Dzieci gryzą i szczypią. Kopią i rzucają zabawkami. Robią to z jednego prostego powodu. To najprostszy i pierwszy z natury dostępny każdego małemu człowiekowi sposób wyrażania frustracji. Mimo iż dla przeważającej jeszcze niestety części dorosłego społeczeństwa niedostępne są komunikaty asertywne, ta sama grupa dorosłych wymaga od 2-3 latków, aby nie gryzły, nie szczypały, nie kopały, zachowywały się asertywnie, zanim mają jeszcze szansę nauczyć się tego np. od tych właśnie dorosłych. W dodatku często ci sami dorośli za brak owej umiejętności – oczekiwanej też często zanim dziecko zacznie dobrze mówić – karzą dzieci odosobnieniem, odsunięciem od zabawy itp. Z własnych obserwacji i napływających do mnie wiadomości od Was, wiem, że jest to działanie w dużym stopniu zinstytucjonalizowane. W żłobkach i przedszkolach kary za gryzienie, szczypanie, kopanie i rzucanie sobą na podłogę bądź rzucanie zabawkami są na porządku dziennym. Zgłaszacie się do mnie, by to powstrzymać, stąd moje refleksje i obserwacje.

SYSTEM, JAKI JEST KAŻDY WIDZI

Podejścia empatycznego nie uczą na studiach. To fakt. Jako szkoleniowiec byłam zaskoczona konstatacją, że nauczyciele interesują się nim sami, dopiero gdy już pracują z dziećmi i zauważają, że ich metody są nieskuteczne i w dodatku przynoszą im wyrzuty sumienia – bo ile można wytrzymać siebie, stale karcącą/ego dzieci? Zwracają się coraz liczniej, bo rośnie w nich świadomość, szczególnie jeśli sami mają dzieci, że droga karania nie pomaga, nie jest skuteczna, nie motywuje do dobrego zachowania, lecz odwrotnie – do buntu i oporu i co pisałam wyżej niszczy ich zdanie o samych sobie, o kompetencjach pedagogicznych i jakimkolwiek marzeniu o byciu autorytetem dla dzieci. Do tego wkrada się bezradność i jednych popycha do doszkalania się, zaś drugich do zablokowania się i stania uparcie przy nieskutecznym stanowisku, praktykując bycie ślepym i głuchym na informacje zwrotne z otoczenia.

Z JAKIEGO POWODU TAK TRUDNO ZMIENIĆ PODEJŚCIE?

Podejście empatyczne to podejście angażujące całego człowieka. Rozpoczęcie przygody z nim wymaga odwagi. Odwagi do spojrzenia w siebie. Odwagi do spotkania ze swoimi uczuciami, często przez dorosłych (piszę dorosłych, zamiast nauczycieli, gdyż ta kwestia dotyczy każdego dorosłego, który wchodzi z jakichkolwiek powodów w relację z dzieckiem) w nich samych nie zauważanych, marginalizowanych. Dlaczego? Bo nauczonych w ich własnym dzieciństwie, by uczuć nie zauważać, by je tłumić, zagłuszać jako te, które przeszkadzają, a nie słuchać ich, a więc sobie z nimi nie radzić.
W jaki sposób więc ma się zatroszczyć o uczucia innych osoba, która sama nie potrafi zatroszczyć się o swoje uczucia, która nie ma z nimi kontaktu, która najczęściej boi się tego, co w niej samej, tego, co w niej płacze, frustruje, złości, rozczarowuje?

Zmiana podejścia to ogromne wyzwanie. Wyzwanie, by spojrzeć na swoje emocjonalne braki i spotkać się ze swoimi uczuciami. A to trudne. Trudne, bo trzeba się tego nauczyć. Zejść z piedestału: ja – dorosły, występujący z pozycji wiedzy, powiem ci, co robić, czego nie robić, a schylić się do poziomu tego dziecka – ja tak jak ty sobie z uczuciami nie radzę i potrzebuję się tego nauczyć. To wymaga naprawdę ogromnej odwagi, w wieku 25, 30, 40, 50 lat przyznać przed samą, samym sobą, że nie posiada się podstawowej umiejętności.

