Kłótnie o klocki? Jedno burzy drugiemu budowle? Drugie krzyczy, płacze lub bije? Albo oboje chcą jednocześnie klocki tego samego koloru? A może młodsze zagarnia wszystkie zabawki dla siebie? Takie i im podobne sytuacje są na porządku dziennym chyba w każdym domu, w którym jest rodzeństwo. Dzieci walczą o zabawki, czy my rodzice chcemy tego, czy nie. Moi najczęściej walczą o klocki i autka, gdyż to ich główne przedmioty zainteresowania. Patrząc na mój ukochany duecik i inne dzieci zaobserwowałam kilka prawidłowości. Zacznę od tej, która pojawiła się jako pierwsza i była dla mnie wtedy – założę się, że dla innych rodziców też bywa – dużym zaskoczeniem.
ZAZDROŚĆ O WZGLĘDY RODZICA
Dzieci walczą o zabawki, bo czują się zazdrosne o uwagę i troskę rodzica wobec – często młodszego, ale nie zawsze – rodzeństwa. Już widzę Wasze zaskoczenie: „No, jak to, przecież dwoję się i troję, żeby dać im jednakową (tu pułapka) uwagę”, „Robię wszystko, by żadne nie czuło się mniej kochane”. Wiem. I cokolwiek odpowiesz. Wiem. Niestety, to tak nie działa. Jednakowo nie wystarczy, bo to nigdy nie będzie sprawiedliwie. Każde dziecko ma inne potrzeby emocjonalne w danej chwili i przez ich zaspokojenie bądź jego brak postrzega świat. Dlatego nie można dawać jednakowo, lecz właśnie według potrzeb. I tutaj rodzą się kolejne pytania: „Jak to mierzyć, wyczuć? Po czym to poznać?” Domyślacie się odpowiedzi. Po zachowaniu dziecka. Kiedy widzę, że chłopcy się świetnie razem bawią, a nagle ni z tego ni z owego, jeden zaczyna szturchać drugiego, mam sygnał, że coś potrzeba właśnie temu, który szturcha. Gdy zdarzyło się to pierwszy raz, byłam zaskoczona. Skojarzyłam, że to zazdrość, nie rozumiałam jednak, dlaczego się pojawiła. Jako że stosuję na co dzień akceptację uczuć, szybko synek zwierzył się, o co chodzi. „Bo Ty stale się nim zajmujesz, przewijasz, karmisz, przebierasz”. Pamiętam swoje zaskoczenie. To przewijanie, karmienie było dla nas obowiązkiem, który choć przyjemny, chętnie zamienilibyśmy np. na zabawę z dzieckiem, zamiast stale „siedzieć w pieluchach”. Dlaczego jednak zazdrość objawia się tym, że dzieci walczą o zabawki? Co klocki mają z tym wspólnego? Odpowiedź jest prostsza niż można przypuszczać. Natura ludzka tak po prostu działa. Zauważcie u dorosłych: „Nie dam pani x awansu, bo ona ma bogatego męża. Jej więcej nie potrzeba.” Dzieci rozumują podobnie: „Skoro mama, tata bardziej ją/go kochają (mówimy o dziecka odczuciach, a nie o staraniach rodziców), to klocków mu nie dam.”
SKUTEK PRZYMUSZANIA DO DZIELENIA SIĘ
Innym powodem, dlaczego dzieci walczą o zabawki, a dokładniej chcą zagarnąć wszystkie dla siebie, może być wcześniejsze naciskanie, aby dziecko dzieliło się z innymi. Córeczka klientki dostała ataku histerii przy choince, gdyż chciała wziąć dla siebie wszystkie prezenty. Mama jej w dobrej wierze, zachęcała ją wcześniej do dzielenia się. Co się wydarzyło? Dziewczynka nigdy nie poczuła się właścicielką żadnej rzeczy. Mama za szybko zachęcała ją do dzielenia się. To moja własna teoria, którą nazywam roboczo prawem własności lub właściciela. Dziecko nie podzieli się szczerze, dopóki nie poczuje się w pełni właścicielem danej rzeczy. W sytuacjach z dziećmi często jest tak – co budzi moje osobiste oburzenie – że dziecko jeszcze nie dobrze nie dotknęło czegoś, nie obejrzało, nie wzięło np. z paczki dla siebie, a już słyszy podziel się. Gdyby na jego miejscu był ktoś starszy i asertywny odpowiedziałby: „Pozwól chociaż obejrzeć”. Nie dziwmy się więc buntom, płaczowi, krzykom czy histerii. Zachęta może być najspokojniejsza na świecie, lecz dziecko potrzebuje poczuć, że coś jest jego. Moim chłopcom podkreślałam to słownie: „Tak, to jest Twoje. Możesz zdecydować, czy chcesz się podzielić, czy nie”. Jaki był efekt? Zaskakujący. Chciałam, żeby dał bratu 3 klocki, dawał 5 albo wszystkie. Dziecko, któremu pozwolono decydować, co może zrobić ze swoją własnością zachowuje się jak łaskawy bogacz: „mam tak dużo, więc chętnie dam”. A co jeśli nie? To też powinno być uszanowane. Szczególnie w pierwszych sytuacjach po wcześniejszych naciskach. Ze strony dziecka odmowa podzielenia się jest upewnieniem się, czy pozwolenie na bycie właścicielem i prawo do decydowania nie jest tylko pustosłowiem.
