Kocham samochody. Jednak jak wszystko u mnie, moja miłość do nich jest specyficzna. Liczy się dla mnie “wnętrze” auta. Podziwiam samochody z zewnątrz, lecz śmieszy mnie, gdy ktoś chce mi zaimponować samochodem. Liczy się wnętrze właściciela, nie “dodatki”. Do jazdy też podchodzę specyficznie. Przez lata odzwierciedlała moje relacje z ludźmi i światem. Jeździłam więc grzecznie i ekonomicznie. Ostatnio wszystko się zmieniło, więc okazuje się, że jeżdżę jak  – tak określa to mój tato – “Hołek na testach”. Zawsze interesowały mnie samochody i wszystko, co z nimi związane. Seria “Szybcy i wściekli” to filmy w mój gust.

Moja miłość do aut i motoryzacji przeszła na moich synów. Wyssali z mlekiem matki, bo inaczej nie da się tego wytłumaczyć. Nie zachęcałam.A oni od najmłodszych miesięcy życia gromadzą resoraki, hot wheels’y i wszystko, co ma koła. Każdy ma swoją szufladę na samochodziki. Młodszy nosi je po kieszeniach, a ja często w torebce (no właśnie – przynajmniej wiadomo, dlaczego taka ciężka). Myślę, że jest ich kilkaset.

Ostatnio leżąc w wannie i delektując się domowym SPA, z ogromną radością uświadomiłam sobie, że jestem najbogatszą mamą na świecie. U wezgłowia wanny od jakiegoś czasu mam “stajnię” samochodową. Nie wiem, czy może się równać z kolekcją Paula Walker’a, lecz na mnie robi wrażenie. W mojej łazience parkowały wtedy: BMW, Toyota Tundra i 4runner, Skoda – (no ba! na pewno chipowana), Ford Mustang GT i F-550 Super Duty, Dodge Viper, Holean UTE, Land Rover Defender, Jeep Wrangler Superlift, jakaś markowa wywrotka, zbudowany z lego Sokół Millenium z Gwiezdnych Wojen, helikopter policyjny, straż pożarna i Złomek z McQueen’em.

Stan mojej “stajni łazienkowej” zmienia się z kąpieli na kąpiel. Często auta wjeżdżają do wanny i trzeba je wyciągać. Trzeba je też przekładać przy sprzątaniu, bo stoją pomiędzy żelami, płynami do kąpieli, szamponami. Miejsce na te rzeczy jest spore jak na możliwości polskich łazienek, więc chłopcy mają co “zagospodarowywać”. I wiecie, mnie to tak cieszy, że totalnie akceptuję taki “wystrój” łazienki. Więcej, nie wyobrażam sobie innego. Nawet leżąc sama w wannie, widzę te autka – nie same – lecz bawiących się nimi synków. Jeżdżących nimi po bokach wanny, zanurzających je w wodzie, wydających przy tym różne dźwięki, śmiejących się i przekomarzających.

Czy mogę być bogatsza? Jeśli najdą mnie wątpliwości, pójdę się kąpać.

 

Dodaj komentarz