Bądź grzeczny, czyli nie skacz, nie kręć się, nie zsuwaj z wersalki, nie krzycz, nie pyskuj, nie płacz, chodź tutaj, nie rób tego. Inaczej nie ruszaj się, nie miej własnego zdania, nie bądź dzieckiem, nie okazuj uczuć, szczególnie niezadowolenia, bo powinieneś być zadowolony z wszystkiego, co rodzic mówi i robi. Powinieneś przyjmować upodobania i decyzje rodzica jak swoje. Powinieneś być dokładnie tam, gdzie rodzic potrzebuje, żebyś był. Powinno Cię nie być tam, gdzie chce, żeby Cię nie było. Powinieneś mówić, gdy rodzic chce się Tobą pochwalić, a siedzieć cicho wtedy, gdy rodzicowi tak wygodnie. Potrzebujesz czegoś, oczywiście możesz, pamiętaj tylko, żeby potrzebować wtedy, gdy rodzic chce zaspokoić Twoją potrzebę, nigdy jednak wtedy, gdy zajęty jest sobą i tej potrzeby zaspokoić nie chce lub nie może. Nie mów za dużo, nie mów za mało. Nie jedz za dużo, nie jedz za mało. Śmiej się więcej, co się tak śmiejesz? Bądź zadowolony, gdy rodzic chce, żebyś był zadowolony. Nie krzyw się, nie pokazuj, że coś Ci się nie podoba.
Nie bądź sobą. Bądź odpowiedzią na oczekiwania dorosłych. Bądź uległy. Nie miej własnego zdania. Nie znaj własnych potrzeb.
Bądź sobą. Skacz uważając na siebie. Kręcenie to naturalne zachowanie dziecka.
Zsuwanie z wersalki rozwija motorykę i można je wykonać z asekuracją dorosłego.
Krzycz, bo znaczy, że masz potrzebę, z czymś się nie zgadzasz. Zabranianie krzyku to odmowa komunikowania własnych potrzeb, ochrony własnych granic. Skutkuje brakiem szeroko pojętej asertywności w dorosłym życiu.
Pyskowanie – czynność, której dziecko mogące być sobą używa tylko wobec tych, którzy naruszają jego granice.
Płacz- naturalny sposób komunikowania niezaspokojonych potrzeb bądź naruszanych granic. Zaakceptowany, zauważony ze stojącą za nim potrzebą łatwy do opanowania.
Chodź tutaj/ nie rób tego – dwa polecenia z serii ogłupiających. Często niemożliwe do wykonania przez dziecko, gdyż się wykluczają z wieloma podobnymi w zestawie np. Idź prosto – Patrz pod nogi! Mówione do dziecka, które ma być grzeczne. Dziecko, które może być sobą przy rodzicach nie zna ich.
Pozwolenie dziecku na posiadanie własnych upodobań to gwarancja świadomego siebie dorosłego.
Zgoda na to, że dziecko przyjdzie za nami gdzieś, a przychodzi zapewne dlatego, że chce zaspokoić
u rodzica jakąś potrzebę, to gwarancja, że dziecko nie pójdzie szukać uwagi gdzieś indziej.
Chwalenie się dzieckiem – brzydki zabieg dowartościowywania się rodzica kosztem dziecka. Nie zastosuje go rodzic, który traktuje swoje dziecko podmiotowo. W przypadku, gdy rodzic traktuje dziecko przedmiotowo i chce się dowartościować kosztem dziecka, a nie może, bo dziecko robi coś lub nie robi, co ma podnieść poczucie własnej wartości rodzica, rodzic wścieka się i postrzega dziecko jako bezużyteczne.
Pozwalanie dziecku na swobodną ekspresję daje szansę na to, że dziecko nie będzie się wstydzić siebie.
Dziecko je tyle, ile potrzebuje – sugerowanie, że je za mało/ za dużo – to wysyłanie komunikatu, że coś z nim nie tak, że nie jest akceptowane.
Śmianie się, kiedy rodzic chce/ Bycie zadowolonym, kiedy rodzic chce – odmowa, żeby dziecko było sobą. Wysyłanie komunikatu, że coś z nim nie w porządku, że nie jest akceptowane. Dziecko mogące być sobą nie doświadczy uwagi, że śmieje się za mało bądź za dużo. Jest akceptowane.
Ps. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, jak pozwolić dziecku być sobą, zobacz e-booka „Rodzicu, można inaczej”.
Chaotyczny, ale ważny tekst.
Pisane szybko i pod wpływem silnych emocji 🙂
Trzeba tak z jednej skrajności w drugą? Mi się wydawało, że moje dzieci mam wychować, szanując ich jako ludzi, ale jednak zarysować jakieś granice, których mają się trzymać. A w artykule jest zupełnie czarno-biało. Albo jesteś złym rodzicem, który traktuje dziecko przedmiotowo, albo pozwalasz mu na wszystko i uczysz, że zawsze może mieć i robić co chce. Chyba nie ma tym życie polega.
Ja ma dwójkę, bliźnięta, mają trochę ponad rok. I już teraz widzę, że z jednym będzie dużo pracy. Bo jednak musi być na tyle „grzeczne”, żeby np pozwolić zbadać sobie wzrok i zapobiec dalszemu postępowi zeza. A wg tego, co w artykule, dziecko widocznie ma potrzebę zrobienia wszystkiego, by w żaden sposób (ani po dobroci, zagadując, próbując zainteresować obrazkiem, „przekupując” chrupkami, ani ostatecznie przytrzymując na siłę) nie dało się tego badania przeprowadzić. I mam to po prostu zaakceptować i patrzeć jak zez się pogłębia? No nie dajmy się zwariować.
W tekście może być czarno-biało. W życiu nigdy nie jest.
Czyli sama autorka przyznaje, że tekst ma się nijak do rzeczywistości. To nie dało się napisać tak, żeby jednak miało jakiś związek? Dać praktyczne rady, z których czytelnik by mógł skorzystać?
Ten tekst czyta się między wierszami. Każdy świadomy rodzic potrafi z tego tekstu wyciągnąć tyle, ile potrzebuje. Po prostu wie najlepiej, nad czym ma jeszcze pracować, by jego dziecko bardziej stawało się sobą, a nie grzecznym narzędziem w rękach innych. Takie teksty, co widzę też po ilości odsłon i like’ów, są cenione tak samo, jak nie bardziej niż tzw. instrukcje obsługi dziecka.
Co mnie wkurza na każdej imprezie z dziećmi to zdjęcia. Uśmiechnij się, przytul, zrób fajną minę. Dziecko jest w nowym, interesującym go miejscu a rodzić krzyczy: Zatrzymaj się, odwróć, stój.