– “Nie podchodzić, nie ruszać, gryzę, kopię i wierzgam” – użyłam zdania zasłyszanego dawno temu od pani kasjerki małego nieistniejącego już kina. Do pisarki. Oczywiście. Gdyż ta wyłoniła się zza prawego mojego ramienia z promiennym uśmiechem na twarzy.
– “Coś taka zadowolona?! Nie ma powodów do radości!” – fuknęłam.
– “Czymś się gryziesz i widzę, że nie jest to dla Ciebie miłe.” – pisarka delikatnie zagaiła, a uśmiech promienny zamienił się w zatroskany.
– “Powiem wprost. Nigdy nie będę seks bombą!”- zaczęłam spokojnie, kończąc z krzykiem.
Pisarka spokojnie uniosła brew, czekając na dalszy ciąg. Widząc, że kipię, powiedziała:
– “Zwykły problem nastolatki. Czekam, z jakiego powodu Ciebie teraz dotyczy” – jej spokój wyprowadzał z równowagi.
– “Z jakiego?! Z jakiego?! I teraz!!!” – huknęłam. – “Ty powinnaś wiedzieć najlepiej! Co robiłyśmy, kiedy byłam nastolatką?!” – gotowałam po całości.
– “Czytywałyśmy Hemingwaya i inne świetne książki” – odparła pisarka dumna jakby miała najpopularniejszego Instagrama na świecie.
– “I Ty się tym szczycisz?! A może jeszcze pamiętasz w jakim ubraniu?!” – złość rozsadzała mnie, że nie mogłam usiedzieć i zaczęłam miotać się po pokoju.
– “To było mało ważne. Jakieś luźne bluzy i spodnie to chyba były.” – pisarka wydawała się wygrzebywać tę informację z jakiegoś dna otchłani wspomnień.
– “Gdybym Cię zapytała, o czym pisał Sokrates odpowiedziałbyś jakby to było wczoraj. A info o moim stroju z tego stulecia wyciągasz jak z jądra ziemi” – popatrzyłam na nią z pretensją.
– “No i właśnie. Wszystko przez Ciebie! Ciebie wówczas słuchałam. Miałam Cię za guru i jak na tym wyszłam?!” – ulżyłam sobie wreszcie, mówiąc co do niej mam.
– “Dobrze, że masz na kogo zwalić.” – powiedziała zamyślona pisarka. – “Zastanawia mnie jednak, skąd tak nagle ten problem się pojawił”
– “Nie wiedziałam, kto to jest Kim Kardashian!” – wykrzyknęłam prawie. Tak tragicznie i komicznie jednocześnie to zabrzmiało, że sama w duchu prawie się zaśmiałam. Tragikomedie i melodramaty to ja robić potrafię. A pan mi sugerował, żebym kryminały pisała. Hmm… byłyby chyba o histeryczkach. Nie! Stop! W tym kierunku teraz pójść byłoby już za dużo.
– “I dowiedziałaś się?” – pisarka zapytała, opuściwszy tym razem brew i wzrok jakby było jej to obojętne.
– “Tak.”
– “No to kim?” – pisarka zdawała się odlatywać myślami gdzieś indziej.
– “No w sumie to nadal nie wiem.” – odparłam, szukając w myślach jak określić tę osobę. Pisarka bardziej udała stłumione zdziwienie niż stłumiła prawdziwe. Rozmowy z tą szelmą mają coś w sobie, jej mimika zachęciła mnie, zamiast zniechęcić.
– “Celebrytką jest. Chyba najważniejsze co ma to kształty.”
– “Kształty?” – pisarka znów podniosła brew.
– “Ogromny biust i duże pośladki. Ikona seksu.”
– “I co to dla Ciebie znaczy?”
– “Atrakcyjność to nie kształty. Jej kształty dla mnie są karykaturalne. Atrakcyjność wypływa z wnętrza. Nie jest ważne, czy mam duży biust czy mały, dużą pupę czy małą. Najważniejsze, czy ją lubię i czy się dobrze czuję sama ze sobą.”
Pisarka wydawała się znudzona. Trzymała w dłoniach kolejny tom Hamiltona jakby była to księgarska nowość albo buteleczka drogich perfum (cokolwiek wstawisz, będzie robić to samo ponętne wrażenie). Nogi zgrabnie opierała o oparcie fotela, włosy w nieładzie wydawały się żyć własnym, lecz jakże intrygującym życiem. Na łydki wciągnęła getry tancerki. Bluzkę też chyba miała z lat osiemdziesiątych, lecz pasowała idealnie do całości. Wydęła lekko usta w zamyśleniu, a ja mało nie padłam z wrażenia. Pisarka właśnie pokazywała mi, że nawet ona – właśnie dlatego, że tak zajebiście czuje się ze swoim książkowym, pisarskim nudziarstwem – może być ikoną seksu. Bezczelna. U mnie. Na mojej kanapie.
Skapitulowałam i poszłam do lustra. Poszukać seks bomby. Nie, jednak nie. Ikony seksu.

Dodaj komentarz