Weszłam po pracy do nowo otwartego sklepu. Po zapakowaniu kilku siatek z owocami, stanęłam w krótkiej kolejce. Przede mną była tylko jedna pani z dzieckiem. Szybko zapłaciła i już miałam podchodzić do kasy, kiedy klientka przypomniała sobie, że może jeszcze weźmie balonik reklamowy. Pani ekspedientka podała balon i … zaczęła rozdawać balony reszcie dzieci w sklepie. Zmęczona zirytowałam się i na pewno było to po mnie widać. Ekspedientka zauważyła to i posłała mi brzydkie, niechętne spojrzenie. Pomyślałam, że wcale nie chcę tak zacząć – sklep powstał na osiedlu. Podeszłam do lady i zaczęłam rozmowę: „Pierwszy dzień dzisiaj” – rzuciłam ni to pytanie, ni stwierdzenie. Sprzedawczyni odebrała to pozytywnie. Pytałam dalej: „Duży ruch?” Na to pani, wyraźnie się ożywiła i opowiedziała, jak to wyglądało od rana i że bolą ją nogi”. Odpowiedziałam, że to musi być intensywny dzień. Pani zrozumiana, kończyła mnie obsługiwać i zapraszała do częstowania ciastem i cukierkami. Podziękowałam i jeszcze zapytałam, czy jest jeden właściciel tej i drugiej sieci sklepów, skoro są cukierki ze znaczkiem tej drugiej. Pani przytaknąwszy, zachęciła mnie kolejny raz do wzięcia cukierków. Tym razem proponowała mi już całą garść. Wzięłam ostatecznie po jednym dla męża i dzieci. I jeszcze coś, zupełnie bezcennego. Uśmiech promienny tej pani. Moje zainteresowanie, nawet nie do końca jej osobą, a jej sprawami, ulżyło jej w ciężkim dniu. To było naprawdę widać, a pozornie w tej rozmowie nie było nic niezwykłego. Ot, banalna rozmowa przy kasie. Było w niej jednak spojrzenie na sytuację drugiej osoby, zainteresowanie, popatrzenie jej oczami, zobaczenie, że ma bardzo wymagający dzień.
A ja wyszłam uśmiechnięta (irytacja gdzieś zniknęła po pierwszym zdaniu) i bardzo zadowolona, jak wspaniale działają rozmowy prowadzone z perspektywy współodczuwania 🙂 🙂 🙂
- Wychowuję dzieci do pokoju
- Poranna rozgrzewka z „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały”