Uczono nas byśmy czuli to, co dorośli chcieli, abyśmy czuli w określonych sytuacjach, chcieli – czego dorośli chcieli, potrzebowali tego, co mogli nam dać. Z tego rodzi się w każdym człowieku poczucie „jestem nieważny”, „nie liczę się”. 
Bo kiedy naprawdę się liczę?
Kiedy liczę się z moimi uczuciami, potrzebami, pragnieniami. Wtedy i tylko wtedy jestem dla siebie ważna.

Podobnie z dziećmi. Czują się ważne tylko wtedy, gdy rodzic widzi, szanuje, daje prawo do własnych uczuć, potrzeb i pragnień. Takie dziecko będzie dla siebie ważne, bo było dla rodzica. A że będzie dla siebie automatycznie będzie też dla innych.

Dlatego warto zauważać, akceptować, szanować uczucia. Bo za nimi stoją potrzeby. Za zaspokojonymi potrzebami dopiero odsłonią się pragnienia.

Ps. Dałam takie zdjęcie, bo dla mnie jest bardzo wymowne. Często trudno zaakceptować, że dziecko może być niezadowolone albo smutne, albo znudzone. Bardzo chcemy, by było szczęśliwe i widząc twarz bez uśmiechu, martwimy się, że coś zrobiliśmy źle albo może dorabiamy sobie nawet, że się tak staramy, a dziecko jest niewdzięczne np. za wycieczkę, bo ma smutną minę. A sami przecież nie jesteśmy cały czas uśmiechnięci, bo się po prostu nie da. Przeżywamy wiele uczuć jednocześnie, a na pewno tego samego dnia. 
Tu synek jest rozespany z auta. A za chwilę biega już z bratem uśmiechnięty. Mając tę wycieczkę w pamięci, daję to zdjęcie, bo mi o tym przypomina. Odnośnie potrzeb, to przecież po śnie potrzebujemy pobyć chwilę ze sobą, by dojść do tego, co chcemy robić. Podobnie w innych chwilach. Pobycie z niezadowoleniem, ze smutkiem, rozczarowaniem otwiera na to, czego nam brakuje, czego dla siebie potrzebujemy.

Dodaj komentarz