„Oceniam się, niech jad porównań truje mnie” – tak bym zmieniła ten fragment piosenki, żeby oddać sens tego tekstu. Jedni oceniają ludzi z otoczenia, drudzy – ludzi mniej, ale samych siebie niezwykle dokładnie i druzgocąco krytycznie. Surowo oceniane dzieci, bardzo rzadko chwalone przez rodziców i innych; osoby, którym wytykano tylko potknięcia tak, że drobiazgi normalnie do pominięcia urastały do grzechów śmiertelnych – mają „wbudowany” program autokrytyki i porównywania się. Może to być tak silne i tak mocno automatyczne, że czasem prawie niezauważalne: idzie osoba i już po pierwszym spojrzeniu na nią czują się ze sobą źle i zaczynają swój „wewnętrzny taniec” potępiania, dołowania, negatywności. Nie wiedzą nawet, w którym momencie w ich głowach wyświetliła się lista rzeczy, które przechodząca osoba miała lepsze.

Cechy te zostały „odtiknięte” i są powodem do psychicznego znęcania się nad sobą, a czasem i bliskimi. Nawet gdyby to była tylko jedna drobna rzecz, to jest ona powodem do poniżania i dręczenia się. Co więcej nawet jeśli osoba przechodząca może nie być w guście osoby porównującej się, to i tak „porównywacz” w ekspresowym tempie, nadal niezauważalnie dla swojej świadomości, wynajdzie coś, jakiś drobiazg, który sprawi, że widziana osoba będzie od niej/niego lepsza. To kwestia poczucia bezpieczeństwa. „Porównywacz” zna tylko uczucie bycia gorszym i boi się tego, co się stanie, gdy wypadnie lepiej. Może jako dziecko, kiedy poczuł/a się pewniej, rodzice od razu robili coś, co raniło i odbierało godność i szacunek do samej/go siebie. Kiedy czuł się zaszczuty/a miał/a spokój. Jak zła taka sytuacja by nie była, to ona jest znana, a przez to człowiek czuje się w niej bezpiecznie. Sytuacja bycia pewnym siebie wprawia w drżenie, powoduje niepokój – jak to, mam się nie bronić? Mogę się porozglądać? Mogę coś zrobić dla siebie? Mam do tego prawo, jak wszyscy inni? Mogę się wyprostować? Spojrzeć prosto w słońce? Pomarzyć? Pozwolić sobie chcieć i być sobą tu i teraz? Móc się zaakceptować i wybaczać sobie zmęczenie, brak ochoty, potrzebę sprawienia sobie przyjemności, a nawet zdrowe lenistwo? Nie, łatwiej znaleźć w sobie braki. A może by tak dla odmiany porównać się „pozytywnie”. Nie obrażać innych, ale dowartościować się w myślach. Może mam według siebie ładniejsze włosy, bo w ogóle je mam. A ten, kto ich nie ma, żyje, jest z siebie zadowolony i nawet ludzie go lubią. Mam lekką nadwagę, ale ktoś w telewizji ważył 150 kg, żyje, rodzina ją czy jego kocha. To może ja też mogę w tym chociaż kontekście pozwolić sobie żyć i tylko podkreślić swoje walory, by być z siebie zadowoloną/ym. Itd. Itp. Bo skala ma ujemną i dodatnią stronę. „Porównywacz” z początku tekstu widzi siebie na końcu ujemnej, a kogoś z kim się porównuje na końcu dodatniej. Zawsze będą gorsi i lepsi od nas, to znany truizm. Ale co z nim zrobić? Może raz na jakiś czas, dla lepszego samopoczucia, zamienić role na skali. Dać siebie na koniec dodatniej, a kogoś na koniec ujemnej. By poczuć swoją wartość w jakimś zakresie i nacieszyć się nią, a nawet podelektować, by został w nas jej pozytywny ślad. Bo tak naprawdę nie chodzi o to, jacy jesteśmy: