WINNY TEN, KTO JEST NAJBLIŻEJ EMOCJONALNIE
Nie wychodzi kolejny raz? Nie udało Ci się awansować? Nie zarabiasz tyle, ile chcesz? Nie układa Ci się w związku? Ludzie Cię nie lubią? Kto jest winny? Bardzo często zdarza się, że oprócz pecha czy złych ludzi, oskarżani o wszystkie niepowodzenia są rodzice. Wspierają jeszcze tę tendencję artykuły psychologiczne, które doszukując się genezy problemu, wskazują na relację z rodzicami jako tę, która definitywnie zaważyła na naszej życiowej postawie i tym, czy jesteśmy pewni siebie, mamy wysokie czy niskie poczucie własnej wartości. I trudno się z tym nie zgodzić, gdyż mamy naturalną tendencję do tego, aby winić tych, którzy są z nami najbliżej i to nie pod względem odległości, choć to się często pokrywa, lecz emocjonalnie. Tworzymy z tą osobą najbardziej podstawową więź. Już trzyletnie dziecko za swoje niepowodzenia z budowaniem z klocków jest w stanie obwinić stojącą dwa metry dalej matkę, zajętą czymś innym.
każdy RODZIC POPEŁNIA BŁĘDY
O wszystkie nasze niepowodzenia obwiniamy więc zachowanie rodziców wobec nas jako swoich dzieci, nie zastanawiając się i nie tłumacząc, dlaczego postępowali tak, a nie inaczej. Tak, na pewno popełnili błędy, bo są tylko ludźmi. Tak jak my zresztą. Mogli popełnić błędy małe bądź duże. Mogli je też popełniać rzadko, ale za to w takich momentach naszego życia, że miało to – w naszej opinii- decydujący wpływ na nasze relacje, karierę itp. Może popełniali cały czas wszystkie podstawowe błędy, bo choć mieli dobrą wolę i robili to z miłości – obrali najgorszą z możliwych taktyk – dyktatury i kontroli. Zrujnowali dziecku młodość, zwichnęli psychikę i zaważyli na całym naszym losie, z którego jesteśmy niezadowoleni. Można pewnie wyliczać w nieskończoność i użalać się nad sobą. Zgadzam się, że każdy rodzic popełnia błędy, mniej lub bardziej łatwe do wybaczenia. Zdarza się niestety, że też niewybaczalne. W autorytarnych domach wydaje się, że najwięcej jest tych niewybaczalnych.
autorytaryzm stawia rodzica w pozycji nieomylnego
Autorytaryzm wynosi rodzica do roli nadczłowieka, który nigdy się nie myli, nie popełnia ludzkich błędów. Taki rodzic nakazuje i zakazuje z pozycji, z której nie ma z nim i jego decyzjami żadnej dyskusji. Jeśli faktycznie się pomylił ustawia sytuację tak, aby wyglądało, że tej pomyłki nie było. Nie może się do niej przyznać, bo występuje z pozycji władzy. Ta ostatnia musi mieć autorytet nieomylności. Czarne jest białe, białe jest czarne. Wszystko, byle podtrzymać wizerunek nieomylnego. Dzieci zaś rosną i dorastają w przeświadczeniu rodzicielskiej nieomylności i … właśnie! Kiedy zaczynają rozliczać rodziców, rozliczają i oceniają ich nie jako normalnych ludzi, którzy mają prawo do pomyłek, ale właśnie jako nadludzi, jak tych, którzy wmawiali im swoją nieomylność, więc powinni ją potwierdzić i udowodnić. Skoro postulowali nieomylność, z nieomylności są rozliczani. Nie mają prawa mylić się ci, którzy twierdzą, że się nie mylą.
To tak, jak ze spóźnieniem. Kto się nigdy nie spóźnia, niech nie oczekuje wyrozumiałości, gdy wszystkich już do tego przyzwyczaił, że jest punktualny, a nagle przyjdzie po czasie.
przywróć rodzicowi omylność w sobie
Jak uczłowieczyć naszych rodziców-nadludzi, którzy wprost proporcjonalnie do tego, jak chcieli być widziani jako doskonali, tak mocno niewybaczalne, niedopuszczalne dla nich błędy popełnili? Możemy to zrobić jedynie poprzez zmianę ich wizerunku w nas samych. Potrzebujemy:
1. Pomyśleć, unaocznić sobie fakt, że są zwykłymi ludźmi z zaletami i wadami.
2. Tak jak każdemu człowiekowi dać im prawo do popełniania błędów.
3. Przeboleć i pogodzić się z faktem, że rodzic często sam nadal do błędów się nie przyzna, gdyż podtrzymuje to jego wewnętrzny wizerunek, z którego nie chce lub nawet na starość nie może zrezygnować.
4. Próbować wybaczyć – to bardzo trudne, lecz pomoże w tym zmiana perspektywy. Wystarczy założenie, że rodzic dysponował tylko taką wiedzą na czas Twojego wychowania, która dawała mu pewność, że ten styl wychowania jest najbezpieczniejszy i najlepszy dla dziecka.
5. Przestać walczyć, a zaakceptować – zmiana pozycji, to zmiana perspektywy i nastawienia: oni naprawdę są ludźmi, zależy im na Tobie i okazują to tak, jak potrafią, choć nie potrafią często opuścić gardy i przyznać się do błędu.
6. Nie nastawać na przyznanie się do błędów w rzeczywistości, lecz przyjmować dla siebie, że rodzice to inteligentne osoby, które wyciągają wnioski i w głębi duszy wiedzą, że z wiedzą, którą mają teraz wiele zrobiliby inaczej. Cofnąć się w czasie na razie nie sposób, więc i oni mogą jedynie żałować, że nie wiedzieli tego, co dziś, gdy byłaś, byłeś mały. Weź pod uwagę, że przyznanie się do błędów przekreśliłoby ich cały wysiłek włożony w wychowanie Ciebie, to przyznanie się do porażki, a przecież nie wszystko było złe.
7. Szukać w przeszłości – jeśli masz potrzebę jej roztrząsania – dla odmiany pozytywów z dzieciństwa. Nawet jeśli nie znajdujesz, przyjrzyj się z perspektywy czasu temu, co stało za zachowaniem rodziców wobec Ciebie: czego chcieli, na czym im zależało dla Ciebie. Nie po to, by ich usprawiedliwiać, lecz po to, by dowiedzieć się, jak to samo można dać dzieciom inaczej – bez szkody dla ich poczucia własnej wartości.
8. Dać sobie prawo do nowego początku z wiedzą, o którą jesteś bogatsza/y od rodziców. Aby zrobić to skutecznie, uczucia muszą dogonić rozum, czyli żale, lęki trzeba przywołać i zaakceptować, co oznacza zauważyć, „posłuchać”, co te uczucia mówią o naszych potrzebach emocjonalnych i te ostatnie próbować zaspokoić z pozycji osoby dorosłej.