KIEDY ZACZYNA SIĘ WYCHODZENIE Z SYMBIOZY?
To wychodzenie zaczyna się przy pierwszym odruchu zainteresowania światem, innymi osobami niż mama. I trwa aż do momentu – według mnie – aż dziecko, samodzielne już fizycznie, psychicznie i emocjonalnie, zacznie wracać do domu, do matki, do rodziców z miłości, wdzięczności, przyjaźni, serdeczności, zainteresowania. Bez żądań, zobowiązań. Samo. Z głębokiego chcę. Bez muszę. Bez potrzebuję.
GDY NIE JEST ŁATWO PUŚCIĆ – LĘKI
Chwila, w której dziecko rusza do świata, może być dla rodzica chwilą zachwytu, może być chwilą radości, dumy, spokoju, wiary w dziecka możliwości. Jest. Gdy rodzic ma zaspokojone swoje potrzeby emocjonalne i psychiczne. Czasem jednak dziecięcy odruch wyjścia ku światu bywa hamowany lękami rodzica. Pod maską nadmiernej troski, pod maską ostrożności kryje się potrzeba przytrzymania. Zatrzymania dziecka dla siebie. Dla zaspokojenia swojego poczucia bezpieczeństwa. Dla zaspokojenia swojej potrzeby bliskości, ciepła. Może przynależności, a nawet akceptacji, gdy dziecko (o zgrozo!) staje się przedłużeniem rodzica.
Wtedy niezwykle trudno puścić. Wtedy potrzeba odwagi, by rodzic popatrzył w siebie i stanął wobec tego, co w nim. Zerknął: czego mu brakuje? czego potrzebuje? I uczciwie zauważył: „ups… zaspokajam swoje potrzeby kosztem dziecka, czyli wykorzystuję je emocjonalnie. To z ogromną szkodą psychiczną dla niego. Zniewalam je swoimi lękami.” (Lęki są jedną z przyczyn trudnych rozstań podczas adaptacji do przedszkola. Zobacz e-book „Adaptacja Dziecka Do Przedszkola”). Nazwanie tego po imieniu pokazuje powagę problemu. A sam fakt zobaczenia go i właśnie uświadomienia sobie jego powagi motywuje do popracowania z własnymi deficytami emocjonalnymi, by odciążyć dziecko.
KAŻDEGO DNIA POZWALAM ODFRUWAĆ
Zgoda na samodzielność, wsparcie w samodzielności, pozwalanie na robienie samemu, na bycie sam na sam ze sobą, na posiadanie własnego – na początku małego skrawka – własnego świata (jakkolwiek szumnie to brzmi wobec roczniaka, dwulatka, trzylatka itd.) to zgoda na to, by dziecko nabierało odwagi, pewności, siły, by odfrunąć w świat. Aby mogło to zrobić w pełni wolne wewnętrznie, otwarte, radosne, kiedy już będzie dorosłe, jednorazowa zgoda, gdy będzie miało 18 lat czy 24 to za mało. Czasem rodzice myślą: „jak dorośnie będzie robił po swojemu”. Błąd. Dorastanie i odejście z domu dokonuje się każdego dnia. W drobnych czynnościach, do gotowości wobec których dziecko każdego dnia dorasta. Te małe gotowości, gotowości dodawane każdego dnia życia dziecka jedna do drugiej, stopniowo utworzą jedną dużą gotowość. Z nim każdego dnia ma mu na to pozwalać rodzic. Przy pożegnaniu do przedszkola, do szkoły, do samodzielnej zabawy, do zabawy z innymi dziećmi, do relacji z innymi członkami rodziny, do bycia ze swoimi uczuciami, myślami, potrzebami, sprawami (w kolejności, którą przynosi życie). Każdego dnia odrobinę, każdego dnia trochę więcej, w rytmie dziecka, rodzic ma pozwalać dziecku więcej być dla siebie samego, odfruwać…
Piękne to „odfruwaniem”, kiedy to dziecko jest wolnym ptakiem, chociaż ja chyba wole myśleć o motylach:) Pozdrawiam
Kiedy widzę wolność wewnętrzną moich dzieci myślę bardziej o radości ich dusz, która sprawia, że wyfruwają choćby z domu do szkoły i przedszkola.