lodowkaUdzielanie informacji Udzielanie informacji w połączeniu z wyrażeniem własnych uczuć odnośnie jakiegoś niepożądanego działania dziecka jest najlepszym narzędziem komunikacji rodzica. Stosuję go permanentnie, wiedząc kilka rzeczy: nie zranię dziecka, dotrę do niego szybciej niż obwinianiem, wytykaniem. Sytuacja z dnia, kiedy zostałam obudzona o 5:25. Kilka godzin później. Młodszy otwiera lodówkę i stoi w niej. Ja myję naczynia. Nie chcę podchodzić, bo mam rękawiczki i chcę szybko skończyć. Mówię: „Lodówka psuje się, kiedy stoi otwarta”. Młodszy wykonuje ruch, aby zamknąć”. Rozmyśla się jednak. Lodówka nadal stoi otworem. Pytam, czy coś chce zjeść. Nie ma odpowiedzi, więc powtarzam: „Lodówka nie może stać otwarta, gdy na zewnątrz jest cieplej, bo się zepsuje, a z nią wszystko nasze jedzenie.” Czuję się jak zdarta płyta, lecz mam świadomość, że z dwulatkiem nie wszystko zaskakuje od razu i że nie umie jeszcze powiedzieć o wszystkich swoich potrzebach. Myślę, że nie wszystko jeszcze potrafi zwerbalizować na zawołanie. Planuję, że dokończę mycie i biorąc go na ręce pokażę zawartość lodówki. Młodszy jednak zamyka lodówkę i odchodzi. Nie myślcie, że na długo. Wraca. Nadal myję, więc kiedy odwracam głowę, widzę otwartą zamrażarkę na dole i lodówkę, a Młodszy małym autkiem jeździ po dole lodówki. Podnoszę głos, bo nie mogę się na to zgodzić: „W lodówce nie można się bawić, bo od wietrzenia może się zepsuć. Zamrażarka tak samo.Trzeba wyjąć, co się chce i zamknąć”. Starszy włącza się z pokoju: „Nie można otwierać lodówki, bo jedzenie się zepsuje i nie będziemy mieli, co jeść”. Muszę docenić, to że Starszy wie i chce się wykazać, lecz nie mogę się zgodzić na udzielanie informacji Młodszemu we dwoje, mówię: „Pe., wiem, że to wiesz i bardzo się z tego cieszę, nie potrzebuję tu jednak żadnej adwokatury, ja rozmawiam z Te.” Młodszy w międzyczasie zamyka obie części. Podchodzę jeszcze, kiedy nie domyka góry, podnoszę go na ręce i pytam, co by zjadł. Wybiera serek. Jaki z tego wniosek? (Poza tym, że trzeba kupić zmywarkę). Od początku chciał coś zjeść, choć tego nie mówił. Gdybym krzyczała i mówiła jakieś nieprzyjemne słowa, dziecko odebrałoby komunikat, że to źle, że sam próbuje dostać się do jedzenia. A tak usłyszał, że mama nie chce, żeby lodówka stała otwarta, bo może się zepsuć. Nic osobistego. To bardzo ważne, bo takich sytuacji w domu jest tysiące i wszystkie budują dziecku wewnętrzny obraz siebie, a także poczucie własnej wartości. Dziecko słyszy, że nie jest źle, że ono otwiera lodówkę, chcąc coś zjeść, czyli wszystko z nim ok i ma prawo sięgać po jedzenie. Przekonuje się także, że mama poda jedzenie, jak tylko skończy, bo wie, o co mu chodzi. Sama jako rodzic też czuję się w tej sytuacji o wiele bardziej komfortowo. Mogę być zadowolona z siebie, bo nie obraziłam, nie okrzyczałam niesprawiedliwie, mimo iż otwieranie lodówki i stanie w niej może mocno zirytować. I tak naprawdę musiałam powtórzyć komunikat tylko kilka razy. Natomiast wiedząc, że komunikat jest sensowny i mówi o istocie mojego „problemu” z lodówką, a dziecko nadal do niej ciągnie, mogłam domyślić się, o co tak naprawdę chodzi niemówiącemu jeszcze dobrze dwulatkowi.

2 thoughts on “Dzień z życia rodzica (2)”

  1. Droga Mamo,
    Ja również jestem mamą dwulatka. Popieram Twoje podejście do relacji z dziećmi, przedstawione w powyższym artykule, jednak w komunikatach do nich zabrakło mi jednego konkretu. Dzieci potrzebują jasnych komunikatów. Jeśli mówiąc, że lodówka nie może być otwarta, miałaś cel poinformowania go o konsekwencjach to ok. Jeśli jednak chciałaś by ją zamknął, trzeba było mu to jasno powiedzieć. Lodówka nie może być otwarta, bo …, zamknij ją. Widocznie nie zrozumiał, że ma to zrobić. 😛

    1. Dla mnie imperatyw „zamknij ją” to już nakaz, a nakazów unikam (może poza „daj mi rękę). Być może padło ode mnie: „Chcę, abyś ją zamknął”, bo w ten sposób często mówię o swoich oczekiwaniach. Nie pamiętam dokładnie, ale bardzo możliwe, bo to rodzaj preferowanego przeze mnie komunikatu, który odbiorcy (nie tylko dzieci) doskonale rozumieją. Ponad to, niestosowanie nakazów, a udzielanie w ich miejsce informacji, daje dziecku szanse pomyśleć, o co dorosłemu chodzi, dzięki czemu nabierają przekonania o sobie, że są bystre i wzrasta ich poczucie własnej wartości. Przy podanym na tacy komunikacie, dziecko staje się tylko bezwolnym realizatorem woli dorosłego.

Dodaj komentarz