszego od bycia rozumianym. Akceptując uczucia drugiego człowieka zbliżamy się do niego.

Ty akceptujesz, Dziecko decyduje Nazwanie, zauważenie równa się ZROZUMIENIE. I nawet wahający się 6latek po zauważeniu uczuć przez rodzica, sam podejmuje decyzje. To genialne, że jako rodzic nie jestem już obarczona podejmowaniem za niego decyzji (i całe szczęście, bo skąd do jasnej popielatej mam wiedzieć, czy on bardziej chce czy nie chce wyjść pod ten blok). A dziecko – jakże na tym korzysta! Nie robi nic wbrew sobie. Uczy się podejmować decyzje SAMO O SOBIE, na podstawie tego, co czuje (tak, co czujemy ma być jednym z wyznaczników podejmowania decyzji, bo chyba każdy przerobił w życiu taką sytuację, kiedy rozumowe argumenty były na tak, a uczucia na nie i się zemściło). Poza tym, kiedy mnie zabraknie, to kto mojemu dziecku powie, czy ma iść pod ten blok/jechać do pracy zagranicą czy ożenić się z panną x.

Nakazy i zakazy nie działały i nie działają Wracając do efektów wychowawczych. Są dni, że wątpię. Szanuję uczucia, potrzeby, a tu na placu zabaw mama od nakazów i zakazów wie lepiej, jak uczyć moje dziecko mówić przepraszam. Wątpię jednak tylko kilka sekund. Wiem, że zakazy i nakazy nie działają. Wiem, że przymus mści się na rodzicu i niestety też na dziecku. Wiem, że podejście empatyczne jest czymś odwrotnym do tego, jak mnie wychowywano. Skoro tamto nie działało, to nie mogę powielać czegoś, co nie działa (nie działa oznacza, że nie buduje pww, wysokiej samooceny, nie uczy dziecka bycia asertywnym, nie uczy zaufania do samego siebie itp.). Raz już to stwierdziłam.Tzn. milion razy, które daje wynik RAZ NA ZAWSZE PRECZ NAKAZAMI I ZAKAZAMI, Z NIELICZENIEM SIĘ Z DZIECKA UCZUCIAMI, POTRZEBAMI, ZDANIEM. Nie działa. Nie ma przyszłości. Koniec. Kropka. Próbuję czegoś innego.

Ten dzień (jeden z wielu po trzech latach) Często myślę, że kto nie doświadczył nakazów, zakazów, przymuszania, krytyki i innej agresji słownej w dzieciństwie, nie jest w stanie zrozumieć do końca, jak ona szkodzi. Tych, co doświadczyli i nie zapomnieli, jak to jest, najbardziej chyba motywuje to do podjęcia decyzji: „NIE CHCĘ TEGO DLA MOJEGO DZIECKA”. Chcę słów, które budują i nie jest ważne, czy moje dziecko będzie uważane za grzeczne czy niegrzeczne, jedyne co się liczy, to pewność, że nie doświadczy tego samego, co jego rodzic wcześniej. Dlatego kiedy przychodzi dzień, w którym dzieci umówione z rodzicami w piątek wieczorem, że pozwolą rodzicom dospać do 9.00 – robią to (8:53 – zaliczam i tak 🙂 ); kiedy Starszy melduje o tej 8:53, że ma „błysk w pokoju i nie będę musiała mu mówić o sprzątaniu; kiedy ustępuje mi przy stole miejsce sam z siebie, kiedy ja nawet tego nie oczekuję; kiedy Młodszy przeprasza Starszego 8-10 razy za zburzenie samolotu z klocków, aż Starszy powie mu – zamiast „Nie wybaczam” – Wybaczam; dawka efektów jest dla mnie uderzeniowa. Widzę, czuję, słyszę, potwierdzam: „Rodzicu, można inaczej”. Dzięki wysiłkom rodzica może być INACZEJ.

Ps. Jeśli chcesz posłuchać tego tekstu, zobacz Audiobook z tekstami z bloga.

Dodaj komentarz