Odpowiedź jest tak prosta, jak i smutna. Dziecko z miłości do rodzica posunie się do wszystkiego, co będzie konieczne. Szczególnie jeśli dziecko czuje, że rodzicowi dzieje się krzywda. Tak, bo dzieci kochają ślepo i bez patrzenia, czy coś jest etyczne czy wpisuje się w kanon pożądanych zachowań. Opiszę przykład z mojej praktyki w pracy z rodzicami.
Z czym zgłosiła się do mnie pewna mama?
Kilka lat temu zgłosiła się do mnie pewna mama synów z zagranicy. Pamiętam wszystkich moich klientów mniej lub bardziej, lecz tę sesję pamiętam tak, jakby odbyła się wczoraj. Kobieta opisała swoją sytuację i dzieci. Rodzice mieszkający oddzielnie. Synowie przy niej zajmowali się nauką, świetnie dogadywała z nimi, zero większych problemów. Było jednak jedno „ale”. Chłopcy bodajże na weekendy wyjeżdżali do ojca. I tam starszy z chłopców zmieniał swoje zachowanie diametralnie. Z opowiadania jego mamy pokazywało się, jak mocno pracuje w nim opór nawet w drobnych zachowaniach do taty. Niestety robił też coś poważniejszego, co już przerażało jego mamę. Mianowicie wychodząc sam lub z ojcem na zakupy – dopuszczał się… kradzieży w sklepach zagranicznej metropolii.
Odrzuciłam zaplanowany opis metod z jakmówić
Mama chłopca opowiadała treściwie. Sesja płynęła wartko. Pomyślałam na początku jej opowiadań, że praca będzie tylko i wyłącznie metodami z jakmowic – zachęcanie do współpracy, akceptacja uczuć – tzw. przeze mnie podstawy. Opór chłopca był tak duży i tak widoczny w tym, co relacjonowała jego mama, że pierwsze moje wrażenie było: ewidentna praca z oporem. Z upływem słyszanych przeze mnie zdań czułam jednak coraz wyraźniej, że o metodach na pewno nic nie powiem. Czułam całą sobą, że problem jest zupełnie gdzie indziej.
Podczas sesji klienci wiedzą podświadomie, co powiedzieć
Nie pamiętam już, czy zadałam pytanie, czy mama chłopca sama wplotła to zdanie w swoją relację z ich życia i przebywania u taty. To, co ma wypłynąć w trakcie sesji zawsze wypłynie, jeśli klient jest gotowy na rozstanie z problemem. Usłyszałam: „Przy rozstaniu partner – ojciec moich synów zarzucił mi, że jestem złodziejką, bo uważał, że wzięłam coś, co mi się nie należało.” Słuchałam w milczeniu dalszych słów, lecz zdanie pracowało już we mnie. W pewnym momencie ścierpłam. Metody z jakmówić odpłynęły z mojego umysłu bezpowrotnie…
Krzywdzisz mamę, to ja Ci pokażę…
Ufam temu, co płynie w moich sesjach. Każda z nich jest zupełnie inna. Jest pisana przez podświadomość klienta. Ja jestem tylko towarzyszem podającym narzędzia do zmiany, której klient przyszedł sam dla siebie dokonać. Towarzyszem, który ma wystąpić w roli, którą klient dla mnie podświadomie wyznaczył. Tu byłam tylko tym, kto zobaczy i nazwie, gdzie jest problem. Choć była to jedna z moich pierwszych sesji, zaryzykowałam: „Syn kradnie dla Pani”. Jeszcze mam ciarki, a pojawiły się one też u mojej klientki. Mama chłopca zastygła z otwartymi ustami. Trafność tego, co usłyszała zatrzymało potok wylewanych przez nią z siebie słów.
Mama/rodzic wie o dziecku wszystko
Taka jest magia podświadomości i tego powiązania mamy z dzieckiem. Prawie na każdej sesji podkreślam: „Pan/i zna najlepiej swoje dziecko i intuicja rodzica jest tu ważniejsza niż najmądrzejsza porada. Najpierw jest intuicja, później – jeśli potrzeba – może być porada.” Mama chłopca otuliła dłońmi swoje ramiona. Pogładziła gęsią skórkę widoczną na jej rękach na obrazie wideo, lecz jeszcze bardziej odczuwalną w energii, mimo tysięcy kilometrów, które nas dzieliły od siebie. Zaskoczenie ustępowało powoli pewności i odczuwalnej napływającej stopniowo miłości do syna i wzruszeniu jego mamy. Wszystko już było wiadomo. Za świadomością idzie rozwiązanie.
Jaki z tego morał?
Na to, co dziecko nam pokazuje swoim zachowaniem trzeba popatrzyć z miłością. Odsunąć osądy i oceny, czy to moralne czy społeczne. Odsunąć stres i strach, co pomyślą i powiedzą inni. Dzieci robią wszystko dla nas. Z ogromnej miłości do nas rodziców. Jeśli dziecko coś robi, to znaczy, że ma ku temu DLA NIEGO i DLA NAS WAŻNY POWÓD. Teraz go nie znam, lecz tak naprawdę wydaje mi się, że nie znam. Po prostu potrzebuję zajrzeć w siebie i uwierzyć, że dziecięca miłość do rodzica jest zdolna do największego poświecenia. I najoczywistsza rzecz – trzeba szukać przyczyny – zamiast karać i karcić. Karcenie i walka z pokazywanym przez dziecko problemem pokazuje tylko nasz opór na zobaczenie prawdy.
Eee, chyba nie do końca prawda. Ja mam dwie młodsze siostry i kochających rodziców, pełną rodzinę. I zawsze to ja sprawiałam problemy. A to urwałam się w podstawówce z lekcji z koleżankami, a to, mimo zakazu mamy odpowiadałam na wszystkie pytania wścibskiej babci. Nigdy w życiu moja intencja nie wynikała „z miłości do rodziców” 😀 Oczywiście, nie też z nienawiści. Po prostu myślałam w tym momencie o sobie, o swoich przyjemnościach. A moje dzieci? Dlaczego, gdy dziesiątki razy proszę o posprzątanie bałaganu po sobie, to wzruszają ramionami lub odpowiedzą złośliwie: a po co? – chyba nie z wielkiej miłości? Albo gdy syn ośmioletni chodzi za mną jak cień i na wszystko narzeka, na najdrobniejsze drobiazgi, mimo że ja i mąż jesteśmy ludźmi pogodnymi, optymistami i wielokrotnie rozmawiałam z synem, uczyłam widzieć dobre strony, a dla złych szukać rozwiązania, a mimo to on wciąż za każdym razem staje w opozycji i marudzi – z miłości do nas? Nie potrafię tego zrozumieć.