Synek wyszedł ze szkoły, chwaląc się, że miał specjalne zadanie z okazji Dnia Kropki. Szybko wygooglałam, co to takiego i wszystko we mnie podskoczyło. Międzynarodowy Dzień Kropki obchodzony jest na całym świecie 15 września jako święto kreatywności, talentu i odwagi w pokonywaniu trudności. Zapoczątkowała go książka Petera H. Reynoldsa „The Dot”, czyli „Kropka”. Książka opowiada o dziewczynce, która nie wierzyła w swoje możliwości, lecz mądra nauczycielka pomogła jej odkryć w sobie talent. A wszystko zaczęło się od jednej kropki… Jeśli interesuje Was ta historia, odsyłam do książki, a sama chcę Was zachęcić do obchodzenia Dnia Kropki codziennie, gdyż to niezwykle procentuje. Z zachęceniem dziecka do uwierzenia w siebie kojarzy mi się jedna nasza rodzinna historia z początków przedszkola.
„Mama, ja nie chcę chodzić do przedszkola!”
Ile razy to słyszałam? Nie zliczę. Każdy zawód, każda nieprzyjemność, każde najmniejsze trudności mogły kryć się za tym jednym zdaniem. I wiele się ich kryło. Między innymi nieumiejętność rysowania i kolorowania. To był najcięższy i najbardziej wymagający pracy z mojej strony powód, żeby nie chodzić do przedszkola. Okazało się bowiem, że rączka synka jest niedojrzała do trzymania kredek, wrodzony talent znikomy, a inteligencja na tyle duża, by samemu porównać się z innymi dziećmi, ocenić najniżej i stresować się tym tak, żeby nie chcieć nawet przekroczyć progu przedszkola, płakać, pokrzykiwać itd. itp.
POTRAFIĘ PISAĆ, NIE MUSZĘ UMIEĆ RYSOWAĆ
Akceptacja uczuć w takich sytuacjach to podstawa. Jest kluczem do tego, by w ogóle dowiedzieć się, o co chodzi. Stąd wiedziałam, dlaczego przedszkole nagle zrobiło się takie straszne. Niestety, akceptacja nie zawsze wystarczy. Przerażenie i opór może być na tyle duży, że trzeba do sprawy podejść „z daleka”. Pomogła nam zaaranżowana przeze mnie rozmowa z tatą mojego dziecka. Rozmawialiśmy w drugim pokoju, lecz będąc pewnymi, że synek słyszy. Dlaczego nie wprost do niego? Synek dawał mi sygnały, że wszystko, co powiem będzie przekonywaniem go, więc z tego zrezygnowałam.
Ja: „Nigdy nie potrafiłam rysować. Coś pokolorować albo odrysować to jeszcze, ale do rysowania to talentu nie mam.”
Mąż: „Ja też nie, ale w sumie nie było mi to nigdy potrzebne.”
Ja: „Mi też. Potrafię pisać i to mi wystarcza.”
Dodałam coś pewnie jeszcze na wesoło o swoim braku talentu i zdolności manualnych. Ważne, że taka i jej podobne rozmowy – mówiące coś o rodzicu, a jeszcze lepiej zawierające osobistą historię z życia rodzica – to bardzo pomocne „narzędzia”, które w sposób pośredni mogą pokazać dzieciom, że rodzice przez coś podobnego przechodzili, że można na sytuację spojrzeć inaczej. Dodają odwagi do pokonania trudności przez samą świadomość dziecka, że ktoś już wcześniej spotkał się z nią, poradził sobie lub potraktował jako coś zwyczajnego. Dobrze przecież wiedzieć, że nie każdy ma obowiązek być Van Gogh’iem i że nie od razu Kraków zbudowali.
POCHWAŁY (NIEOCENIAJĄCE)
Bez nich ani rusz. To obowiązkowe narzędzie, aby zmotywować dziecko do wysiłku. Pochwały w sensie DOCENIENIE KAŻDEGO WYSIŁKU DZIECKA i opisanie go słowami np. wyliczenie zrobionych rzeczy, ale też wykonanych ruchów, a czasem proste, lecz bardzo ważne ZAUWAŻENIE STARAŃ. Pokreślenie, czego dziecko już dokonało. Po takim zauważeniu, delikatnie można wskazać, że zostało JESZCZE TYLKO to lub to. Tego typu pochwały wsparły mocno sam proces uczenia się kolorowania. Akceptacja i historia były zaś tym, co spowodowało, że synek w ogóle przełamał opór wobec tej aktywności. Dzięki temu wszystkiemu rysowanie i kolorowanie zostało oswojone i synek koloruje teraz bez blokującego stresu, że ma być to wyjątkowo ładne. A co ciekawe jest ładne, bo tak działa taka zachęta. Po prostu rozluźnia i sprawia, że dziecko chce w ogóle i chce się w czym doskonalić.
TYLKO BEZ WYRĘCZANIA!
Dlaczego? Każde zadanie, które dzieci choć w części zrobią same, sprawia, że rośnie ich pewność siebie i poczucie własnej wartości. Wyręczanie uczy jedynie, że ktoś może coś za dziecko zrobić, lecz de facto wpływa negatywnie na samoocenę dziecka. To, że dziecko spróbuje, że zrobi coś na miarę swoich sił, utwierdza je w przekonaniu: ZROBIŁEM -> POTRAFIĘ. Nie ma większego daru rodzica dla dziecka niż pozwolić spróbować. Pokazać jak, lecz nie przeszkadzać w zmaganiach. Wspierać – dodając otuchy i zakładając z góry, że dziecko ma ku temu wszelkie zasoby.
NIECH KAŻDY DZIEŃ BĘDZIE DNIEM KROPKI!