opis uczuc„Nie więcej nie napiszę z parentingu, a jeśli już to nie na blogu i nigdy więcej nie nagram filmiku. Powiem coś tylko tym, którzy przyjdą na moje warsztaty.” Takie myśli krążą od niedzieli po mojej głowie i choć mam dla Was filmik i kilka artykułów w szkicach, nie mogę się przełamać, by je upublicznić. Dlaczego? Od blisko roku odnoszę wrażenie, że na innym blogu z poradami dla rodziców teksty są mocno inspirowane moimi wpisami. Tymi, które wcześniej pojawiały się tylko na Fb, jak i teraz tekstami publikowanymi na blogu. Do tego stopnia, że wyglądało jakby ktoś szedł chronologicznie: kwiecień, maj, czerwiec, wybierał najciekawsze, najtreściwsze zdania i ubierał je w swoje historyjki. Złościłam się, tłumaczyłam sobie, że to ta sama „działka”, więc może podobne skojarzenia. Myślałam, że mi się zdaje. Ale ile może się zdawać? Pięć? Dziesięć artykułów? I dlaczego tylko jednej osoby? Co do doświadczenia, to pani, o której piszę, doświadczenia ma dużo, też prowadzi warsztaty, nawet dłużej niż ja. Powinna zatem bazować na spostrzeżeniach płynących ze swojego, a nie mojego doświadczenia. Jeśli jednak tak podobają się jej moje wnioski i wskazówki, a nawet stylistyka tekstu, to wypada napisać, że podaje za p. Joanną Hudy bądź blogiem www.jakmowic.org.pl. Kilka miesięcy temu próbowałam zareagować delikatnie. Zdarzyło się, że wrzuciłam na fan page’a tej pani link do mojego tekściku, napisanego kilka dni wcześniej z podpisem, że to u mnie było. Na co pani przesłała mi „uśmiech”. Tych wpisów, które wyglądały na elegancko przerobione na bazie moich pomysłów było sporo. Dalej tłumaczyłam sobie, że to telepatia. „To przecież nie może być tak, że ktoś wyciąga główną myśl z mojego tekstu i buduje na niej swój tekst” – mówiłam do bliskich. „Po prostu ma te same spostrzeżenia” – próbowałam sobie wmówić przez wiele tygodni. Nie zaglądałam nawet na tamtego bloga, żeby się nie denerwować. Od czasu do czasu jednak kusiło i efekt był ten sam. Zaczynam czytać tekst i od razu kojarzy mi się, że ja o tym pisałam, a za chwilę przypominał mi się tytuł mojego tekstu, w którym o tym było, tylko innymi słowami. Ostatnio wypuściłam dwa filmiki. W ostatnim poruszam w jednym zdaniu temat zmiany podejścia. Ktoś powie – jedno zdanie to tylko jedno zdanie, więc o co chodzi? Za tym jednym zdaniem kryją się długie miesiące mojej pracy nad sobą w relacji rodzic – dzieci. Przez te miesiące codziennie gryzłam się w język, gdy początek zdania do mojego dziecka był według starych nawyków, przerywałam, myślałam i zaczynałam od nowa, zgodnie z metodami z „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały”. Kto był u mnie na warsztatach ten słyszał. Kto czytał teksty też pamięta to gdzieś przemycone. I padło w filmiku. W niedzielę weszłam na stronę tej pani pod wpływem nagłego impulsu. Przeczytałam ostatni tekst i nie mogłam uwierzyć. Kiedy odkryłam wpis, który ma inny tytuł, zaczyna się historią tej pani, a kończy jakby przerobionym moim zdaniem, to nie mogłam spać i płakałam. To bardzo boli, kiedy kilka tygodni później czyta się u kogoś mające ten sam sens zdanie i wydaje się, że ktoś pisze to samo jak o swoim doświadczeniu. I teraz czuję się okradziona i nie mogę przestać się tak czuć. Czuję się okradziona z doświadczenia osobistego, rodzicielskiego i rozwojowego, które skrywa to jedno zdanie. Pani Małgosiu, jeśli pani to czyta, to jako osoba, która specjalizuje się we wspieraniu relacji, powinna pani wiedzieć, że nie zbuduje się dobrej relacji, gdy ktoś w niej czuje się okradziony z pomysłów na teksty, z pomysłów na bohaterów, z pomysłów na stylizacje tekstów, ze sposobu pisania o uczuciach. A czy pani chce czy nie, przez te podobieństwa jesteśmy w relacji, mimo że na odległość. Piszę swoje teksty, bazując na osobistych przeżyciach, stąd bierze się ich specyfika, ich autentyczność. Najbliższa mi bohaterka LuckyJo jest prawdziwą dziewczyną i gdzie indziej staje się bardzo nieprawdziwa, mimo ubrania jej w podobną stylizację. To kolejne zbyt uderzające, by przejść nad nim do porządku, podobieństwo. Własność intelektualna to jedna z niewielu rzeczy, które sobie w życiu cenię najbardziej. Moje pomysły, a szczególnie samozaparcie i samodyscyplina w pracy nad sobą w relacjach ja-rodzic do moich dzieci i ja-dziecko w relacji do rodziców i stąd płynące wnioski, którymi dzielę się na blogu za darmo, to dla mnie własności cenniejsze niż garaż z luksusowymi samochodami. I naprawdę mi przykro, kiedy za wpis, który wygląda na przerobiony z mojego pomysłu, ktoś zbiera setki lajków jakby to było jego odkrycie i coś przez niego doświadczonego. Takie – nawet najelegantsze – przerabianie cudzych teksów nie przystoi profesjonalistce i osobie, która wspiera relację podstawową społecznie, mającą bazować na uczciwości i byciu fair.

5 thoughts on “Mam blokadę, by pisać bloga”

  1. Bardzo to dziwne, myślę, że możesz zareagować bardziej zdecydowanie. Może byś sie poradziła prawnika co w takiej sytuacji zrobić? Mała eksperymentalna przerwa i warsztaty to tez jakieś rozwiązanie, ale taką plagiatową działalność pasowałoby ukrócić.

  2. Widzę kilka rozwiązań, ale żeby się nie rozpisywać wybrałam 3:
    1) może Pani przestać pisać
    – utrze Pani nosa nieuczciwej blogerce
    – odetnie się Pani od źródła potencjalnych klientów
    – straci Pani jeden ze sposobów wyrażania swoich myśli i pomysłów
    – blogerkę zmusi to do kreatywności lub poszukania innej „inspiracji”
    2) Może Pani pisać i porównywać
    – może pani pisać posty podobne do tego i liczyć na odezwanie się uśpionego honoru blogerki
    – może Pani pisać posty pateringowe a później porównywać je z tymi na innych blogach, tracić energię, a w razie zbieżności zaciskać zęby i płakać
    3) Może Pani robić swoje i nie oglądać się na innych
    – wierzyć, że dobre pomysły zawsze się obronią
    – mieć świadomość, że tylko wielcy są kopiowani
    – z dobrym humorem pisać kolejne posty, zdobywając tym samym nowych „fanów”
    Wybór trudny, ale chyba wiem, co bym zrobiła na Pani miejscu 🙂
    Jeżeli chciałaby Pani opowiedzieć mi o swojej pasji pisania i o macierzyństwie zapraszam na „wywiad” 🙂 http://projektaktywnamama.blogspot.com/ będzie mi bardzo miło jeśli się Pani zgodzi. Pozdrawiam Magda Szweda

Dodaj komentarz