„Czy święty Mikołaj istnieje? Czy mam być uczciwa wobec dzieci i powiedzieć, że to bliscy kupują sobie prezenty? Co dziecku powiedzieć, aby być spokojną? Itp.”

To ważne pytania, które zadajemy sobie jako rodzice młodszych dzieci. Te pytania generują następne i najważniejsze pytanie: „W co ja wierzę i co chcę moim dzieciom przekazać?”

SZARO, SMUTNO I BEZ MAGII

Był taki czas, kiedy postanowiłam, że będę uczciwa wobec moich dzieci i powiem im, że święty Mikołaj nie istnieje. To była logiczny wniosek. My kupujemy prezenty, więc Mikołaja nie ma. Dzieci i tak się dowiedzą, a wówczas będą czuły się oszukane. Skonstatowałam i… wszystko dookoła stało się jeszcze bardziej szare, ponure, smutne niż to jest w Polsce w grudniu, a w dodatku totalnie pozbawione magii. Tak jakby ktoś nagle zabrał ze świata wszystkie światła migoczące w lustrach, szybach, kroplach wody. Świat stał się matowy i smutny, całkiem smutny, bez cienia nadziei, że … i tu istota rzeczy – w życiu wydarzy się cokolwiek niezwyczajnego.

I stojąc nad szarą płytką chodnika oblaną niemigoczącą niczym wodą kałuży, z przerażeniem wykrzyknęłam w głowie myśl:
„Czy ja chcę w takim świecie żyć??!!!” I drugą – jeszcze bardziej przytłaczającą, bo z bagażem odpowiedzialności rodzicielskiej: „Czy ja chcę taką prawdę o świecie przekazać swoim dzieciom??!!!”

NA POMOC PRZYCHODZI EKSPRES POLARNY

„Kim ja jestem? Może smutnym chłopcem z Ekspresu Polarnego?” Bajki, którą na szczęście puszczają rok w rok w telewizji, by rozpuszczała serca skute zwątpieniem i zaśniedziałe rdzą ponurej codzienności. Wtedy także moje.

To, że nie ma świętego Mikołaja znaczy jedno: w naszym życiu nie ma magii, nie ma szans, że wydarzy się coś niezwykłego, coś nadzwyczajnego, a może nawet że nie spełnią się marzenia, że nie będzie nam lepiej.

Odebranie sobie i dzieciom świętego Mikołaja to odebranie nadziei. To odebranie wiary w możliwość nadzwyczajnej zmiany. Zmiany, której dokonanie się trzeba poprzedzić własnymi staraniami, ale efekty często świętuje się w święta w ich magicznej atmosferze. Odebranie Mikołaja to dla mnie także odebranie sobie szansy na dokonanie czy zobaczenie czegoś.

NA PRZYKŁAD ORIENT EKSPRESU

Jako kinomaniaczka i fanka kolei zaliczyłam wtopę, szukając tytułu wspomnianej wyżej bajki z Tomem Henks’em. Pomyliłam Ekspres Polarny z Orient Ekspresem. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przypomniało mi to akurat moje marzenie z dzieciństwa. Każdy w Was pewnie oglądał „80 dni dookoła świata z Willym Foggiem”. Ja też i to w wielu wersjach. Największe wrażenie robiła na mnie część podróży właśnie Orient Ekspresem. Nie marzyłam o podróży nim. Ja go chciałam jedynie zobaczyć. Przekonać się, że taki ekskluzywny pociąg jeździ naprawdę. I…

Kilka lat temu odprowadzałam rodziców na Dworzec Główny w Krakowie, bo z jakiś powodów nie przyjechali samochodem. Weszliśmy na peron, a tu panowie z obsługi kolei podeszli i z uśmiechem zaczęli nas wypraszać z peronu. Dlaczego? Bo właśnie na niego wjeżdżał Orient Ekspres. Obejrzałam wszystkie wagony z zewnątrz, a z restauracyjnego uśmiechnął się do mnie pan, pomachał czerwoną różą i podniósł kieliszek za moje zdrowie.

NA PRZEKÓR LOGICE KLASYCZNEJ

Co to dla mnie oznacza? Na przekór logice klasycznej i ku chwale logik nieklasycznych, istnienie Orient Ekspresu implikuje dla mnie istnienie świętego Mikołaja w skojarzeniu z Ekspresem Polarnym. I co ma piernik do wiatraka? Na przykład to, że oba mogą wisieć na choince. A idąc dalej, że wszystko jest możliwe. Nie tylko pod choinkę, nie tylko na święta. I dla moich dzieci też ma takie być. Na przekór malkontentom, mugolom i innym niedowiarkom.

Jeśli jest Mikołaj w święta, to w całym życiu jest magia. Zgadzasz się ze mną?

Ps. I Ty zostań świętym Mikołajem i podaruj swoim bliskim Kalendarz JakMówić 2018 i książkę „Rodzicu, można inaczej”.

 

 

 

Dodaj komentarz