DZIECI WALCZĄ O KLOCKI Z ZAZDROŚCI O UMIEJĘTNOŚĆ BUDOWANIA
Ten akapit dotyczy klocków, bo taka sytuacja pojawiła się u nas i może ktoś zmaga się z czymś podobnym. Brat burzył drugiemu budowle z kloców: mosty, garaże, domy, lotniskowce, samoloty, samochody i inne. Był czas, że to burzenie się pojawiło w nasilonej formie. Co chwilę była o to sprzeczka. Natura psychologicznego detektywa kazała mi sprawdzić, o co chodzi. Okazało się, że drugi synek doszedł już do takiego wieku, w którym ambicja i chęci sprawiały, że widział, że brat potrafi świetnie budować, a on nie. Dzieli ich taka różnica wieku, że nie sposób tego uniknąć. Konieczne było moje wsparcie. Po pierwsze, akceptacja uczuć: „Bardzo chciałbyś budować tak jak brat”, „Bardzo podobają Ci się budowle brata i też chciałbyś tak umieć”. Po drugie, zaangażowanie i dowartościowanie Starszego: „Potrafisz budować i jesteś najbardziej odpowiednią osobą, żeby nauczyć tego brata”. Pamiętam tę dumę i zadowolenie. Trzeba im to czasem przypomnieć, lecz obaj odchodzą do klocków zadowoleni.
DZIECI WALCZĄ O ZABAWKI, BO COŚ SIĘ PO PROSTU PODOBA
Ostatnim powodem, dlaczego dzieci walczą o zabawki, o którym chcę napisać, jest pożądanie. Tak, jak każdemu z nas, dzieciom po prostu coś się może spodobać i w jednej chwili tego mocno zapragną. Odpowiedzią jest moja ukochana akceptacja uczuć: „Bardzo Ci się podobają te klocki. Chciałbyś takie mieć. Fajnie by było coś z nich zbudować. Pewnie zbudowałbyś lotniskowiec”. Co nam to daje? Nie bójcie się, że to rozbudzi większe pożądanie dziecka. Wprost przeciwnie. To zaspokojenie potrzeby na poziomie psychicznym. Spróbujcie sami zaakceptować sobie w ten sposób np. super samochód. Teraz czujecie i wiecie, jak to działa, prawda? Dziecko po takim zaakceptowaniu może nalegać dalej na to, by dostać zabawkę, lecz z reguły sięga po coś innego. Nie bójcie się, że to manipulacja. Nic z tych rzeczy. Zaspokojenie potrzeby emocjonalnej jest często ukrytym powodem żądań wszystkiego innego. Zdarza się jednak, że nie chodzi o jeden klocek, lecz wymarzone pudełko z konkretnymi klockami, jak to było w przypadku mojego dziecka. Zainspirowany warsztatami z klockami Incastro, prowadzonymi przez panie z Proszę Bardzo, chce te klocki do dalszego rozwoju swojej pasji, którą jest właśnie budowanie. Pozostało mi więc kupić klocki, żeby zdążyć przed Dniem Dziecka, a zamówię je tutaj, bo to dzięki Paniom z Proszę Bardzo poznaliśmy klocki Incastro i ich nieograniczone możliwości.
JAK ZATEM REAGOWAĆ PRZY SPRZECZKACH O KLOCKI I INNE ZABAWKI?
Przede wszystkim rozpoznać przyczynę. Czy chodzi o zazdrość z poczucia bycia mniej kochanym? Czy może dziecko nie poczuło się naprawdę właścicielem danej rzeczy? A może osiągnęło wiek, w którym ono ma ambicje bawić się tak, jak czy tym, czym bawią się starsze dzieci? A może po prostu coś mu się podoba, lubi to, zaczyna rozwijać pasję. Rozpoznanie przyczyny pozwoli nam właściwe zaakceptować uczucia, stojącą za nimi potrzebę, dzięki czemu zaspokoić potrzebę emocjonalną dziecka. Dopiero gdy to się wydarzy, możemy decydować, czy pragnienie danej rzeczy jest środkiem do zwrócenia przez dziecko uwagi: „Patrz, tu jestem. Potrzebuję Cię. Twojej bliskości, akceptacji, szacunku, uwagi” czy – tak jak mojemu dziecka klocki – rzecz jest narzędziem w jego indywidualnym rozwoju.
*Autorzy zdjęć: Studio Proszę Bardzo.
Generalnie rzecz ujmując ja rodzeństwa nie miałam. Co do zabawek nikt ich nie mógł używać „z podwórka” bo one były moje i już. Moje to moje i nie dotykać bo nakrzyczę. Żadne tłumaczenia rodzicielskie nie pomogły. Mało tego. Te zabawki mam do dziś , bo tak mi to zostało już w genetyce. Moje wiec nikomu nie oddam. A wyrzucić tez szkoda.