Sparzony palec, wylany wosk i zadymiona łazienka. Efekt moich działań nie do końca jeszcze andrzejkowych widać, słychać i czuć.
Na to wchodzi tata moich dzieci i stwierdza krytycznie jakbym popełniła największą zbrodnię w życiu:
– „Coś tu śmierdzi”
Krzywię się zdegustowana oczywistością i nieprzyjemnością tego komunikatu:
– „No, śmierdzi. Chciałam dobrze, ale mi nie wyszło.”
Stwierdzam i nagle: „Eureka!” Moje działania z woskiem i świeczkami wyglądają dokładnie jak „zabawa” dzieci, a skutki jak ich „złośliwe” eksperymenty, a przecież ja tylko… i nawet stwierdzam jak dziecko „ja tylko…” Właśnie.
Dzieci nie robią niczego złośliwie. Uczą się. Chcą dobrze, ale im czasem nie wychodzi. Nie wychodzi im tak często, jak małe doświadczenie w tym mają. Ja w laniu wosku mam znikome, co wyszło.
Nie wychodzi to jeden aspekt. Drugi znajdziecie na zdjęciu w poradzie z „Rodzicu, można inaczej” – ten często ważniejszy – emocjonalny.
Książkę i e-booka znajdziesz na www.sklep.jakmowic.org.pl