ALE POTRZEBY WŁASNE SĄ PRZED POTRZEBAMI RODZICÓW

Dokładniej nie chcą rozczarowywać rodziców i opiekunów. Bardzo im zależy, abyśmy byli zadowoleni.
Co oczywiście nie jest równoznaczne z pożądanym przez dorosłych efektem, czyli zachowaniem, które nam odpowiada.
Zaspokojenie własnych potrzeb emocjonalnych i fizycznych przez dziecko, wyznaczenie granic, jest zawsze (a przynajmniej powinno być) przed zadowoleniem dorosłego. Jeśli tak jest, to powinniśmy się cieszyć, gdyż to objaw zdrowej psychiki. Oczywiście, uczymy dzieci, jak mają radzić sobie z uczuciami i wyrażać potrzeby w sposób asertywny, czyli nie agresywny, raniący innych.
Pomaga w tym osławiona przeze mnie akceptacja uczuć, która jest niczym innym, jak usłyszeniem, zrozumieniem dziecka uczuć i stojącej za nimi potrzeby. Co warte zawsze przypomnienia, nie równa się zaspokajaniu zawsze i natychmiast. To rodzic decyduje, czy zaspokaja w ogóle, czy odracza jej zaspokojenie, czy rezygnuje z zaspokojenia. Wszystko zależy od tego, jakiego rodzaju to jest potrzeba. Często potrzeby emocjonalne ukryte są pod potrzebami fizycznymi.
Warto sobie zdawać sprawę  tak z tego, że dzieci najpierw chcą zaspokojenia ich potrzeb emocjonalnych, jak i z tego, że potrzeby emocjonalne ukryte są pod żądaniem zaspokojenia potrzeb fizycznych, bo zmienia to perspektywę w relacji z dziećmi.

BYŁEM GRZECZNY

 
Że nie lubię słowa „grzeczne” i staram się go nie używać, było tu wielokrotnie. Że słowo „grzeczny/a” znaczy dla mnie tyle, że dziecko musi spełniać wszystkie oczekiwania dorosłego, też już było. Że nie zaczyna się zdania od „że” było na polskim, lecz mam ochotę na wyjątek. I że słowo „grzeczny/grzeczna” używane jest powszechnie, i że to że ja go nie używam, nie oznacza, że dzieci go nie znają.
 
Do rzeczy. Rozmowa z synkiem z wczorajszego wieczoru:
Synek: „Mama, a Kubuś był wczoraj grzeczny cały dzień.”
Ja: „Tak?”
Synek: „Tak, mama, i pani go chwaliła, że się dobrze zachowywał.”
Ja: „Tak. I Tobie się to podobało?”
Synek: „Tak, bo nikogo nie zaczepiał.
Ja z przekory: „A Ty byłeś grzeczny?”
Synek z radością i dumą w oczach: „Tak, mama”
Ja: „Wow. Brawo. To jesteś z siebie zadowolony”
Synek: „Tak, mama. Nawet z panią coś robiłem.”
Połaskotałam i poprzytulałam ze śmiechem, komentując, że taki był grzeczny, by jeszcze dać się mu nacieszyć. De facto wzmocnić poczucie własnej wartości. Tu budowane na zdrowych zasadach, bo synek sam zdecydował, że chce być grzeczny, wyszło to z jego świadomości (4,5 roku) i jemu na tym zależało.

Dodaj komentarz