„Nie zawracaj mi głowy”, „Nie teraz, przecież widzisz, że jestem zajęta/y!”, „Daj mi spokój!”, „Nie mogę, robię coś innego!” Wyobraź sobie, że znów jesteś dzieckiem i potrzebujesz, aby rodzic ściągnął Ci z wysokiej półki zabawkę, a może zaświecił światło w pokoju, może poczytał bajkę lub cokolwiek innego, co akurat jest dla Ciebie ważne. Tak, trzeba wiedzieć i zawsze pamiętać, że dziecięce sprawy są równie ważne jak sprawy dorosłych. Ty masz plan działania i dziecko też ma plan działania. (Tak nawiasem mówiąc, to patrząc na Starszego synka, jestem przekonana, że dzieci generują czasem więcej pomysłów do zrealizowania w ciągu dnia niż dorośli. Zwróciliście uwagę, jak bardzo dzieci są zajęte? Jeśli już zaczną zabawę, to wykonują tak wiele ruchów, kombinacji. Wkładają w to w dodatku tyle energii i zaangażowania, że to główny powód, aby uszanować i docenić ich wysiłki.
To jakby nie patrzeć też praca, tylko odpowiednia do wieku.) Wracając do meritum. Podchodzisz do rodzica, który zajmuje się realizacją swojego planu i prosisz, aby pomógł Ci coś zrobić, bo bez dorosłego nie możesz tego zrobić. Nie możesz albo po prostu uważasz, że mama bądź tata sprawdzili się w tym zadaniu najlepiej, najprzyjemniej Ci się bawiło czy robiło tę czynność właśnie z mamą albo tatą. W odpowiedzi słyszysz wypowiedziane nieprzyjemnym, może nawet podniesionym głosem jedno z pierwszych trzech zdań tego wpisu, bądź jakąś jego wariację. Co czujesz? Czujesz się odepchnięta/y. Czujesz, że Twoje sprawy są nieważne, nie mają znaczenia, jest Ci smutno i masz ochotę odejść ze spuszczoną głową i zastanawiasz się, czy jest sens prosić mamę lub tatę następnym razem (jeśli to nie jest pierwszy raz, kiedy Ci tak odpowiadają). Nawet teraz, kiedy jako dorosła osoba słyszę, jak inny rodzic odzywa się tak do swojego dziecka, czuję się mocno zdołowana . To chyba najbardziej nieprzyjemne uczucie, kiedy rodzic traktuje dziecko i jego sprawy jako coś zbędnego, coś pobocznego, a jego prośby jak męczące brzęczenie muchy To zostaje na całe życie. Zróbmy kolejną próbę: „Mamo, poukładasz ze mną klocki?” Mama, która właśnie przykładowo pracuje na komputerze – „Tak, bardzo chętnie, tylko skończę pisać.” Jakie to uczucie? Twoje sprawy są ważne, na równi ze sprawami rodzica, prawda? Nie czuć różnicy, one tylko czekają w kolejce. A jako dziecko dodatkowo się uczysz, że trzeba zaczekać, aż ktoś coś dokończy. Za 10 minut podchodzisz ponownie. Mama nadal pisze: „Mamo, obiecałaś! Skończyłaś już?” Mama odrywa się od pracy i mówi: „Potrzebuję jeszcze trochę czasu. Bardzo bym chciała się z Tobą pobawić, tylko muszę to skończyć.” lub „Muszę to skończyć, czy pomoże jak przyniosę Ci wszystkie klocki tutaj?” Można też pofantazjować, jak ogromną wieżę chce się z lub dla dziecka zbudować.Co rodzic powie zależy od niego, ważne by było w tym poszanowanie ważności spraw dziecka, autentyczność. By nie było w tym zniecierpliwienia, które mówi dziecku, że jest przeszkodą, zawadą. Ważne, by podkreślić, że miło nam, że dziecko nas o coś prosi. Gdy podrośnie, a będzie odrzucane, nauczy się niestety – raz, że jest niepotrzebne, a dwa – że nie warto nas prosić i znajdzie sobie kolegów, koleżanki bądź inne zajęcia na zastępstwo. I jeszcze jedno, kiedy się już obiecało, trzeba wygospodarować czas na tę zabawę. Dotrzymywanie obietnic i umów, to kolejna bardzo istotna kwestia w relacji rodzic-dziecko, tak jak w każdej relacji. 5-10 minut zabawy, jako spełnienie obietnicy, to dużo więcej niż siedzenie z dzieckiem cały dzień i brak uwagi. Każdy znajdzie 5-10 minut, żeby je dać swojemu dziecku, a jeśli wydaje się komuś, że nie, to niech ma zawsze z tyłu głowy, że doba ma 24 godziny i 5-10 minut, to bardzo niewielki jej wycinek. A dla zachęty doświadczenie z wczoraj. Pogoda zatrzymała nas w domu popołudniu. Nie chciałam spędzić tego czasu przy komputerze lub przed telewizorem, więc uznałam, że to świetna okazja, żeby dłużej pobawić się z dziećmi. Kilka godzin graliśmy balonem, jeździliśmy autami, pociągami, turlaliśmy piłkę – to ostatnie, żeby Młodszy się bardziej zaangażował. A wieczorem nagroda dla mnie. Wyszło na to, że zaspokoiłam wszystkie potrzeby: uwagi, czułości, bliskości. Po kąpieli i bajce, obaj chłopcy zasnęli w kilka chwil i wieczór cały miałam dla siebie 🙂 🙂