“Te, pisarka.” – zagajam. “Gdzie ona znowu się podziała? Udany dzień. Niczym jej chyba nie uraziłam. Uważam w miarę. Nawet jak na cały mój stosunek do niej i jej uwierającej mnie w każdy możliwy sposób wrażliwości.
– “A owszem. Niczym. Zasłużyłam, więc odpoczywam” – wesoło odrzekła pisarka, poprawiając parasolkę w bezalkoholowym (tak przypuszczam) o tej godzinie mojito.
– “Ooo tu paniusia się podziewa! No, proszę. Plaża, słońce, palmy, leżaczek, drineczek z parasoleczką, uśmieszek zadowolenia, muzyczka w tle. Coś pominęłam w tym totalnym chilloucie?”
– “Może jedynie coś, czego Tobie brakuje, czyli czerpania przyjemnej satysfakcji po dobrze zagospodarowanym dniu.”
– “Taaa… jeden dzień pisałaś i już Cię na jakąś wysepkę poniosło.”
– “Nie, na jakąś wysepkę, lecz Twoje ukochane Pago Pago.”
– “Pago Pago też sobie przyswoiłaś?! Pago Pago było na wyjątkową okazję.”
– “Jasne, że było i u Ciebie nadal czeka. U Ciebie wszystko czeka. Sama czekasz, aż jakaś przyjemność sama na Ciebie wejdzie. Ja tam wolę zadbać o siebie i nie czekać nie wiadomo na co. I widzisz. Pago Pago. Na leżaczku sobie siedzę, delektuję się promieniami słońca, olejek już w siebie wtarłam, okularki modne założyłam. Ha! Perfekt! Jak Xander w zakończeniu pierwszej części <XXX>” – pisarka opisała w skrócie moją ulubioną scenę z ulubionego filmu z ulubionym bohaterem. Zazgrzytałam zębami.
– “Przecież wiem, że o tym marzysz.”
– “Marzenia to luksus…”
– “Jak twierdzisz, tak masz – że zacytuję Twojego znajomego.”
– “I co długo masz zamiar tak siedzieć?”
– “Ile będę mieć ochotę. Kilka teksów napisanych. Chłonę zapach morza i roztaczam dookoła osobistą satysfakcję. To zajęcie, które na pewno zaprocentuje jeszcze większą weną. Może jednak dołączysz? Zaczekamy, może przyjdzie do nas jakiś pakerek w stylu Xandra. O tym też marzysz.” – pisarka znów popłynęła w swoim chytrym delektowaniu się posiadania za dużo wiedzy na mój temat. “Co ta szelma sobie myśli?!”
– “Nie, o pakerku nie, mylisz się droga pani. Nie gustuję w łysych napakowanych gościach. Sama chciałam być takim bohaterem. Ścigacze, ucieczki, niezłe kopanki i oczywiście Pago Pago.” – zaprzeczyłam wkurzona, że nawet osobista wewnętrzna pisarka wciska mi jakiś bullshit na mój temat.
– “Nigdy nie zrezygnujesz z męskich ról? Może są jakieś kobiece sceny z Pago Pago i leżaczkiem? Znając Ciebie, masz takich już kilka w pamięci jak asów w rękawie.”
– “A owszem. Niech Ci będzie” – mówię siadając. “<Wybuchowa para> była na wyspie. Znośne scenki, to prawda. Wyjątkowo można się utożsamić z główną bohaterką. I nawet w moim stylu, trzeba się z tej wyspy szybko ewakuować, np. do obowiązków” – choć raz mi udała się cięta riposta.
– “Odpuść raz.” – skrzywiła się pisarka. “Poczuj klimat. Tu naprawdę można się dobrze bawić. Pleciesz od października do kwietnia przez całe dnie o zimach w Hiszpanii, a tu… własne Pago Pago. Poczuj moc wyobraźni. Podelektuj się chwilą. Luksus zaczyna się w głowie. Może rączki się zagrzeją od Pago Pagońskiego słońca? Zmarznięte masz od tego klepania w klawiaturę…”
– “Hmm… zaczynam Cię kochać i nienawidzić. Znasz moje najsłabsze i najmocniejsze punkty, i niestety sekrety.”
– “Zmysł pisarski się to nazywa. Przyglądam się, obserwuję, notuję wszystko w pamięci, bo przecież może się przydać. W opowiadaniu. W książce…”
– “Nie rozpędzaj się. Poleżmy w ciszy. Nie wiem, co gorsze, czy kiedy się obrażasz i milczysz czy kiedy siejesz informacjami na mój temat.”
Pisarka zamilkła usatysfakcjonowana zaciągnięciem mnie na – co jak co, ale jednak moje ukochane Pago Pago, a ja zostałam ze zdaniem: “Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej.” “Kim jest dla mnie pisarka? Dziś na pewno wrogiem mojego surowego i dobrze zorganizowanego życia.”

Dodaj komentarz