„Moim zdaniem, największą stratą dzieci w ostatnim trzydziestoleciu jest fakt, że nie istnieje dla nich żadna przestrzeń wolna od dorosłych. Nie ma już drzewa na podwórku, gdzie mogłyby przebywać same. Dawniej dzieci kształtowały swoje kompetencje społeczne w zabawie i komunikacji z innym dziećmi. Takiej możliwości już prawie nie mają, bo nawet kiedy są razem, to dookoła stoją dorośli, którzy się do wszystkiego wtrącają. Na dodatek, często są oni tak romantycznie lub idealistycznie usposobieni, że nie tolerują żadnych konfliktów. Niewesoło jest być dzisiaj dzieckiem z tymi dorosłymi, którzy nie odstępują ich na krok. A przy tym zaczyna się w różnych środowiskach pedagogicznych mówić, że dzieci mają wielką potrzebę granic. To po prostu trudne do uwierzenia, bo życie dzieci nigdy nie było bardziej ograniczone niż teraz. Dorośli są przez cały dzień przy nich i je kontrolują.”
Wracam do tego cytatu z Jespera Juula bardzo często, gdyż zauważam potrzebę zwiększenia przestrzeni bez dorosłych. Zauważam SZKODLIWE SKUTKI bycia rodziców w każdym obszarze życia dziecka DLA DZIECI.
Źle pojęta troska, nadopiekuńczość, realizacja swoich ambicji, wyścig szczurów i co chyba mnie osobiście boli najbardziej, gdyż najbardziej uderza w relacje rodzic – dziecko – permanentny brak zaufania do dziecięcych możliwości i kompetencji. Brak zaufania, który skutkuje pretensjami, żalami i narzekaniem, że dziecko nie potrafi zrobić nic bez rodzica. Nie potrafi, bo nigdy nie ma takiej okazji albo ma ją za rzadko. Na tyle rzadko, by nie zdążyć poczuć, że samo da radę.
Dzieci potrzebują PRZESTRZENI BEZ DOROSŁYCH.
Bezwzględnie.
Do samodzielnego rozwoju.
By zdobywać kompetencje społeczne.
Ale też, aby:
UFAĆ SOBIE,
UFAĆ TEMU, CO POTRAFIĄ
SPRAWDZAĆ SIEBIE I SWOJE MOŻLIWOŚCI
BUDOWAĆ PEWNOŚĆ SIEBIE
BRAĆ ZA SIEBIE I SWOJE ZACHOWANIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Dziecko potrzebuje samodzielnie potwierdzać samo sobie, że MOŻE, że POTRAFI.
Tak, oczywiście, w zabezpieczonych przez rodzica okolicznościach, czyli zapewnieniu bezpieczeństwa zdrowia i życia. TYLE.
Z możliwością popełniania zwyczajnych błędów. Błędów, na których dziecko się nauczy. Życia się nauczy.
Tym, co rodzic ma dać po błędzie jest tylko i aż wsparcie emocjonalne, czyli akceptacja i nazywanie uczuć – zwykłe prawo do smutku, złości, rozczarowania itd., w skrócie WŁASNEGO PRZEŻYWANIA.
Dziecko czuje, że może i potrafi, tylko wtedy kiedy rodzic wysyła werbalnie i niewerbalnie komunikat do dziecka:
MOŻESZ, POTRAFISZ.
Zatem #WłączJakMówić
i cały tydzień ugruntowuj W SOBIE przekonanie, że Twoje dziecko MOŻE i POTRAFI. Aż Ty uwierzysz, a dziecko to poczuje.
Udanego tygodnia!