– “Wypiękniałaś! Wypiękniałaś! – zaatakowało mnie pokrzykiwanie Pisarki, kiedy podnosiłam głowę spod ręcznika, którym wycierałam świeżo umyte włosy. Zwykle nie lubię siebie z mokrymi roztrzepanymi na przypadkowe strony włosami. Zadarłam swój ulubiony żółty ręcznik z pieskiem na dekolt i jednocześnie zerkałam już do lustra, czy to prawda, co wykrzykuje Pisarka. Pisarka! Właśnie!
– “Co Ty tu robisz? Trochę prywatności, Pisarko!” – powiedziałam to bardziej pro forma, gdyż z moją osobistą Pisarką mogłabym mieć chyba wspólne majtki… Hihi… ciekawe, czy bym mogła? Teraz to już może nawet nosimy ten sam fason.” – rozbawiła mnie ta dygresyjna myśl.
Pisarka w tym czasie przyglądała mi się z totalnym zachwytem.
– “Spójrz na siebie do lustra, jak Ty wypiękniałaś!” – ponaglała mnie Archi-Pisarko-Medes, która niekoniecznie teraz wyskoczyła z wanny, bo ja z niej przecież wyszłam.
Porzuciłam rozważania, skąd ona się wzięła w łazience i kwestię mojej wątpliwej prywatności.
Spojrzałam w lustro. Mokre włosy rozsypały się od wycierania w wyjątkowo ładny sposób. Fryzura dodawała mi uroku. Twarz…. Wow! Oczy zrobiły się minimalnie mniejsze, rysy mocno delikatniejsze, zmarszczki jakby zniknęły całkowicie. Oniemiałam z zachwytu i oczy zaszły mi łzami ze wzruszenia. Naprawdę jakoś bardzo wypiękniałam. Pisarka dokładnie poczuła, co się ze mną, a raczej we mnie dzieje. Odwróciła mnie od lustra do siebie i przytuliła czule i mocno. Dotykała mojej twarzy, włosów, znów przytulała i ściskała. Patrzyła na mnie z takim samym zachwyconym wzruszeniem, jak ja chwilę wcześniej na siebie.
‘Kochana moja! Tak się cieszę! Wiem, ile to dla Ciebie znaczy i ile pracy włożyłaś, by tutaj dojść! Tylko skąd nagle aż taki efekt?!” – Pisarka jako że była moją osobistą Pisarką dostała słowotoku jak to ja mam w zwyczaju w emocjonujących chwilach, a ja za to – jeśli tak można powiedzieć – “głęboko” milczałam.
W zamyśleniu wyszeptałam tylko:
– “Odmłodniałam”.
Pisarka popatrzyła na mnie podejrzliwie.
– “A jakoś szczególnie akurat na tym Ci zależy?” – Pisarka ma jednak fenomenalny talent detektywistyczny. Czuje pismo nosem.
– “Nie. Skądże” – wydęłam wargi lekko pogardliwie i odwróciłam wzrok, jak na kiepskiego kłamcę przystało. Pisarka taktownie odpuściła. Skierowała swoje umiejętności detektywistyczne w innym kierunku.
– “Dojdźmy szybko, jak to się tak nagle stało! Koniecznie przeanalizujmy wszystko, co robiłaś przez ostat…” – zapaliła się niemalże, lecz przerwałam jej.
– “Pisarko, delikatnie i to bardzo delikatnie mówiąc mam już serdecznie dość jakiejkolwiek analizy” – Pisarka wytrzeszczyła na mnie oczy ze zdumienia.
– “Ale jak to? A co z <jestem specjalistką od myślenia analitycznego, syntetycznego, analityczno-syntetycznego…” – Pisarka z wrażenia zapomniała dalsze rodzaje myślenia.
– “Pisarko, może wystarczy, że przyjmiemy intuicyjnie pierwszą myśl, która przyjdzie nam do głowy jako przyczyna tej nagłej mojej odmiany?” – zaproponowałam, wchodząc jej w zdanie. Pisarka teraz to już otworzyła usta, szerzej oczy ze zdumienia i opuściła bezsilnie ręce. Chyba rzeczywiście pierwszy raz to był mój dzień bycia piękną, bo opuszczenie rąk uczyniło Pisarkę mniej atrakcyjną niż zwykle. Jeśli w ogóle to możliwe.
Pisarka zbierała się do kupy, kiedy ja odwróciłam się na powrót do lustra i delektowałam swoim “nowym” wyglądem”.
– “Jak do tego doszło nie wiem. Nie mogę spać, nie mogę jeść…” – zanuciłam bezwiednie. Tego już dla Pisarki było za dużo.
– “Zenon u Ciebie?!” – prawie prychnęła Pisarka. Pisarka szanująca wszelkie przejawy sztuki.
“Aaaaa, nie, nie” – ocknęłam się. To tylko tekstowe nawiązanie do sytuacji. Inną piosenkę w ten weekend miałam na topie. Wracając do tego, jak do tego doszło, to naprawdę, ja wiem i Ty też wiesz.” – Pisarka popatrzyła na mnie z błyskiem porozumienia w oczach.
– “Na trzy, cztery, co masz na myśli?” – zapaliła się jak do najprzedniejszej intelektualnej rywalizacji.
– “Ok” – zgodziłam się.
– “Uwaga! Trzy, czteeeeee-ry! Intencja!” – krzyknęłyśmy jednocześnie i przybiłyśmy sobie piątkę oburącz.
– “Z jaką intencją zapraszała Cię tutaj koleżanka?” – Pisarka zaczęła porządkować fakty.
