Może się zdarzyć, że dziecko położy się na podłodze, chodniku z ogromnym płaczem, który rodzicowi wydaje się nie do opanowania, a u wszystkich wokoło wzbudza co najmniej zainteresowanie. W jaki sposób wtedy reagować? Są różne stanowiska wychowawcze i różne porady w ich obrębie. Ja chcę przedstawić swój sposób reagowania – sprawdzony osobistym doświadczeniem, zgodny z ideami szkoły dla rodziców i przede wszystkim wspierający dziecko.
Mogliśmy być teatrem ulicznym
Dzieci rodzą się z różnym temperamentem. Osobiście przekonałam się, że urodzone w tym samym miesiącu i tej samej płci mogą zupełnie inaczej przechodzić okresy nierównowagi, czyli popularne bunty dwu- (i kilku) latka. Mówiąc najkrócej – młodszy syn przechodził ten czas burzliwie. Gdyby nie znajomość jego temperamentu i komunikatów ze szkoły dla rodziców moglibyśmy być… teatrem ulicznym. Tak. Tak to wtedy nazywałam na własny użytek. Jak większość rodziców nosiłam w sobie obawę, że taka reakcja dziecka może się pojawić. Pojawi się i co wtedy? Czy podołam? Przerażenie potęgowały robiące więcej szkody niż pożytku posty na fb, które tylko straszyły rodziców, demonizując ten czas w życiu dziecka i rodzica, zamiast uczyć, w jaki sposób dziecko wspierać. Na szczęście żyłam szkołą dla rodziców już wtedy prawie trzy lata i kiedy przyszedł ten krytyczny dzień doświadczenie przyszło z pomocą. Było tak.
Nasza sytuacja z leżeniem na betonie
Kiedy synek miał około dwóch lat wracaliśmy z placu zabaw. Dzień był zimny jak to bywa w połowie stycznia, do tego zaczynało padać. Godzina około 13. – blisko jego drzemki. Był więc lekko zmęczony. Ja natomiast miałam coś zrobić przy biurku i ugotować obiad, więc zależało mi na szybkim powrocie do domu. Wyszliśmy z placu zabaw po uprzednim umówieniu się, że wybiera jedną zabawę i robi ją na koniec pobytu i wychodzimy. Wybrał pohuśtanie na huśtawce i wyszliśmy. Oglądał się w stronę placu zabaw i widziałam, że ma niedosyt. Mówiłam jeszcze spokojnie, że wrócimy, kiedy tylko będzie to możliwe. Jednak czułam, że ze średnim skutkiem. W połowie drogi emocje wzięły górę i…. synek położył się na betonie z ogromnym płaczem.
Znasz swoje dziecko, znasz powód, to także znasz sposób, by wstało
Byłam wtedy bardzo niepewną siebie mamą, więc w pierwszej sekundzie ogarnęła mnie panika. Kucnęłam jednak szybko do synka i po prostu spokojnie zaakceptowałam jego potrzebę: „Wiem, że bardzo chcesz wrócić na plac zabaw. Rozumiem to. Podobała Ci się zabawa.” Do tego dodałam odmowę, jej powód i możliwą do spełnienia (to bardzo ważne!) obietnicę: „Zaczyna padać deszcz, jest zimno i mamy w domu rzeczy do zrobienia. Pójdziemy na plac zabaw, kiedy tylko zrobi się ładna pogoda. Może wstaniesz, bo brzuszek marznie.” Płacz synka zmniejszył się. Ciałko przestało wibrować. Wyciągnęłam do niego rękę. Podał mi rączkę i poszliśmy do domu.
Nawet do psa się schylasz
Mnie osobiście oburza stanie nad płaczącym dzieckiem. „Wchodząc w buty dziecka” potrafię sobie wyobrazić, że wtedy nad dzieckiem góruję. Czy górujemy nad kimś w empatycznej relacji? Nie! Kiedy troszczę się o czyjeś uczucia, kiedy mi na kimś zależy chcę być na równi, chcę widzieć czyjeś oczy. Tu mogę tylko częściowo, bo dziecko leży, ale przecież czuje moje nastawienie. Może jesteś właścicielką/właścicielem psa lub kota, więc napiszę brutalnie. Kiedy Twojemu zwierzęciu coś jest, to kucasz i mówisz delikatnym tonem, tak? Akceptujesz w stylu: „Moja psinka/kicia jakaś markotna” albo kiedy się wyrywa w agresji, to przyciągasz do siebie i mówisz coś podobnego: „Spokojnie, wiem, że pies cię przestraszył”. Nie górujesz nad zwierzęciem. Z jakiego powodu zatem masz stać nad dzieckiem jak zimny głaz? Gdzie w tej postawie wsparcie?! Gdzie bycie blisko?!
Dziecko w płaczu SŁYSZY
Panuje przekonanie, że dziecko w płaczu nie słyszy komunikatów rodzica. Uważam, że to wygodne kłamstwo, usprawiedliwiające komunikaty eskalujące histerię dziecka. Kiedy dziecko czuje i słyszy akceptację (tak, w tej kolejności) w tym, co do niego mówi rodzic, naprawdę szybko może wyciszyć się i wstać. Tylko potrzebna jest prawdziwa akceptacja! Ta akceptacja w komunikacie i ciele rodzica jest wsparciem w radzeniu sobie przez dziecko z tymi uczuciami, których fala je zalała. To wzór radzenia sobie z uczuciami, które zapisuje się na całe życie.
Dotykać czy nie dotykać
To niby kwestia indywidualna. I panuje przekonanie, że są dzieci, które nie chcą być dotykane. Prawda jedynie taka, że dzieci nie chcą być dotykane, kiedy… słyszą rodzące w dziecku opór, sprzeciw, bunt komunikaty rodzica. Czy Ty chcesz być dotykany przez osobę, która brutalnie wciska Ci jakieś manipulujące bzdury, by tylko odwieść Cię od tego, czego chcesz i byś tylko się uspokoił/a? Spodziewam się, że nie. Inaczej jest, kiedy ktoś choć trochę próbuje zrozumieć, że akurat bardzo czegoś pragniesz. Wtedy chcesz bliskości w jakiejkolwiek postaci, bo ona jest NATURALNĄ odpowiedzią na bliskość emocjonalną wykazaną przez tę osobę.
Podsumowując w maksymalnym skrócie. Kiedy dziecko położy się z płaczem, to zaczynasz od zejścia do jego poziomu, dajesz zrozumienie sytuacji, akceptację i po wystarczającej dziecku ilości akceptacji (to też widać w ciele dziecka, że dziecko ją chłonie) – dajesz – możliwą dopiero wtedy do przyjęcia – odmowę czy uzasadnienie na to, z jakiego powodu w dziecku nabrzmiała taka fala emocji. Zachęcam serdecznie. Dla Dziecka. Dla dzieci. Kto Twojemu dziecku da wsparcie jak nie Ty? A Ty komu je dasz, jak nie dziecku – najukochańszej dla Ciebie istocie? Nie stój nad dzieckiem- kucnij. To czasem naprawdę bardzo wiele.