Sytuacja przedszkolna. Opowiadam za zgodą osoby, która zgłosiła się po poradę. Uznałam, że jest to sytuacja dość częsta i warta rozważenia.

OPIS SYTUACJI

W grupie przedszkolnej jedno dziecko przeszkadza w zajęciach innym dzieciom, zaczepia, popycha, zabiera zabawki, straszy tekstami typu: „jeśli mi nie oddasz zabawki, pójdziesz do więzienia”. Kolejno dzieci zaczynają skarżyć się przedszkolankom, później rodzicom. Zaczyna się u dzieci opór w chodzeniu do przedszkola: „Nie chcę, bo ona mi dokucza”. Rodzice interweniują u przedszkolanek, część u dyrekcji. Z obserwacji z szatni wynika, że dziecko, które dokucza w domu jest wychowywane w sposób autorytarny i niezauważane. Zaznaczę jednak, że ufam, że rodzic zapewne daje tu swoje 100% możliwości rodzicielskich, jakkolwiek by się to 100% miało do 100% innych rodziców.

SKUTKI POWYŻSZEGO SPOSOBU REAGOWANIA

Powszechny, niejako tradycyjny sposób reagowania jest taki, jak opisałam powyżej. Skutki jego są następujące: dziecko, które dokucza, jest:
1) coraz mocniej upominane przez przedszkolanki – przy jak najbardziej dobrej woli, chęci odciągania uwagi poprzez różne rodzaje aktywizowania, rośnie napiętnowanie dziecka jako „niegrzecznego”
2) coraz mocniej dyscyplinowane przez rodzica, który non stop otrzymuje skargi na nie
3) coraz bardziej przekonane, że ten sposób zachowania jest jedynym, dzięki któremu dostaje od dorosłych bardzo dużo uwagi.
Przypomnę. Dziecko nie wartościuje uwagi na pozytywną np. przytulenie, pochwała, pogłaskanie i negatywną np. upominanie, dyscyplinowanie, nawet krzyk i klaps. Uwaga to uwaga.
4) najbardziej pokrzywdzone i napiętnowane, a przy tym niezaopiekowane emocjonalnie.

CZYJ TO PROBLEM? CZYJA ODPOWIEDZIALNOŚĆ?

Jestem zdania, że odpowiedzialność za szeroko rozumiane wychowanie dzieci głównie ponoszą rodzice. Przedszkole czy szkoła są jednak następnymi w kolejności miejscami, na których ta odpowiedzialność spoczywa. I tu chcę zastosować teorię stref wpływu Stephena Coveya. Uważam, że problem jest do rozwiązania na terytorium przedszkola. Dlaczego? Mianowicie, do eskalacji problemu dochodzi właśnie tam. Zgadywać można, co dzieje się w domu. Poza tym doradzam to zostawić dla dobra dziecka. Dziecko spędza minimum 6 godzin w przedszkolu. Jest szansa, że odreagowuje w paradoksalnie bezpieczniejszej niż dom przestrzeni (To daleko posunięty wniosek, lecz nie tak rzadko wyciągany jakby się mogło wydawać). Reszta byłaby już oceną, więc zaniecham. Zachowanie dziecka ma bezpośredni wpływ na inne dzieci właśnie w przedszkolu. Dla dobra dziecka i innych dzieci trzeba zatroszczyć się o uczucia i potrzeby dziecka właśnie tam.

CO ROBIĆ?

Początek oczywiście jest taki, że dziecko należy wyciągnąć z roli „niegrzecznego”. Pokazywać, że zachowało się w oczekiwany sposób, przypominać i chwalić nieoceniająco, czyli z pomocą faktów i czasowników, a nie przymiotników i przysłówków. Aktywizowanie jest jak najbardziej ok, lecz musi być trafione do sytuacji i potrzeb dziecka.
To najważniejsze. Panie przedszkolanki są najbliżej dziecka i tylko one (może z pomocą wywiadu z rodzicem, jeśli to możliwe i efektywne?) mogą zaobserwować, jakie potrzeby emocjonalne kryją się u dziecka za tym zachowaniem. Potrzebują poszukać sposobu zaspokojenia tych potrzeb. Od razu napiszę, że to szybka i doraźna sprawa i kwestia umiejętności, a nie czasu. Poszukanie odpowiedniego sposobu reagowania na „niepożądane” zachowanie dziecka to klucz do wyciszenia tej sytuacji. Kiedy problem eskaluje, to jest to najczęściej sygnał dla wszystkich, że reakcje są chybione (najczęściej, bo czasem siłowe zakopanie pod dywan odbywa się kosztem dziecka i wtedy jest jeszcze gorzej, bo wygląda, że problem znikł, a de facto ucierpiało dziecko). Pomóc tu oczywiście mogą wszelkie komunikaty z JakMówić, począwszy od akceptacji uczuć, dzięki której nauczycielki mogą bardzo szybko dowiedzieć się od samego dziecka, czego potrzebuje. Przypomnę: akceptacja uczuć to przyjęcie, że dziecko czuje to, co czuje, bez oceniania, otwarcie na te uczucia i stojące na nimi potrzeby.

Ps. Jeśli rodzic ma podobną sytuację, ciągłe skargi na dziecko, a stara się świadomie budować tę relację, jak najbardziej takie same wysiłki wyciągania dziecka z roli niegrzecznego itd. może równolegle podjąć w domu. Taka forma współpracy rodzica z nauczycielem i vice versa przyspieszy zaspokojenie potrzeb i zniknięcie problemu.

Dodaj komentarz