Zwykle dotyka to nas kobiet, mam, choć spotkałam też mężczyzn, tatów, którzy tak działają.
Mam na myśli ZAGARNIAJĄ TYLKO DLA SIEBIE wszystko, co dotyczy dzieci, domu i szeroko rozumianych spraw rodzinnych. To taka ZACHŁANNOŚĆ wyglądająca na bardzo pozytywną, godną pochwał. Ulubionym tekstem tej zachłanności jest: „Nie mogę/ nie mam czasu, bo stale coś przy dzieciach, coś w domu.”

Kiedy słyszę różne odmiany tego tekstu, odczuwam poirytowanie i smutek. I pytam w myślach osobę, która to zdanie właśnie wypowiedziała:

— „Dlaczego sobie to robisz, moja droga kobieto?”
To pytanie, na które znam sporo odpowiedzi:
„Bo nie można inaczej”
„Bo mnie tak nauczono” „Tak robiła mama i babcia”
„Bo wszyscy zaraz powiedzą, że zaniedbuję dzieci i rodzinę”
„Bo kto to wszystko zrobi, jak nie ja”
„Bo ich ojciec ma to gdzieś”
„Bo nie mogę nawet chorować, bo dom się wali, a co dopiero odpoczywać”

Pewnie możecie dopowiedzieć wiele więcej takich WYMÓWEK. A ja powinnam zadać całkiem inne pytanie lub pytania:

–„Co Ci to daje?”
Uczciwa odpowiedź brzmiałaby najczęściej:
„Spełnienie marzeń o idealnej rodzinie, kosztem siebie”
„Poczucie, że jestem potrzebna”
„Poczucie wyższej wartości oparte na byciu potrzebną.”
„Ucieczkę od tego, żeby poznać siebie i dowiedzieć się, czego naprawdę chcę w życiu.”
Itd.

— „Czego się boisz chowając się za milionem domowych zadań?”
„Samej siebie.”
„Spotkania z własnymi uczuciami”. Tak, to bywa trudne, gdy się je długo spychało i lekceważyło, odbierało prawo bycia.
„Innych.”
„Ich opinii o Tobie, która będzie tym surowsza im bardziej chcieliby coś DLA SIEBIE zrobić, a sobie zabraniają”
„Tego, że odkryjesz, że chcesz czegoś więcej i będziesz musiała się za to potępić, bo model kobiety w Twoim otoczeniu to właśnie unikająca zaspokojenia swoich potrzeb mama.”
„Swoich potrzeb, bo od tak dawna ich nie zauważasz, że przeraża Cię, że dnia by Ci brakło na ich zaspokojenie”
„A może oceny tych potrzeb przez innych. Bo sama w głowie na szybko oceniasz, że są zbyt…” Właśnie jakie?
„A może tego, że jedna zmiana pociągnie lawinę zmian i niewiadomej, gdzie one mogą Cię zaprowadzić.”
„Tego, że stracisz poczucie bezpieczeństwa i będziesz potrzebowała zaufać sobie i życiu. A przecież uczyli nas odwrotnie – wszystko kontrolować i racjonalizować.”
„Tego, że będziesz szczęśliwa i możesz nie pasować do tych, którzy nadal wybierają bycie nieszczęśliwymi – więźniami schematów, wzorców, utartych ścieżek”
„Bycia sobą, czyli różnienia się pięknie, bo uczą nas bycia jednakowymi odbiorcami jednakowych potrzeć, od jedzenia przez ubrania, samochody, rzeczy codziennego użytku po rodzaj rozrywki.”

ZAGARNIANIE jest rezygnacją. Jest oddaniem siebie na służbę poświęceniu. Jest działaniem krótkowzrocznym, które oddala nas od siebie na tyle daleko, że im więcej lat od siebie odchodzimy, tym trudniej będzie wrócić i się ze sobą spotkać. Stąd m.in. syndrom pustego gniazda w perspektywie albo jeszcze gorzej życie życiem dzieci, zamiast pozwolić im się POD KAŻDYM WZGLĘDEM USAMODZIELNIĆ.

ZAGARNIANIE ma też zgubny efekt dla związku. Zagarniająca (dla ułatwienia sobie przekazania tego, co chcę napiszę o kobiecie) zagarnia swoje 100%, ale też partnera, męża, a czasem i 100% dzieci. Daje do związku 300%, 400%. Chwała i sława ktoś by powiedział, lecz nic bardziej mylnego.

ZABIERA INNYM MOŻLIWOŚĆ DANIA ICH WŁASNEGO WKŁADU.

Czy usprawiedliwi to, „że nie potrafią/ że nie tak jak trzeba/ że nie chcą/ że zwlekają czy czymkolwiek innym, to i tak – teraz wszystkim podpadnę – to ZAGARNIAJĄCY zabiera przestrzeń swoim bliskim, by zrobili coś od siebie. Podświadomie oczywiście działa i najczęściej jeden z powodów, które wyliczyłam wcześniej.
Powszechnie uważa się odwrotnie i oskarża bliskich: „bo oni są tacy i tacy i nie chcą, a ja MUSZĘ”.

Zauważenia w tym tygodniu swoich potrzeb, siebie i odwagi do podążania za sobą, by zagarniać TYLKO swoje 100% – TO WYSTARCZY, by wszyscy byli szczęśliwi.

#WłączJakMówić!

Dodaj komentarz