– “Żebym odpoczęła od ciężkich toksycznych klimatów… – podjęłam – i wiesz, z taką właśnie intencją pojechałam. Przyjęłam ją mimochodem jako fajny argument” – dokończyłam.
– “Zadziałało! Totalnie zadziałało!” – Pisarka cieszyła się jak dziecko z prezentów pod choinkę. Całym sercem zgodziłam się z nią. Zadziałało. Oczywiście przyjęłam asekuracyjnie, że wykonane w weekend medytacje, wizualizacje, eft i inne moje praktyki pracy z traumami, ranami i wewnętrznym dzieckiem też miały swój kolosalny wpływ. Jednak intencja wygrywała! Bo z taką intencją wszystko, co zrobiłam działało w tym określonym w niej kierunku.
– “Pisarko, ja muszę wrócić…” – powiedziałam nieśmiało i smutno. Patrzyłyśmy na siebie. Nasze spojrzenia spotkały się. Pisarki oczy, pełne zrozumienia, rozbłysły wnioskiem w tej samej chwili, co moje.
– “Pokazało się gdzie jesteś i jaki jest następny krok. Pokazało, że trzeba, że warto, że różnica jest ogromna, że tu jest życie. Samej, ale prawdziwe życie, od którego ładniejesz i młodniejesz.” – Pisarka mówiła głośno, co myślała. Spostrzegła moją rozbawioną minę z faktu, że zamieniłyśmy się trochę rolami i dodała:
– “I coraz częściej znów się śmiejesz”.
Przed oczami stanęła mi młoda ja. Bardzo długie, pofalowane, bujne włosy trzęsące się na głowie podczas żartów z uwielbiającymi moje poczucie humoru znajomymi. Byłam wtedy jeszcze ładniejsza niż teraz.
– “Zawsze uśmiechnięta Ty.” – powiedziała Pisarka, która pewnie wspólnie ze mną zobaczyła ten obrazek mnie w swojej głowie.
– “Zawsze uśmiechnięta ja.” – powtórzyłam z nostalgią.
Zerwałyśmy się obie z Pisarką. Ona po walizkę do garderoby, ja wysuszyć włosy. Bawiąc się lokosuszarką układałam włosy mniej grzecznie niż zwykle. Myślałam przy tym o tekście o retrogradacji Marsa. Podobno jeśli coś się rozpocznie w tej retrogradacji, trzeba będzie się cofnąć. Tak i tu się stało. Ciekawe, że najpierw podjęłam decyzję o cofnięciu się, a później wpadł mi tekst o tej całej retrogradacji. Wszechświat jednak wszystko wie. A teraz cofnąć się nie znaczy jednak już dla mnie czegoś złego. Cofnąć się czasem trzeba, by się po prostu lepiej przygotować.
– “Jak to życie uczy cierpliwości” – westchnęłam i pośpieszyłam się, by zapakować walizkę. Największą moją walizkę, gdyż takową wzięłam. W myśl nowej, dla mniej kobiecej zasady: że skoro nie masz się w co ubrać, to tym bardziej weź ze sobą prawie wszystko. Okazało się jednak, że Pisarka domykała już w tym momencie walizkę. Tak, to na pewno będzie najpiękniej jak można spakowana walizka.
Jechałam zamyślona w autobusie. W środku autobusu mignęły mi dwie bardzo piękne dziewczyny. Podziwiłam w myślach urodę, włosy, sukienkę jednej i spódnicę drugiej. Wysiadałam na końcowym przystanku. Wytaszczyłam walizę jako ostatnia pasażerka. Musiałam pochylić głowę, wynosząc ją z autobusu. W tym czasie drzwi pojazdu zamknęły się. Podnosząc głowę, zobaczyłam w szybie drzwi bardzo piękną i zgrabną kobietę. Poszukałam jej spojrzenia, by uśmiechnąć się do niej, jak to mam w zwyczaju. Wtedy zorientowałam się, że to ja. We własnej osobie. Oniemiałam z wrażenia na sekundę teraz ja, zamiast Pisarki. Ucieszyłam się tak bardzo tym widokiem, że uśmiechnęłam się do swojego odbicia w szybie. Przyłapał mnie na tym dość przystojny kierowca autobusu. Uśmiechnęłam się też do niego, wzruszając lekko ramionami i pomaszerowałam raźno ciągnąc walizkę. “Najtrudniejszy pierwszy krok…” – chyba już go zrobiłam. Krok do samej siebie. I jak życzyła mi inna koleżanka: “Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie.” Pięknie już jest, kiedy widzę znowu piękno w sobie. Idę się organizować do normalnie…
“Hola, hola” – Pisarka wyskoczyła znienacka. “Czym ona przyjechała? Hmm… może auto, które mam w myślach od kilkunastu tygodni, to auto Pisarki? W tym temacie to ja koniecznie potrzebuję pobawić się w detektywa. Ciekawe, czy jest w gta?…” Pisarki stukanie w moje ramię zawróciło mnie ze spiskowego toru myślenia.
– “Tak, wiem doskonale, Pisarko.
<Bezwzględnie polemizujemy z normalnie, bo cóż to znaczy normalnie.>- parsknęłyśmy śmiechem kończąc tę myśl jednocześnie.”
– “To będzie nasze. Bardzo nasze normalnie. Takie bycie-sobą-dla-siebie normalnie.” – uśmiechnęłyśmy się do siebie ciepło i Pisarka pomogła mi ciągnąć walizkę. Zawracać z perspektywą znaczy już całkiem inaczej zawracać.