KAŻDY RODZIC CHCE PANOWAĆ NAD SYTUACJĄ

Marzysz o tym, żeby od razu opanowywać sytuację i uniknąć nieprzyjemności związanych z wybuchem niekontrolowanych uczuć dziecka w najmniej spodziewanych sytuacjach? A może dokładniej mówiąc, w sytuacjach, w których najbardziej jest Ci to nie na rękę? Nie jesteś w tym sam/a. Dla naszego poczucia własnej wartości konieczne jest poczucie panowania nad tym, co się z nami i dookoła nas dzieje. To marzenie może się spełnić, choć nie ukrywam, że wymaga wysiłku. „O nie, tyle już robię. Więcej nie dam rady” – powiesz. Wiem, podejmujesz wysiłek codziennie i to Ci się bardzo chwali. Nie chcę, żebyś podejmował/a dodatkowy wysiłek, lecz przesunęła jego rozmieszczenie. Jeśli najwięcej czasu i energii poświęcasz na „gaszenie pożarów”, czyli – nazwijmy to po imieniu – walkę z uczuciami dziecka, które jemu i Tobie wymknęły się z pod kontroli, to proponuję wysiłek gaszenia przesunąć trochę z tył i zamiast gasić, próbować zażegnać wybuch. Wierz mi, to możliwe. To kwestia wiedzy i wprawy. Dopóki jednak dochodzi do wybuchów, warto oswoić je, czyli rozpracować, jak zwykle przebiegają te wybuchy.

JAK TO ZWYKLE WYGLĄDA

Dziecko czegoś chce, mówi bądź pokazuje rodzicowi. Rodzic nie słyszy albo nie widzi. Dziecko domaga się dalej. Rodzic zaczyna czuć natarczywość dziecka, więc albo nie reaguje dalej albo próbuje odmówić, albo w jakiś sposób odmawia. Dziecko nie przyjmuje odmowy i domaga się dalej. Rodzic odmawia bardziej nerwowo. Dziecko zaczyna krzyczeć i … tu sami sobie dopowiedzcie, jak to dalej wygląda.
Dobrze, mamy to! Jest kiepsko, nie ukrywajmy. Jeśli jesteśmy w domu, to tylko i aż chwila „szarpania” się, skutkująca zmęczeniem i nadwątleniem nerwów rodzica. Jeśli jesteśmy na zewnątrz, to dochodzi o tego wstyd. Nikt nie zaprzeczy. Ta scena stawia nas w pozycji niekompetentnego rodzica, albo złego, albo jakiegoś jeszcze – zależy od publiki. Jeśli mamy wyrozumiałą, to nasze szczęście. Jeśli nie, to jeszcze bombardują nas nieprzychylne, oceniające spojrzenia. Na jednego człowieka w takiej sytuacji, to za dużo. Co zatem robić? Dziś 1 z 10 kroków do opanowania wybuchu.

(1) NIE WALCZ Z DZIECKIEM I JEGO UCZUCIAMI


W momencie wybuchu dziecięcych uczuć, czy chcemy czy nie, taka nasza natura, czujemy się zaatakowani. Zostajemy wyciągnięci z naszej rodzicielskiej strefy komfortu, a postawieni w obliczu niebezpieczeństwa. Czujemy się zagrożeni przez sam fakt, że nie wiemy, co się dzieje i przez to tracimy poczucie panowania nad sytuacją. Do tego może dochodzić presja otoczenia: spojrzenia „zrób coś z tym dzieckiem”, „co za beznadziejny rodzic”, „jak można mieć tak źle wychowane dziecko”. Czy to „tylko” spojrzenia czy już słowne ataki z otoczenia, sytuacja zaczyna nas przerastać. A skoro nas atakują, to pierwszą i podobno najlepszą obroną przed atakiem jest… właśnie odwzajemnienie ataku. I kogo atakujemy? Źródło wstydu i naszej obecnej sytuacji, czyli dziecko. Stawiamy się wówczas w pozycji wroga dziecka i stąd już tzw. „równia pochyła”. Wyżej pisałam o stratach psychicznych i energetycznych rodzica, lecz równie ważne, a może i ważniejsze jest to, co na takim rozwoju sytuacji traci dziecko. Nie łudźmy się – na pewno nie zyskuje nic, nawet jeśli rodzic w którymś momencie odpuści.

DZIECKO POTRZEBUJE TWOJEJ POMOCY

 Kiedy atakujemy dziecko w odpowiedzi na jego wybuch, zdwajamy siłę stresu, którego dziecko w danej chwili doświadcza. Dziecko nie radzi sobie już z uczuciami, które pojawiły się w nim w kontekście odmowy zaspokojenia jego potrzeby, a każde działanie rodzica, które jest próbą uspokojenia dziecka dla samego uspokojenia, pogarsza sprawę i potęguje ekspresję nagromadzonej w dziecku frustracji. Warto wiedzieć, że często za „chceniem czegoś” kryje się inna bardziej podstawowa potrzeba np. snu, picia, jedzenia, zmniejszenia ilości bodźców itd. itp. Tego, czego dziecko od nas potrzebuje, to szeroko rozumianej pomocy i bycia w tym po jego stronie, a nie pacyfikatora, dla którego ważny jest tylko spokój i własny wizerunek.
Dziecko nie jest Twoim wrogiem. Dziecko potrzebuje Twojej pomocy w opanowaniu uczuć. Skoro Ty sobie z nimi nie radzisz, mając wiele więcej przeżytych lat i doświadczeń, ono tym bardziej nie da rady. Dziecko potrzebuje Ciebie, abyś je przez ten wybuch przeprowadził. Potrzebuje, abyś przyjęła, przyjął postawę zrozumienia. Na początek pochylił/a się do dziecka tak, aby Twoja twarz była na wysokości twarzy dziecka i pokazał/a dziecku, że jesteś gotowa/y przejść z nim przez to razem. A co jeśli się dziecięcej złości po prostu boisz? O 2 z 10 kroków opanowania wybuchu uczuć dziecka już w następnym wpisie o tym samym tytule, czyli „Jak radzić sobie z wybuchem uczuć dziecka? (2).

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

6 thoughts on “Jak radzić sobie z wybuchem uczuć dziecka? (1)”

  1. Jeśli chodzi o wstyd to ja mam taki postulat 😉 żebyśmy ( my rodzice ) , widząc takie ” trudne ” sytuacje w miejscach publicznych typu supermarket , dawali sobie wsparcie , empatię . Zamiast krytycznych spojrzeń czy uwag , fajnie było by usłyszeć : ” to minie , nam tez się zdążało ” !

  2. Świetnie mi się to czytało, gratulacje za bardzo przyjemny wpis. Uważam jednak, że ten wstyd u rodziców to bardzo zły objaw, w końcu to nasze dzieci, wiec osoby z zewnątrz nie powinny nas obchodzić (chodzi oczywiście o ich zdanie).
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz