– “Co się tak burmuszysz? – usłyszałam znienawidzony za nastolatki tekst taty.
– “Tato umarłeś i niech te teksty bez wsparcia umrą już nareszcie razem z Tobą” – odpaliłam profanacyjnie i obrazoburczo.
– “To nie tato, to ja Pisarka” – Pisarka delikatnie pochyliła mi się przed twarzą, bym zauważyła, że to ona.
– “Aaaa to dla Ciebie odpowiedź jest taka, że Nina Terentiew miała w telewizji uśmiech numer 256, a ja mam dąs numer 261.”
– “Z jakiego powodu 261, a nie 256?” – Pisarka oczywiście znała wszystkie smaczki o dziennikarzach i szybko pominęła fakt numerowania uśmiechu, a przeszła do mojego dąsa.
– “Nowe otwarcie. Od jedynki zawsze możemy mieć więcej dąsów niż od szóstki.” – powiedziałam nawet się nie zarumieniwszy na moją pokrętną logikę.
“Zatem o co ten dąs numer 261?” – Pisarka weszła w rolę. Czasem trudno powiedzieć, czy dociekliwość to jej wada czy zaleta.
– “Mówi się: <Na co się tak burmuszysz dąsem numer 261?> Jeśli chcesz już wejść całkowicie w mój dzisiejszy klimat dnia” – powiedziałam zadziornie, zerkając ukradkiem na Pisarkę, ile moich dziwactw dziś zniesie.
– “Ok. Niech będzie. To na co?”
Już otwierałam buzię, by wygłosić swój zestaw skarg i zażaleń, kiedy Pisarka zakrzyknęła:
– “Chwila, chwila, ale czy Ty dziś od rana nie miałaś być totalnie sexy?”
– “Boshhhhh, skąd ja ją wzięłam? Czy ona musi tak wszystko pamiętać i być taka dociekliwa? Ach tak. Z mojej głowy. To zasadne. Jaka właścicielka, taka Pisarka.” – westchnęłam chyba bardziej smutno niż zgryźliwie, zachowując tę myśl dla siebie.
– “Tak, Pisarko. Świetnie pamiętasz. Wczoraj po ustawieniu zakrzyknęłam radośnie, że od jutra będę już totalnie sexy.”
– “I co?” – Pisarka nawet nie udawała, że widzi odrobinę seksowności w moim dąsie i postawie.
– “A jak myślisz?!” – wyrzuciłam z siebie prawie z rozpaczą, lecz na granicy rozpaczliwego śmiechu, bo obie doskonale wiedziałyśmy, że najpierw musi ze mnie wyleźć to szare, brudne, popielate, więc chórem powiedziałyśmy:
– “Czyści się”.
– “Jak widać na załączonym obrazku, czyści się i to jeszcze jak! Od 4.30 się czyści!”- dodałam.
– “Ale jak to od 4.30?” – Pisarka niedowierzała, że cokolwiek mogło wyciągnąć mnie ze snu w moim ukochanym łóżeczku i zmusić do czyszczenia, nawet tak pożądanej rzeczy do wyczyszczenia, jak moja własna podświadomość. I wiedziała, że spanie i kilka innych rzeczy w moim życiu jest zdecydowanie ważniejszych od bycia sexy. Pisarka już pewnie widziała mnie oczami swojej wyobraźni odwracającą się “do ściany”, nadzierającą kołdrę na uszy i mamroczącą pod nosem: “Później się zajmę byciem sexy. Jeśli w ogóle”.
– “Obudził mnie kot, potrzeba i zestaw sms-ów od kumpla” – powiedziałam, nieśmiało znów zerkając na reakcję Pisarki.
– “Nie! Nie wierzę! Trzymasz w nocy wyciszony telefon dwa metry od łóżka!” – Pisarka znała moje zamiłowanie do spania, jak nikt inny i rytuały ochraniające moje smaczne spanie.
– “To wyobraź sobie, jaki dostałam strzał energii! Taki, że bezmyślnie rzuciłam się na telefon i z tą samą bezmyślnością senną odczytałam wiadomości.”
– “Noooo, musiało być mocno, skoro aż tak Cię ruszyło. I co? Czego chciał?”
