nie_zabiegajmy_o_to_0

Lubimy wyręczać nasze dzieci. Robimy to z wielu powodów. Przykładowo, bo chcemy, żeby im było łatwiej niż nam albo – co też jest bardzo częste – budujemy tym swój wizerunek rodzica, który o wszystko dobrze dba. Jednak jakikolwiek powód za tym naszym rodzicielskim wyręczaniem stoi, warto wziąć pod uwagę przeciwny. Dzieciom potrzebne są okazje, by robiły wiele rzeczy SAME. Już dwulatki wołają „Ja siam”, „Ja siama”. To sygnał dla rodzica, że dziecko jest gotowe, by samodzielnie spróbować jakiegoś działania, czynności. Dokładnie tej, o której zrobienie w „Ja siam/a” się dopomina. Kiedy dziecko robi coś samo buduje się w nim rodzaj dzielności, która akurat świetnie oddaje drugi człon wyrazu „samodzielny”. Dzielność będąca podwaliną pod wysokie poczucie własnej wartości dziecka, pewność siebie, wiarę w swoje możliwości – „próbowałem – dałem radę”. I jeszcze coś dodatkowego – pewność, że ZAWSZE dziecko może spróbować jakiegoś działania. Odwaga, by próbować, by robić samemu.

Oto kilka sposobów, które wspomagają rozwój samodzielności u dzieci (i nie tylko).

Nie spiesz się z odpowiedzią Dlaczego zapala się czerwone światło? – zapytał mnie Starszy w autobusie. Łatwe pytanie wywołało lekką konsternację. Cały autobus ludzi, a ja mam się produkować na oczywisty temat, ale po swojemu. Wymyśliłam odpowiedź, ale powiedziałam głośno: „A Ty jak myślisz? Starszy odpowiedział pięknie i rozpłynęłam się z zadowolenia, że nie powiedziałam swojej odpowiedzi głośno.

Zachęć do korzystania z cudzych doświadczeń „Mama, a jak prąd płynie w gniazdku?” – znów Starszy. W sumie wiem, ale lepiej ode mnie wie dziadek. „Dziadek pracuje przy prądzie. Może go zapytasz?”

Dawaj wybór „Jesz owsiankę czy chleb z dżemem?”. Starszy, jako że jest już Starszy: „Ani to, ani to. Chcę jajecznicę” 🙂

Nie dawaj rad, ale nienachalne sugestie „Nie mogę włożyć tu tego klocka! Mama zrób coś!” Siedzę i patrzę. Buntuję się w środku, przecież to nie ja buduję. Zastanawiam się, co powiedzieć. „To może pomóc, jak przytrzymasz palcami te z boku”. Klocek zmieścił się w sekundę. Zadowolona mina Starszego bezcenna.

Nie odbieraj nadziei „Mamo, będę maszynistą!” – oznajmił szczęśliwy Starszy. „Ooo. Pewnie chcesz prowadzić pociąg?” – powiedziałam przestraszona, myśląc,że tak wcześnie i „tylko” maszynistą” („żeby chociaż automatykiem” – pomyślałam, ale wiem, że te rodzicielskie ambicje też sobie trzeba „do kieszeni” schować). Głośno powiedziane pytanie o prowadzenie pociągu, zrobiło jednak swoje: „Tak, i będę jeździł ostrożnie”. Tu temat się zamknął. Za tydzień chciał już być kimś innym.

Okaż szacunek dla dziecięcych zmagań „Mamo, Ty rysuj, bo ja nie umiem!” – Starszy zezłościł się, gdy przyjrzał się rysunkowi, który kolorował i w wielu miejscach wyjechał poza linie. „To bardzo trudne rysować tak, żeby nie wyjeżdżać za linie” – powiedziałam. „Tylko kolorując sam, możesz się tego nauczyć. Pamiętam, że już wiele razy udało Ci się zmieścić w liniach”. Starszy wrócił do kolorowania 🙂 Czasem myślę, że te metody są dla leniwych: „Nie muszę myśleć” . Innym razem, że dla wygodnych: „Co się będę wysilać, samo da radę”. A głęboko gdzieś myślę, że dla świadomych i odpowiedzialnych rodziców, którzy chcą, aby ich dziecko potrafiło sobie poradzić bez nich. I stąd na koniec krótkie przypomnienie: Samodzielność dziecka zaczyna się w umyśle rodzica. Jeśli chcecie coś dodać do tej listy, serdecznie zapraszam. Komentarze są Wasze! 🙂

Zapisz

Zapisz

1 thought on “Dzielny, bo sam, czyli samodzielny”

  1. Zdanie SAMODZIELNOŚĆ DZIECKA ZACZYNA SIĘ W UMYŚLE RODZICA jest prawdziwe i piękne :-)Mój syn jest już bardzo samodzielny,ponieważ stosuję wiele przytoczonych tu pomysłów i zasad,ale ja chyba nigdy nie pytam swojego dziecka A JAK TY MYŚLISZ? 🙁 Od dzisiaj wprowadzam to pytanie do swojego „słownika”. Gderam mniej,czas ograniczyć pouczanie,aby dowiedzieć się co myśli moje dziecko i…czego się nauczyło

Dodaj komentarz