Czas dla siebie w weekend? Dla wielu rodziców to coś zupełnie niewykonalnego. Do tego stopnia, że pytanie o zrobienie czegoś tylko dla siebie traktują jako dobry żart, skwitowany śmiechem z komentarzem typu: „Odpocznę, kiedy dzieci dorosną”. Oczywiście, by nie mieć czasu dla siebie – jak ku wszystkiemu innym rzeczom, których w życiu dla siebie nie robimy lub robimy je sobie (na przykład bierzemy za dużo na siebie) – mamy nieuświadomione, głęboko tkwiące w nas przekonania.
Czas dla siebie w weekend to dla Ciebie wyzwanie, jeśli:
– uważasz, że jako rodzic w 100% “musisz” być dla dzieci
– boisz się opinii innych, że powiedzą, iż za mało czasu “poświęcasz” dzieciom
– masz przekonanie, ze choćbyś bardzo chciał/a, to dzieci i tak przyjdą i będą dopominać się o swoje
– czujesz, ze “musisz” być stale przy dzieciach, by wspierać, pomagać, pokazywać jak. itd.itp.
Możesz mieć czas dla siebie w weekend z łatwością i “bez strat” w dzieciach, jeśli – odpowiednio do powyższych punktów:
– dasz sobie wewnętrzne przyzwolenie na to, ze 5%-10% Twojego czasu “na jakość” dzieciom wystarczy. Zwykle jesteśmy z dziećmi “na ilość”. Rodzice bez zaspokojonych swoich potrzeb, meczą się, zaciskają zęby, zapierają w sobie, by być dla dzieci. Uważasz swoje dzieci za inteligentne? To skąd przekonanie, że one chcą dostawać czas z taka łachą? Odpocznij i daj tyle, ile czujesz, że chcesz szczerze, z głębi siebie dać. Gwarantuje, ze nawet jeśli to dziś będzie 10 minut, ale totalnie z serca, dziecko będzie ogromnie wdzięczne. Nikt nie chce łachy. Dzieci tym bardziej. Są zawiedzione i czuja się mało ważne.
– To, co inni pomyślą, to ich sprawa, to po pierwsze. Po drugie, wyrzuty sumienia, że daje się za mało, biorą się stąd, ze daje się z własnego braku, czyli – jak to się mówi o nauczycielskiej racji – wróć do punktu pierwszego. Dawaj na jakość z zasobów, które w sobie masz.
– Dzieci przychodzą po więcej i więcej, bo dostają z wymuszenia, z powinności, z (jeszcze gorzej) poświęcenia i na ilość, a nie jakość, czyli raz jeszcze wróć do punktu pierwszego – lepiej dać szczerze mniej – bo to z reguły jest dokładnie to, czego dzieci potrzebują niż dać dużo zupełnie zbędnych dzieciom czynności tylko po to, by nasze sumienie wypełnione szkodliwymi przekonaniami o powinnościach było spokojne. W wychowywaniu i relacji z dziećmi chodzi bowiem o danie im tego, czego naprawdę potrzebują -zaspokojenie konkretnych, bieżących potrzeb i uwaga – przede wszystkim emocjonalnych.
– Jeśli masz przymus doglądania wszystkiego, to najpierw pomyśl, jaką swoją potrzebę tym zaspokajasz. Zaspokój ja sam/a (punkt pierwszy) i zobacz, w jaki sposób możecie to inaczej zorganizować i to tak, aby dzieci miały więcej możliwości bycia samodzielnymi, zadbania same o siebie itd. itp. Nikt nie lubi, kiedy się mu cały czas patrzy na ręce. Dzieci też nie. Znoszą to z rezygnacja, bo jakie mają inne wyjście. Pozwól robić “po ich”, bo duża Zofia i duży Jan nie będą potrafić, kiedy mała Zosia i mały Jaś nie mieli okazji spróbować wiele razy “po ich. “Po ich” jest wystarczająco. Po setkach wystarczająco, kiedyś będzie super. A Ty już wiesz, ze Twoje jest super. Daj im dojść do tego spokojnie i w ich własnym tempie.
Udanego weekendu!