– “Zastanawiał się, dlaczego śpię jak on nie śpi i zadał mi pytania o sprawy, które ja nazywam odklejonymi, a on przesterowanymi. Sama rozumiesz – nienawidzę pisać na komunikatorach – to trzeba było się zdzwonić.”
– “I co?”
– “I to! Pisarko i to!” – teraz ja zachowałam się jak mój tato w furii, a Pisarka oniemiała, że mi agrecha w ogóle poszła.
– “To Pisarko, że ponad 50 minut z jego zachętą – opowiadałam o pracy z traumami metodą między innymi ustawień i terapii psychodynamicznej – kiedy ta ostatnia działa, a kiedy nie; o zależnościach, o dynamikach, o wchodzeniu w pole morficzne (że morficzne to około 5 rano nie byłam pewna na moje szczęście, że choć to), o wpływie uzdrawiania siebie na cały ród w górę i w dół, dawałam przykłady…”
– “Nadążał?” – zapytała Pisarka najbardziej nieśmiało jak to było możliwe, wiedząc, że ryzykuje własną głowę.
– “Powiedział po 9 rano, czyli we <właściwe rano>, że ciężko było i idzie spać. Ale wiem, że nadążał, to się czuje. Ważniejsze jednak, że przy kolejnym fascynującym mnie przykładzie to ja się zorientowałam, że od rana miałam być sexy…. Tu jest miejsce na tysiąc płaczących emotek. I wtrąciłam uwagę, że właśnie od rana jestem <jak zwykle> totalnie sexy po staremu mojemu, czyli <produkuję> intelektualne elaboraty, których nie rozumie 50% słuchaczy, bo to dla nich totalna abstrakcja, a drugie 50% rozumie mniej więcej, tylko dlatego, że po prostu przystępnie opowiadam. Tu znów zestaw płaczących emotek.”
– “Sex zaczyna się w umyśle” – znów nieśmiało, a nawet prawie niemym szeptem podsunęła Pisarka. Była o krok w tyle, bo ja już tę myśl zdążyłam przywołać i przetrawić.
– “W czyim?” – zapytałam zaczepnie.
Pisarka skuliła się lekko, na co zrobiło mi się jej żal, ale dalej mniej niż mnie samej, więc przyatakowałam w stylu tatusia:
– “W czyim, Pisarko?! Powiedz mi w czyim??!!”
Obie spuściłyśmy głowy i wzrok na kolana, jak nastolatki, pensjonarki, bezsilne w kwestii obcego nam tematu.
– “A on co na to?” – ocknęła się nagle Pisarka.
– “Że idzie robić jakieś testy” – powiedziałam zgodnie z prawdą.
– “I co Ty na to?” – Pisarka chyba nie była pewna, czego się po mnie w takiej chwili spodziewać.
– “Pożegnałam się ochoczo. Niech idzie. Nastawiłam budzik na za godzinę. Odwróciłam się do ściany, naciągnęłam kołdrę na uszy,… – Pisarka patrzyła już na mnie z rozbawieniem i równo ze mną mówiła:
wymamrotałam/ś <Później się zajmę byciem sexy. Jeśli w ogóle.> i poszłam/ś spać”.
Popatrzyłyśmy na siebie wzrokiem głębokim jak stąd do czasu kiedy byłam nastolatką i kiedy tatuś nawoływał, pokrzykiwał, strofował i milion synonimów jeszcze, by się uczyć, uczyć i uczyć i że mi wiadomo skąd wybije bycie sexy.
Pisarka nagle nachyliła się do mnie i z miną wysoce konspiracyjną wyszeptała:
– “Jak myślisz, z jakiego wieku są te rozważania?”
– “Sądząc po pojawiających się tu co i rusz tekstach tatusia, to z jakiegoś 15 roku życia.”
– “Hmm… to może je już sobie podarujmy. Tylko co z byciem sexy?”
– “Pisarko, proces to proces. Akceptujemy intelekt bez bycia sexy na tamten czas terroru tatusia, a na dziś do intelektu dodajemy bycie sexy. Zgodnie z procesem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Byle już tylko nic nie wychodziło o 4.30 rano.” – wystawiłam Pisarce język, mrugnęłam okiem i…. poszłam spać.