I podkreślę raz jeszcze. Dotyczy to nas wszystkich większości społeczeństwa! Taki był model wychowania. Szczęśliwi ci, którzy jakimś trafem zostali wychowani inaczej. Większość z nas potrzebuje się dopiero nauczyć radzenia sobie z własnymi uczuciami i stojącymi za nimi potrzebami. Dopiero później może dać to innym. Dlatego, jeśli rodzice oczekują od nauczycieli braku kar i empatycznego podejścia, potrzebują wiedzieć to, co napisałam powyżej i także dać empatię, zrozumienie nauczycielom. Przyznać sami przed sobą również, że obu stronom nie jest łatwo. Powiedzieć natomiast, na czym rodzicom zależy. W jaki sposób?

PO PIERWSZE ASERTYWNOŚĆ

Mam głębokie przekonanie, że jeśli oczekuje się od kogoś empatii, asertywności, to najpierw moja postawa ma być  asertywna i empatyczna. Oznacza to, że wychodząc z jakąkolwiek propozycją zmian w podejściu wychowawczym nauczyciela wobec dzieci warto postawić na język pozytywny z przewagą komunikatu „ja” i udzielaniem informacji. To osobiste komunikaty, na czym nam zależy i czego przede wszystkim nie chcemy dla swoich dzieci. I opowiedzenie, jakie my osobiście mamy doświadczenie z takim podejściem wychowawczym, którego oczekujemy od nauczyciela. Jeśli sami je stosujemy w domu, będzie to potwierdzenie najlepsze z możliwych. Opowiedzenie kto i z jakim skutkiem z tym podejściem pracuje też będzie argumentem za. Bardzo cenne jest pozwolenie, żeby nauczyciel – jak każda inna osoba, której przedstawiamy jakieś ważne dla nas stanowisko – sam/a zdecydował/a, że chce z nim pracować. Chodzi o uzyskanie wewnętrznego przekonania danej osoby. Tylko wówczas zaangażuje się i wprowadzi to podejście z zaangażowaniem i po prostu z sercem.

PO DRUGIE MIEJSCE I CZAS

Istotne jest i godne polecenia, a pisze to z własnego doświadczenia, aby przedyskutować wspólnie z wszystkimi rodzicami to, w jaki sposób oczekujemy, aby nauczyciel okazywał zadowolenie z osiągnięć dziecka, wskazywał, co w dziecka pracach czy zachowaniu można zrobić inaczej, motywował  i tak dalej. Najlepiej, aby taka rozmowa odbyła się w ramach spotkania, na którym będzie większość rodziców. W spokoju i warunkach sprzyjających rozmowie o uczuciach i czuciu.
Wspólna dyskusja to wiele pomysłów – często naprawdę dobrych i w efekcie ostatecznym takich, na które chętnie przystaną nawet najzagorzalsi oponenci. Moją jedyną wątpliwość budzi tutaj tzw. „wchodzenie w kompetencje nauczyciela”. Bardzo ważne jest, aby rodzice i nauczyciele dobrze wyczuli, gdzie jest granica, za którą w te kompetencje pierwsi wchodzą, drudzy pozwalają wejść i oczywiście ci drudzy nie pozwalali.

Na razie taka refleksja. Na początek. Niedokończona. Bez konkluzji i oceniania. Wskazówka, jak reagować zamiast karania jako główne zdjęcie. I zapraszam do rozpoczęcia przygody z własnymi uczuciami, kto jeszcze nie zaczął. Jeśli chcesz jednocześnie zacząć przygodę z zauważaniem dziecka uczuć i swoich (ja tak zaczynałam), pomocna będzie moja książka „Rodzicu, można inaczej”. I #WłączJakMówić <3

 

 

Dodaj komentarz