Dla kogo moje oceny? Stawiam to pytanie za każde dziecko, by zwrócić uwagę na dość powszechną tendencję i uświadomić, że taka może mieć miejsce. Stawiam je jednak też po to, by zachęcić każdego rodzica do sprawdzenia, czy sobie nic nie rekompensuje tym, co osiąga jej/jego dziecko.

Na czym polega świadome rodzicielstwo?

Zadawanie sobie wewnętrznie pytań o powody i przesłanki swoich decyzji czy reakcji wychowawczych oraz próby odpowiedzi na nie to według mnie oczywiście między innymi jedno z podstawowych cech świadomego rodzicielstwa. Nikt nie jest idealnym rodzicem i nie będzie. Ważne jednak, by stopniowo, powoli, w swoim tempie, próbować zwracać uwagę na genezę tego, co robimy, oczekujemy i egzekwujemy od dzieci i co nam to daje.

Wewnętrzny detektyw

W wielu sytuacjach włączam wewnętrznego detektywa. Tak sobie nazywam właśnie to sprawdzanie, co mną kierowało i kieruje w moich decyzjach wychowawczych. Na wszelki wypadek sprawdzam siebie, czy na przykład – mówiąc potocznie – nie przyklejam się emocjonalnie do dziecka, do jego spraw, zalet, sukcesów. Weryfikuję, czy sobie czegoś nie przywłaszczam z dziecka zasług, czegoś nie rekompensuję czy nie zaspokajam swoich emocjonalnych potrzeb kosztem dziecka, zamiast zaspokajać dziecka potrzeby, bo taka moja rola i zadanie.

Mnogość pytań

Nazwa wewnętrzny detektyw jest akuratna z powodu wielości pytań, które sobie zadaję. Oczywiście nie wszystkie jednocześnie. Każda sytuacja wymaga innego zestawu. Pytania rodzą się z czujności, jakie ryzyko i czego niesie dane wydarzenie. Zakończenie roku szkolnego ma swoją oddzielną sporą pulę pytań do zadania ich sobie. Ważne jest dla mnie po pierwsze, czy widzę satysfakcję dziecka, a nie o swoją. Jestem dorosła i moja satysfakcja jest ważna, lecz wtórna. Po drugie, czy cieszę się sukcesem dziecka, a nie dopinam sobie jego sukcesu do swojego ego? Czy widzę i doceniam dziecka wysiłek jako jego powód do dumy, a nie tylko mój?

Detektyw uczulony na krytykę

Dobrym zadaniem wewnętrznego detektywa w rodzicu jest wykazywanie czujności na zbytni krytycyzm. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że na każdy krytycyzm. Dzieci same czują zawód, że coś poszło im słabiej niż chciały. Zbyteczne jest, by jeszcze rodzic im w tym temacie dokopywał. Zadaniem rodzica jest raczej zaakceptowanie: „Wiem, że czujesz zawód, bo chciałeś mieć stopień wyżej.” Dlatego warto dalej stawiać sobie pytania: jakie stopnie widzę? Czy tylko niższe, bo urażają moje ambicje wobec dziecka?

Gdyby mogło, to by zrobiło

Czy mówię, że „mogło być lepiej”, bo czuję zawód, że nie „przysiadło” więcej? Czy nie mam pretensji w stylu „bo przecież mogło”? Prawda jest taka, że na to, czy dziecko mogło czy nie składa się o wiele więcej niż warunki fizyczne, czyli pokój, biurko, pełny brzuszek. Na „mogło” składa się przede wszystkim kondycja psychiczna, sytuacja w domu i to ta bardziej niewypowiadana, odczuwana niż pozory, że wszystko jest w porządku. Dzieci są jak radary i odzwierciedlają w swoim zachowaniu, ale też w motywacji do nauki wszystko, co nie do końca działa w rodzinie. Zatem jakby naprawdę mogło, to by przysiadło. To, co je powstrzymało najdalsze od lenistwa było, choć może okiem mniej świadomego rodzica na lenistwo to wyglądało.

Świętować koniec roku to świętować na maksa

Czy świętujecie ten sukces? Ukończenie kolejnej klasy to sukces! To zamknięcie kolejnego etapu. To przejście kolejnego kroku, by odpocząć i zaraz stawiać następny. W jaki sposób świętujecie? Czy niezależnie od wyników w liczbach świętujecie na maksa, jak to się ostatnio mówi „na bogato”? Szczególnie „na bogato” w obszarze emocjonalnym. Czy był przytulas? Uścisk dłoni? Gratulacje? Poklepanie po plecach? Przybicie piątki? Czy była pochwała wyliczająca wszystko to, co dobre, co dziecku wyszło w tym roku? Czy może odtrąbienie zakończenia roku dla śmiechu, dla rozluźnienia? Celebrowanie zakończenia tego etapu szczęśliwie?

Celebrujcie: pozytywnie, wspólnie, radośnie. Celebrujcie, gdy jeszcze energia podsumowań w nas.

3 thoughts on “Dla kogo moje oceny”

Dodaj komentarz