ładni, brzydcy, doskonali, niedoskonali, wysocy, niscy, szczupli, grubi, zgrabni czy nie. Te oceny nic nie znaczą, każdy jest wysoki, gdy stoi obok niższego, niski gdy obok wyższego. Chodzi o to, by poczuć się ze sobą dobrze. Za wszystkie czasy, te czasy, kiedy nie mogliśmy się czuć dobrze, bo otoczenie nie pozwalało i te, kiedy nie umieliśmy już i sami sobie nie pozwalaliśmy. Zamienić uczucie bycia gorszym, na uczucie bycia okey, bycia zadowolonym, gdzieś pośrodku skali, gdzie nie ma skrajności, nie dlatego, że się nikt nie wyróżnia, ale dlatego, że każdy się akceptuje. Wie, że człowiek jako człowiek ma zalety i wady i jedno życie, w którym trzeba pozwolić sobie w końcu na bycie sobą, wybrać własną drogę i nią iść. Przestać skupiać się na szczegółach, które w perspektywie nic nie znaczą, tylko zatrzymują i przeszkadzają. To jeden aspekt porównywania się. Jest jeszcze drugi. Czasem jesteśmy zmęczeni i nie umiejąc odpoczywać, nie przyznajemy sobie prawa do tego odpoczynku. Wydaje nam się coś na temat tego, jak to powinniśmy wstać i wziąć się do roboty, a nie doleżeć  czy poleżeć tyle, ile nasz organizm potrzebuje i z nową energią wziąć się do zaplanowanych zadań. Wtedy może wystąpić mniej więcej taki mechanizm porównywania się: nie mam siły i ochoty zrobić tego, co dziś muszę, chcę, pasuje mi zrobić – porównuję się – napadają mnie negatywne myśli – nurzam się w nich, usprawiedliwiona/y, że nic nie robię, bo przecież jestem taka beznadziejna/y, a to wystarczający powód, by opóźnić działanie. A przecież wystarczy POZWOLIĆ SOBIE na ten odpoczynek. Nikt nie jest w obozie pracy, żeby ktoś go zmuszał do niej. Każdy z nas jest WOLNY, by zdecydować: teraz odpocznę, nabiorę sił, później popracuję. Nic się nie stanie, jeśli uczciwie przyznamy, że POTRZEBUJEMY tego odpoczynku, naładowania – nawet dodatkowego – baterii, bo mamy po prostu do tego PRAWO. Nic nie musimy, a mechanizm, który kiedyś z jakichś przykrych powodów się wytworzył, nie jest już nam potrzebny, wręcz utrudnia nam życie. Wiem, że jest bardzo trudno zaraz po przeczytaniu tekstu przestać się porównywać. Warto jednak poobserwować, jak u Ciebie to działa. Czy to mechanizm pierwszy czy drugi, a może jeszcze inny. Świadomość problemu, jak wszyscy wiedzą, to już połowa drogi do rozwiązania go. Zatem uświadom, poobserwuj i może akurat zobaczysz, że nie jest Ci ten mechanizm już do niczego potrzebny i jak niewiele trzeba zmienić, by uniknąć zbędnej samo manipulacji i poczuć się ze sobą dobrze.

Zapisz

1 thought on “Poczucie własnej wartości a porównywanie się”

  1. Dziękuje bardzo za pouczający wpis. Czy to nie jest dziwne, że autorami tych porównań (które, jak sama piszesz mają fatalne skutki dla psychiki i samooceny dla naszego dziecka) są właśnie rodzice. Przecież nikt z nas nie lubił, i wciąż nie lubi, być tym gorszym – bez względu na to, w czym. Więc czemu nie jesteśmy w stanie wyciągnąć z tego żadnych wniosków i robimy to innym dzieciom? Wybacz tę złość, ale nawet moja niespełna roczna córka stała się ofiarą porównań! Naprawdę! Napisałem o tym krótki wpis, http://www.simed.pl/blog/talent-show-czyli-kto-ma-zdolniejsze-dziecko/ . Pozdrawiam, Krzysiek.

Dodaj komentarz